czwartek, 25 kwietnia 2013

Rozdział 12

2 stycznia
Liz



Życie jak życie, przemija dalej. Od samego Sylwestra moje życie diametralnie się zmieniło. Czemu ? Wszystko dzięki mojej matce, która na moje 19 urodziny zaprosiła chłopaka z mopem na głowie, mianowicie Harr'ego i jego znajomych. Od tego czasu częściej się spotykamy, ale tu chodzi mi o jego znajomych, Jego nie trawię, może i lekko go polubiłam, ale to nie jest nic tak wielkiego jak do reszty, dalej czuję, że to jest tylko chłopak, kolega ? z którym się przespałam. Na razie to on jest w ogóle tak jakby u mnie zerem, no bo z każdym z którym się pieprzyłam to istne ZERO, więc tak w połowie zaliczam go do tego.
Wstałam z łóżka i udałam się do łazienki, tam się ogarnęłam i ubrałam to. Już gotowa zeszłam na dół gdzie zjadłam śniadanie składające się z jabłka i usiadłam w salonie na kanapie oglądając jakieś seriale. W pewnym momencie dostałam sms'a od mojego przyjaciela Alex'a. Znamy się już od około pól roku ? Tak jakoś. Jest on dilerem. Poznałam go własnie po przez narkotyki, ale był to chyba dobry wybór, ponieważ zdobyłam osobę, której mogę się zwierzyć, która mi doradzi i pomoże i tak na odwrót." Za dwadzieścia minut w StarsBurku, twój Alexy ;* " , szybko mu odpisałam iż zaraz będę i tak jak powiedziałam wstałam, zamknęłam dom i szybkim krokiem udałam się do danego miejsca. Oczywiście na dworze było już dość ciepło i dlatego nie wzięłam płaszczu.
 
                                                            *** 15 minutes later ***

Właśnie siedziałam przy stoliku i czekałam na mojego przyjaciela z kawą w ręku. Nagle poczułam jakieś zimne dłonie na moich oczach.
- Zgadnij kto to .- powiedział Alex pewnie z nadzieją iż go nie rozpoznam
- Alex wariacie.- zaśmiałam się, on zawtórował mi i pocałował w policzek siadając naprzeciwko mnie.
- Jak tam, co tam ?- zaczął zadawać pytania , popijając napój który mu zamówiłam.
- Dobra spokojnie. U mnie jest troszeczkę dziwnie, a tam ?- spytałam pijąc ciepły napój.
- Dziwnie ? Co się dzieje ? U mnie normalnie, tak jak zwykle.
- Ehh pamiętasz tego chłopaka z kotem na głowie ?- spytałam a on tylko kiwnął głową.- Nie wiem co myśleć. Niby wiesz tylko się z nim przespałam ,ale ostatnio spędzam dużo czasu z jego znajomymi i ..
- I polubiłaś go.- dokończył za mnie uśmiechnięty brunet.
- Chyba tak, ale on jest wredny, ciągle mi coś zarzuca. Mam go dość.
- Ojoj nasza Liz się pogubiła, chyba pierwszy raz odkąd się poznaliśmy.- powiedział a ja się zaśmiałam dopijając napój.
- No ale skończmy jego temat, chciałeś się spotkać, więc w jakiej to sprawie ?
- Chodzi o towar. Muszę go sprzedać, a nie mam klientów. Nie kupiłabyś ?
- Ile tego masz ?
- 2 kilo hery.
- Daj mi 50 dag.
- Nie za dużo ?
- Oj teraz się martwisz, daj, przecież nie weznę wszystkiego naraz.
- No dobrze.- powiedział wyciągając z plecak kilkanaście woreczków, które schowałam do torebki. Wyjęłam po chwili pieniądze i podałam w jego dłonie. Chłopak posłał mi lekki uśmiech i dopił swój napój.
- Dzięki, ratujesz mi tyłek.- powiedział mocno mnie przytulając.
- Ale wisisz mi za to frytki.- zaśmiałam się.
- No dobrze. - zawył całując mój policzek.- Idziemy się przejść ?
- Jasne. - zawyłam i wyszliśmy razem za rękę i tak szliśmy do samego parku gdzie usiedliśmy na jednej z ławek i śmialiśmy się z różnych żartów, no albo też ludzi ...

