24 grudnia
Roxy
Kolejne dni mijały normalnie , ciągle było nudno, czasem nawet jeszcze gorzej niż można pomyśleć. Mimo tego iż miałam przestać przejmować się tym co mówi o mnie reszta to i tak ciągle bolą mnie ich różne słowa na mój temat. Ale obiecuję sobie iż postawię się im, postawię światu i wyjdę na prostą drogę. Teraz właśnie dosiadam się do stołu świątecznego wraz z Niall'em ,który przed chwilą gadał z rudzielcem. No własnie Jess. Bardzo mi jej brakuje, ona jedyna zna mnie i moje problemy. Mam nadzieję, że szybko będzie tu przy nas, bo ja przestaje sobie radzić. No, ale wracając do rzeczywistości. Usiadłam na stołku, ubrana w to. Nie stroiłam się dużo, bo nie mam po co, zaś dziewczyny ubrały sukienki. Im to sprawia przyjemność, a ja zaś nie lubię ich nosić. Proste. Więc usiadłam na krześle obok blondyna, Harry'ego, koło bruneta siedziała Danielle i Liam, naprzeciwko nas siedziała Eleanor i Louis.
- No to zaczynamy.- powiedział Liam ,po czym każdy wstał i zaczął sobie składać życzenia. Zaśmiałam się na widok Harry'ego, który gadał na ucho każdemu jego życzenie.
- No więc...- zaczął Niall stając naprzeciwko mnie z lekkim uśmiechem.- Życzę ci, abyś założyła sobie rodzinę, znalazła wspaniałego męża, miała mnóstwo dzieci, chce też abyś wyszła w swoim życiu na prostą drogę.- powiedział ciągle patrząc w moje tęczówki. Następnie dał mi buziaka w polik i poszedł życzyć dalej, nie czekając, aż ja mu coś życzę. Lekko zdziwiłam się jego zachowaniem, ale podeszłam do Loczka i zaczęłam składać mu życzenia.
- Życzę ci pięknej kobiety, mnóstwo dzieci, pięknego domu, wymarzonego auta no i czego ty sobie tam zażyczysz.- powiedziałam lekko go przytulając.
- To ja ci życzę dużo sex'u, zajebistego męża, gromadkę dzieci, pięknej willi nad morzem, auta oczywiście porshe no i jeszcze raz dużo sex'u- powiedział, a ja wybuchłam gromkim śmiechem.
- Tego sex'u to nie za dużo ?- spytałam śmiejąc się.
- Chyba za mało to jeszcze raz ci życzę mnóstwo sex'u.- powiedział i jeszcze raz mnie przytulił i odszedł pozwalając mi się do śmiać. Reszta poszła jak składka. Gdy siedzieliśmy przy stole jedząc różne potrawy poczułam iż mój telefon dzwoni. Przeprosiłam resztę i odeszłam odebrać.
- Halo- powiedziałam.
- Dzień Dobry czy mam przyjemność mówić z Roxaną Wilson ?- spytał jakiś nieznajomy człowiek.
- Tak.
- Chciałem poinformować panią iż nastąpiła tragedia. Dom, w którym zamieszkiwała pani rodzina mówię tu o pani dziadkach panie Julianie Wilson i pani Blance Wilson spalił się w pożarze, w którym zginęli pani dziadkowie.- powiedział
- Co ? To przecież nie możliwe. Moi dziadkowie mieszkają w apartamencie.- powiedziałam odsuwając od siebie myśl iż dziadkowie zmarli.
- Mówię pani prawdę, wczoraj wystąpił pożar, przyczynę jeszcze nie wykryto, tak samo jak i sprawcę. Jeśli będziemy wiedzieć coś więcej skontaktujemy się z panią.
- No ale mówię panu iż oni mieszkają w apartamencie ?!
- Niestety na te święta postanowili wrócić w strony rodzinne. Do własnego domu
- Ale czy to jest potwierdzone iż oni zmarli ?- spytałam siadając na fotel nie daleko reszty. Po policzkach spływały łzy.
- Tak wszystko zostało potwierdzone. Resztę informacji prześlemy pani w liście. Dowidzenia. Gdy tylko się rozłączył szybko wytarłam łzy, lecz to nic nie dało, bo jeszcze bardziej się rozpłakałam. Zostałam sama. Bez żadnej rodziny, bez niczego. I co teraz ja zrobię ? Nie mam gdzie się udać, nie mam co zrobić ze sobą.
- Roxy co się stało ?- spytał Niall kucając naprzeciwko mnie.- Ej... mała co jest.- spytał ponownie. nie dałam rady mu powiedzieć. On mocno mnie do siebie przytulił i pozwolił się wypłakać, a reszta stała około i oglądała to przedstawienie.