                                                              *** Wieczorem ***

Akurat wracałam ze spotkania z Alex'em kiedy w drodze do domu spotkałam Roxy, Jess, Danielle i Elenorę. Rudo włosa i brunetka, czyli Rox kłóciły się o coś.
- Hej co się dzieje ?- spytałam Dan.
- Kłócą się o coś, same nie wiemy o co, przed chwilą doszłyśmy.- powiedziała El.
- Dlaczego mi o tym nie powiedziałaś ?- krzyknęła Jessica.
- Nie było cię tu, co ci miałam powiedzieć, to nie było nic takiego. !- podniosła ton Rox.
- Roxy czy nie rozumiesz, że mogli teraz cię zgwałcić !
- No i co z tego, Jess, co z tego, no pytam się ? I tak by to kurwa różnicy nie zrobiło !- krzyknęła przeklinając Brunetka na co my szeroko otworzyłyśmy oczy.
- Roxy zmieniałaś się.- powiedziała szeptem rudowłosa.
- Nie było cię wtedy kiedy cię potrzebowałam.
- Wiem o tym...
- Nie wiesz, nie wiesz co przeżywałam, nie wiesz co teraz przeżywam.
- Roxana za wszystko cię przepraszam szczerze, proszę cię nie odchodź.- powiedziała kiedy Roxan zaczęła się oddalać. Jessica rozpłakała się w najlepsze gdy ta tylko zniknęła z horyzontu. mocno ją do siebie przytuliłam.
- Będzie dobrze, ona ci wybaczy .- wyszeptałam.- Może chodźcie do mnie, co ?- spytałam, ponieważ godzina była już dość późna.
- Ja nie wiem.- wychlipała dziewczyna.
- Weź ją do siebie, my wracamy do chłopaków.- powiedziała Danielle.
- Dobrze.- mruknęłam i pociągnęłam dziewczynę w stronę swojego domu. Już tam poinformowałam mamę iż zostaje na noc u mnie koleżanka. Zaprowadziłam ją do siebie, podałam jej ubrania i pozwoliłam wziąść jej prysznic. Gdy tylko wyszła, ja poszłam, kiedy wyszłam dziewczyna stała na balkonie i paliła. Podeszłam do niej i też zapaliłam oglądając gwiazdy.
- O co się pokłóciłyście ?- spytałam wypuszczając dym z ust.
- Wracałam ze sklepu i wtedy zauważyłam ją w parku kiedy się jacyś debile do niej dobierali, no i pomogłam jej i wtedy oni powiedzieli że to nie pierwszy i nie ostatni raz i wydało się iż już raz ją próbowali zgwałcić, ale uciekła.I jeszcze do tego choroba Zayn'a- powiedziała, po czym kolejny raz się zaciągnęła a po policzku spłynęła jej łza. Szybko otarłam ją i mocno przytuliłam.
- Chodź zabawimy się.- wyszeptałam ciągnąc ją do środka. Szybko wyciągnęłam torebkę, a z niej jeden woreczek hery. Wysypałam go na stolik i rozłożyłam na dwie kreski, zwinęłam jeszcze dolara w rulonik i wciągnęłam swoją stronę , Jess szybko po tym tak samo zrobiła bez nawet sprzeciwu. Czyżbym myliła się co do jej osoby ?
Chwilę późnej leżałyśmy na łóżku z nogami na ścianie i śmiałyśmy się z ganiających po suficie ptaszków z kotami.
- Ooo patrz jest nawet pies !- powiedziała Jessica pokazując na zwierzątko. Wybuchłam śmiechem i wpadłam w wir, taki kolorowy, i szybko się kręcił
- WOW- powiedziałam i wstałam. Ledwo co idąc udałam się chyba na balkon, za mną szła Rudowłosa śmiejąc się coraz głośniej.- Ty patrz, kot !-krzyknęła widząc kotka na trawie. Jess rzuciła się wprost na niego, ja za nią. Resztę straciłam kontakt z rzeczywistością...
       
                                                                  *** Morning ***

Obudziłam się pod czymś ciężkim z ogromnym bólem głowy. Otworzyłam oczy i spostrzegłam iż na mnie śpi Jess i że śpimy na materacu wodnym. Powoli próbowałam wstać, jednak to tylko doprowadziło do naszego wypadu do wody. Koleżanka natychmiastowo się obudziła i wynurzyła , ja tak samo.
- Boże moja głowa.- zajęczała dziewczyna.- Co my tak wgl tu robimy ?- spytała pocierając lekko skronie.
- Sama nie wiem. - odpowiedziałam odwracając się do niej twarzą. Ta przerażona spojrzała na mnie.- Ej co się dzieje ?- zapytałam zaniepokojona.
- Masz ranę na czole, i to dość głęboką.- zawyła lekko się jej tykając na co ja syknęłam z bólu i po chwili sobie nawet kichnęłam.- Dobra wychodźmy, bo chyba będziemy chore.- dopowiedziała jeszcze i wyszła bardzo powoli , ja zrobiłam podobnie i obie udałyśmy się do mojego pokoju.
- Masakra.- zawyłam opadając na łóżko. Ruda pożyczyła sobie od mnie jakieś ubrania i wzięła szybki prysznic, ogarnęła się lekko i wyszła w tym . Szybkim tempem zrobiłam to samo rozmyślając nad tym co się stało. Ogólnie to my jesteśmy niemożliwe. Na dworze jest jeszcze gnie niegdzie śnieg, spałyśmy na lodowatej wodzi i pewnie to jeszcze przez cała noc. Mogłyśmy zamarznąć. Ubrałam to, włosy wyczesałam i lekko ogarnęłam twarz. Gdy wyszłam zastałam Jessice na balkonie palącą. Nic nowego. Odnalazłam swój telefon i doznałam szoku. Masa wiadomości i nieodebranych połączeń od Harr'ego, El, Dan, Liama, Nialla. Louisa, ale też dało mi dużo do myślenia iż nie było połączeń od Rox ani Zayn'a. Co się stało napewno.
- Jess sprawdź swój telefon.- powiedziałam kasując wszystko to co mi przyszło.
- O mój boże !- krzyknęła patrząc na telefon.
- Co się stało ?
- Oni ciągle do nas dzwonili.
- Dobra chodź , zjemy śniadanie i pojedziemy.- powiedziałam ciągnąc ją na dół, gdzie zjadłyśmy po kilka kanapek i oczywiście po jeden tabletce i kawie.
- Jedziemy ?- spytałam się dziewczyny, która ubierała buty.
- Tak.- odpowiedziała prostując się. Obie ruszyłyśmy do mojego cudeńka i wsiadłyśmy.
W połowie drogi dostałyśmy obie sms'a " Jeśli to czytacie to jedzcie do szpitala, jest w nim ... "...



No to mamy 12 ;) Pisałam go ja Rox, ponieważ Jess ostatnio nie ma weny , czasu i dlatego. Mam nadzieję iż się spodoba. Starałam się pisać bez błędnie ,ale jak coś to przepraszam za wszystkie literówki. Tak samo przepraszam za powtórzenia i za to iż tak późno został dodany, lecz nie miałam ostatnio czasu na napisanie go. Jestem oczywiście otwarta na waszą krytykę i miłe słowa. Odpowiedź cie też na te pytania : Czy Liz dobrze zrobiła dając Jess narkotyki ? Co się działo przez niepamiętną noc ? Kto wylądował w szpitalu, Rox czy Zayn , może kto inny ? To myślę że już w następnym rozdziale ,ale napiszcie w komentarzu jak przypuszczacie. No to zapraszam was do komentowania i czekajcie na kolejny z perspektywy Roxy. Kocham was- Rox ♥

piątek, 5 kwietnia 2013

Rozdział 11.