- Zostałam sama.- wyszeptałam, po czym spojrzałam prosto w oczy blondyna.
- Jak to sama ? A co z rodzicami ? Co z nami ?
- Rodzice, ha ha.- powiedziałam patrząc gdzieś w daleki punkt.
- Pogubiłem się.- powiedział Harry patrząc na mnie.
- Ej o co chodzi ? -spytał Liam lekko szturchając mnie w ramię.
- Wy mnie w ogóle nie znacie.- powiedziałam patrząc na każdego reakcje.
- Czemu tak sądzisz ?- spytała Eleanor stojąc naprzeciwko mnie.
- Czemu ? Bo nie wiecie iż moja matka została zamordowana, nie wiecie że ojciec zniknął, bo jest podejrzewany o śmierć mojej mamy, a dziadkowie ? W tym momencie dowiedziałam się iż zginęli w pożarze. Czemu jestem zagubiona ? Bo nie mam na nikomu oparcia. Nie mam z kimś normalnie pogadać, bo za każdym razem słyszę iż ona jest dziwna.- powiedziałam zatrzymując się na słowie dziwna ,po czym spojrzałam na Harry'ego, który był lekko zaskoczony.- Tylko Jess zna mnie całą. Wy nie wiecie co czuje, wy nie wiecie jaka do końca jestem, wy nie wiecie ile przeżyłam. A teraz to już i tak się nie liczy iż wiecie wszystko, bo zaraz prawdopodobnie i tak zniknę z waszego życia.- powiedziałam robiąc poważną minę. Cała reszta zaś patrzyła na mnie nie wiedząc co powiedzieć. Nie dziwię się im skoro teraz dowiadują się całą moją historię. Po chwili ciszy wstałam i ruszyłam do siebie, nie będę tam siedzieć skoro nic nie mówią i coś szepczą. Wchodząc do windy dogonił mnie Niall. Stanął obok mnie. Nic nie powiedziałam tylko gapiłam się na przyciski.
- Dlaczego nie powiedziałaś nam tego wcześniej ?- spytał patrząc na mój wyraz twarzy.
- Po co ?- spytałam patrząc na przeciw siebie.
- Nie musiałaś nas oszukiwać.- mruknął.
- Nie oszukałam was.- powiedziałam patrząc na niego z wyrzutem.
- To dlaczego nam nie powiedziałaś prawdy o sobie ?
- Po co ? I tak mnie pewnie zaraz wyśmiejecie lub powiecie jesteś dziwna. Wiesz, że ja też mam uczucia.
- A kto powiedział iż ich nie masz ?!
- Nikt po prostu nie wiem po co ehh... nie będę ci się tłumaczyć.- powiedziałam wychodząc z widny. Zamrugałam kilka razy by znów się nie rozpłakać, jednak to i tak nic nie dało. Szybko doszłam do pokoju i rzuciłam się na łóżko z płaczem. Nigdy nie czułam się tak okropnie. Nagle mój telefon ponownie zaczął wibrować. Był to sms : Po co się tyle trudzisz w każdej chwili i ty możesz zginąć, nie lepiej zacząć już uciekać niż wpadać w większe bagno niż jesteś ? An. Zaskoczyła mnie ta treść. Po kilku minutach wstałam, wzięłam prysznic, ubrałam się w coś luźnego i ruszyłam na górną partię hotelu. Idąc tak w górę po schodach myślałam nad treścią głupiej wiadomości, nad zachowaniem Niall'a. Wiele tych spraw mnie nurtowało... Nagle dotarłam do ogromnych drzwi. Mocno je pchnęłam i jak się okazało wyszłam na sam dach budynku. Wszędzie było pełno śniegu, a lekki wiatr doprowadził mnie do gęsiej skórki. Podeszłam bliżej krawędzi i spojrzałam na to piękne miasto, które nigdy nie śpi. Jednak ono nie miewało takich problemów typu kocha, nie kocha itd. To miasto było wolne. Nagle usłyszałam czyjeś kroki jak potem się okazało był to Louis. Podszedł do mnie i stanął obok.
- Nie wiedziałem, że tyle przeszłaś.- powiedział patrząc naprzeciw siebie.
- Nie wiedziałeś, bo nikt ci nie powiedział. -powiedziałam patrząc na jego wyraz twarzy.
- Też prawda. Wiesz współczuję ci. najpierw mama, tata teraz dziadkowie. Co teraz zrobisz ? Gdzie zamieszkasz ?
- Nie wiem co zrobię , apartament pewnie przepadnie, ale nie mogę dojść do tego że dziadkowie na te święta pojechali do swoich stron rodzinnych gdzie się spalili.
- Przypadek ?
- Nie wiadomo.