31 grudnia
Jess

Niestety ze względu na chujową pogodę do UK wracamy dopiero dziś. Na całe szczęście jesteśmy już w samolocie i w Londynie powinniśmy być koło godziny 15, więc nie jest źle. Spędziliśmy w Polsce parę miłych dni. Było dość ciekawie, nie mogę zaprzeczyć. Cieszę się natomiast, że W KOŃCU zobaczę moich przyjaciół i będę mogła każdego z nich przytulić. W końcu jednak nie widzieliśmy się prawie 2 tygodnie. Dla mnie to strasznie długo, tęsknię za nimi. Tęsknię za każdym z nich. Brakuje mi tego wszystkiego. Dziś chce się bawić tylko i wyłącznie z moimi przyjaciółmi i moim chłopakiem. To z nimi chce spędzić tę wyjątkową noc i kolejny, nowy rok.
[...]
Byłam niemalże pewna, że wszyscy już siedzą w rezydencji chłopaków i czekają na nas. Wynajęliśmy taksówkę i podjechaliśmy do mojego domu, byśmy mogli zostawić walizki. Następnie poprosiliśmy kierowcę, by zawiózł nas do domu chłopaków. Dotarliśmy tam po około 10 minutach. Stanęliśmy pod drewnianymi drzwiami i czekaliśmy aż któraś z szanownych dup raczy otworzyć nam drzwi.
-AAAAAAA !-drzwi otworzył nam Tommo i zaczął wrzeszczeć na nasz widok, a następnie utulił nas mocno. Szczerze ? Zabrakło mi powietrza i sądziłam, że Pan Marchewka mnie udusi.
-Lou-próbowałam odepchnąć chłopaka od siebie. Udało mi się.
-Wybacz Jess. Po prostu cieszę się, że nareszcie jesteście z nami-uśmiechnął się brunet i w trójkę ruszyliśmy do salonu, gdzie przywitaliśmy się z pozostałą trójką oraz z El i Dan.
-Sądziłam, że Roxy z wami będzie-poruszyłam ten temat, kiedy wszyscy już się uspokoili.
-Ehh .. jej babcia ma dziś urodziny i poszła na cmentarz-odpowiedziała dość smutno Danielle.
-Wiem, że to dla niej ważne, ale mamy Sylwestra i musimy się bawić !-krzyknął Hazz.
-Znajdę ją-odezwałam się i wyszłam. Złapałam taksówkę i pojechałam na cmentarz. Nie mylili się. Siedziała dokładnie przy grobie babci.
-Hej-szepnęłam siadając obok niej na ławce. Nagle ożywiła się, podniosła głowę i spojrzała na mnie wielkimi, świecącymi od łez oczami, a następnie wtuliła we mnie.
-Tęskniłam-zaczęła płakać.
-Ja również-przytuliłam ją mocniej.
-Tak się cieszę, że nareszcie tu jesteś-uśmiechnęła się.
-Rox .. wiem, że to dla Ciebie trudny dzień, ale .. mamy Sylwestra i ..-próbowałam ją przekonać.
-W porządku, takiej okazji nie przepuszczę-uśmiechnęła się.-Dawno Cię nie widziałam, nie mogę odmówić.-wstałyśmy i pieszo doszłyśmy do mojego domu. Napisałam do chłopaków, że wszystko jest okej i tak dalej. Dochodziła godzina 16. Postanowiliśmy iść na 20 do naszego ulubionego klubu, więc czasu było tak naprawdę niewiele. Zrobiłyśmy sobie najpierw kawę i usiadłyśmy przed telewizorem opowiadając sobie swoje historie z ostatnich dwóch tygodni. Mogłybyśmy przegadać całą noc, ale czasu nie miałyśmy dużo. Tak się rozgadałyśmy, że nie zauważyłam