- Wiesz sam w życiu dużo przeszedłem i myślę, że jeśli potrzebowałaś by pomocy możesz zawsze u mnie korzystać.
- Dzięki, że jesteś po mojej stronie.
- A kto nie jest ?
- Wszyscy ?
- Zdaje ci się.
- Ehh niech ci będzie.- powiedziałam pokazując mu język.
- Poprawiłem ci humor.- zawył szczęśliwie.
- Ty jesteś przecież w tym najlepszy.
- Dziś jest wigilia, choć pogadamy wszyscy odciągniesz się na razie od tego, nad wszystkim pomyślimy razem jutro, dobrze ?
- Trzymie cię za słowo.
- Dobrze czarnulko.- powiedział i uderzył mnie kulką śniegu
- Ej nooo.- zawyłam wycierając twarz ze śniegu.- Przesadziłeś.- powiedziałam robiąc kulkę i uderzając nią w niego. Tak powstała bitwa, która trwała chwilę, bo na dworze było strasznie zimno. Szybko zbiegliśmy do reszty.
- Idiota !- krzyknęłam na wejściu. Cała reszta popatrzyła na mnie, posłałam im tylko lekki uśmiech, po czym usiadłam obok nich i wsłuchałam się w ich słowa. Niall ciągle na mnie patrzył, póki wstał i poprosił mnie na chwilę.
- Tak ? -spytałam stając na korytarzu i patrząc na niego.
- Przepraszam iż tak wybuchłem.
- Nic się nie stało.- powiedziałam spuszczając głowę.
- Po prostu ja polubiłem cię, a teraz się okazuje iż ty to do końca nie ty.
- Wiem o co ci chodzi...
- Poczekaj, wiem iż bałaś się nam tego wyjawić, bo nie masz do końca dużego do nas zaufania, ale myślałem iż mi zaufałaś.- powiedział patrząc prosto na mnie.
- Niall to nie tak iż ci nie zaufałam. Po prostu ja nie mogę tak od razu komuś zaufać, to wymaga czasu. Jess powiedziałam to po 2 tygodniach. Zrozumiała mnie, mam nadzieję, że ty mnie też rozumiesz.
- Jeszcze raz przepraszam.
- Wybaczam.- powiedziałam mocno go przytulając. Był on bardzo zaskoczony moim gestem jednak szybko sam mnie mocno przytulił.
-Idziesz jeszcze do reszty czy idziesz do siebie ? -spytał.
- Idę do siebie.
- No to do jutra.- powiedział mocno mnie znów przytulając i dając soczystego buziaka w policzek. Lekko się zarumieniłam i powiedziałam ciche dobranoc, po czym weszłam do pokoju, przebrałam się tylko w piżamę i położyłam się spać...
Wiem, wiem do kitu. Ale tak jakoś ostatnio miewam ostatnio złe dni i wyszło jak wyszło. Kolejny rozdział pisze Jess. Mam tylko nadzieję, że choć trochę mi to wyszło. Ja myślicie czy Rox poradzi sobie sama ? CO się dzieje z Niall'em ? Co teraz myśli o niej reszta ? Odpowiedzcie w komentarzach, dziękuję kochani ;*
Boże jakie to bez sensu -_- Do następnego - Roxy <3
Dobra rozdział fajny :)
OdpowiedzUsuńMyślałam, że będzie to rozdział w którym opiszesz jak to się nudzi Roxy bez Jess.
A tu Bam !
Jej dziadkowie zginęli w pożarze, i została sama.
Dowiedzieliśmy się, że jej matka nie żyje a ojciec sie ukrywa. Nie no chylę głowę !
Bardzo fajne pomyślane. Rozumiem, Roxy ze sie wkurzyła. Wy byscie sie nie wkurzyły ? Uważam, że reszta będzie ją wspierać w tych chwilach. A Niall, coś mi się zdaje, że czuje coś do Roxy tylko sam nie wie co xD.
Czekam na nn ; p
Pozdrawiam, Isiia <3.
Nieprawda! Wcale nie wyszło do kitu, był świetny! ^^ Czasem w opowiadaniu potrzeba trochę smutku i goryczy, a ty świetnie sobie poradziłaś! ^^
OdpowiedzUsuńDziewczyny, bardzo polubiłam Wasz blog, dlatego proszę informujcie mnie na gg: 46395470 o nowych rozdziałach ^^
Wasz blog od razu ląduje w moich linkach! ^^
Ps. W między czasie zapraszam do siebie:
have-a-hope-to-trust.blogspot.com
Wkrótce prolog!
dzięki :) w wolnym czasie wpadniemy do cb i oczywiście poinformujemy o nowym rozdziale :) - Jess :)
UsuńWyszedł śwetnie. Biedna Roxy ;c została zupełnie sama, nawet dziadków już nie ma..Ale myśle że poradzi sobie z pomocą chłopaków. Myśle, że będzie coś między nią a Niallem! A Lou to prawdziwy przyjaciel. Bardzo dobrze, że oni juz wiedzą o wszystkim, przynajmniej nie jest z tym sama.
OdpowiedzUsuńNominuję Cię do Liebster Award. Szczegóły u mnie ; )
OdpowiedzUsuńIsiia <3.
Rozdział fajny. Nie lubię hejtować, ale moim zdaniem słabo i źle rozwinęłaś tę akcję o pożarze. W ogóle kto to dzwonił nie przedstawił się, powiedział tylko o śmierci, więc ja bym się zastanawiała na miejscu Roxy czy mu wierzyć. A ten sms ? Nie bardzo rozumiem o co w nim chodzi i kto go napisał. A jej w ogóle to nie ruszyło, że ktoś jej takiego sms-a wysłał.. Powinnaś napisać to z uczuciem.
OdpowiedzUsuńNp. ''Kiedy ten ktoś powiedział, że moi dziadkowie zginęli miałam łzy w oczach. Moje życie wywróciło się do góry nogami. Nie chce mi się żyć. ''
Powinnaś napisać tak by czytelnicy przeżywali to razem z bohaterem. Wczuli się w tą akcję. A ten dialog pomiędzy tym nieznajomym, a Roxy średni. W ogóle jaki list ? :O Przecież ona powinna pojechać złożyć zeznania w tej sprawie. W ogóle nie wiadomo jak doszło do pożaru czy to podpalenie czy to im się zapaliło sama tak napisałaś i potem, że sprawca też nieznany. A skąd wiesz, że to sprawca ? Skoro niewyjaśniona przyczyna pożaru ? A wracając do dialogu napisałabym go tak
"- Dzień dobry czy mam przyjemność rozmawiać z panną Roxaną Wilson ?
- Tak a o co chodzi ? Kto mówi ?
- Jestem komendantem policji (tam gdzie oni zginęli np. ) Chciałem poinformować, że pani dziadkowie zginęli w pożarze swojego domu.
- To jakiś żart, przecież oni nie mieszkają w domu tylko w apartamencie.
- Niestety to nie żart. Z tego co mi wiadomo i co sąsiedzi mówili dziadkowie wyjechali na święta do swojego domu..
- Ale to niemożliwe. Przecież... Jak do tego doszło ?
- Przykro mi, że to panią spotkało. Proszę po nowym roku stawić się na komendzie ( w tym miejscu co mieli pożar nie wiem jakie miasto ) Przyczyny pożaru są niestety nieznane. Jeśli będę wiedział coś więcej odezwę się. Do widzenia.
- Dziękuję za informacje. - usiadłam na fotelu, a po moich oczach spływały łzy. Dlaczego ja ? Co ja zawiniłam ? Czemu mnie to wszystko spotyka. Najpierw mama, potem tata, potem dziadkowie mam tego dość. Ja też jestem tylko człowiekiem i też mam uczucia. I za dużo słowa '' IŻ'' zamiast iż można napisać że. A ty cały czas iż. Na tym chyba koniec moich uwag. Reszta bardzo fajna, ale jeszcze akcja z Niallem. Też by ją można rozwinąć ! :)
Wiem wiem nie jestem specem, nie jestem pisarką i wgl. Ale ja się nie obrażam jeśli ktoś taki jak ja mnie hejtuje i poprawia. Bo dzięki temu wiem jak dotrzeć do czytelników i poprawiać błędy. Mam nadzieję, że się nie gniewasz pozdrawiam i życzę miłego weekendu :)
wiesz, tak samo ja nie jestem jakąś pisarką, ale uczę się, a akurat wtedy miałam zły dzień i rozdział wyszedł chujowy jednym słowem chujowy a ty mi tu wyjeżdżasz iż że tego nie rozwinęłam. Rozumiem iż akceptujesz hejtowanie czy poprawianie, ale ja tego nie robię. Mam za kruche serce do tego, bo jestem trochę od ciebie starsza i nie mam idealnego życia jak każda z was, więc nie dziw się iż teraz cię tu lekko obrażam, ale nie cierpię hejtowania, bo to boli na serio, wiesz bo to boli, taki komentarz boli, wiem że chciałaś dobrze, ale ja czasem naprawdę mam dość wszystkiego i mam w dupie co teraz o mnie sobie pomyślisz czy też co pomyślą inni ale to moje życie, nikt tu mnie nie zna więc mogę sobie robić to tylko dobrowolnie chcę. Dziękuję ;>
UsuńTaa uczę się na błędach, serio- Amen . Roxy ~~