nawet tego, iż jest już 19. Szybkim krokiem poszłyśmy na górę i zaczęłyśmy grzebać w mojej garderobie. Między naszą wagą i wzrostem nie było dużej różnicy, więc rozmiar nosiłyśmy praktycznie ten sam. Dlatego też często pożyczałyśmy od siebie ciuchy. Gdy już wybrałyśmy jakieś ubrania pobiegłyśmy do łazienki i zrobiłyśmy lekki makijaż. Żadna z nas nie była fanką robienia tapety, dlatego stawiałyśmy na naturalność.
-Za dwie minuty ósma-usłyszałam głos mojej przyjaciółki, która siedziała na łóżku z telefonem w ręku. Ja jeszcze próbowałam ogarnąć jakoś moje włosy. Punkt ósma podjechała po nas limuzyna chłopaków. Dziewiątka przyjaciół, Sylwester, najlepszy klub. Czego można chcieć więcej ? Jakieś pół godziny zajęła nam droga do ekskluzywnego klubu. W drodze i tak wypiliśmy jeszcze dwa szampany na rozgrzewkę. Lubiłam imprezować w tym miejscu. Niestety chodziłyśmy tu tylko z chłopakami, bo by się tu dostać, trzeba było mieć nazwisko. Nie wpuszczali tu żadnych pijaków, dziwek, czy zwykłych ludzi. Same gwiazdy i ich przyjaciele, czy rodzina. Właśnie dlatego mi się to podobało. Możnabyło się miło zabawić, ale bez żadnych incydentów, problemów. Gdy weszliśmy do klubu od razu zajęliśmy 9-cio osobowy stolik i zamówiliśmy po drinku. Po trzech drinkach poszłam tańczyć razem z Danielle, ponieważ Eleanor i Rox się rozgadały. Oczywiście muszę powiedzieć, że uwielbiałam tańczyć i wychodziło mi to. Tak samo Danielle. W końcu to profesjonalna tancerka. Po czterech piosenkach we dwójkę poszłyśmy do baru po kolejne drinki.
-Cześć-usłyszałam głos jakiegoś chłopaka, który siedział obok. Okazało się, że to Conor Maynard we własnej osobie.-Jess i Danielle, prawda ?-uśmiechnął się do nas chłopak i podał nam rękę.
-A Ty Conor-wybełkotałam ledwo szczerząc się.
-Skąd nas znasz ?-zaciekawiła się Danielle.
-Jesteście dziewczynami Zayn'a i Liam'a-odpowiedział, a po chwili dołączył do nas Harry.
-Conor !-krzyknął loczas widząc Maynard'a i przytulili się "po męsku".-Widzę, że poznałeś nasze przyjaciółki-Styles objął mnie i Danielle ramieniem i szczerzył się jak idiota.
-Musisz mu wybaczyć, jest trochę wcięty-zaśmiałam się.
-Wiem coś o tym, nie pierwszy raz jestem z nim na imprezie-puścił nam oczko. Pożegnaliśmy się z Conor'em i ja z Dan zaciągnęłyśmy Styles'a na parkiet. Tak naprawdę, to tylko loczas tańczył. Zayn i Louis pili, Liam rozmawiał z El i Rox, a Niall .. Niall tańczył owszem, ale na stole. Biedaczek .. na niego alkohol źle wpływa.
-Ile wypił ?-wskazałam na Horan'a, kiedy nasza trójka wróciła do stolika.
-Siedem-odezwała się Eleanor.
-To ja wipiłam 10, a trzymam się lepiej od niego-zaczęła śmiać się z blondaska Roxy.
-Jess, Jess, Jess-Horan zszedł ze stołu i klęknął przede mną.
-Ogarnij się blondasku-wszyscy zaczęli się z niego śmiać.
-Ko ko ko ko kocham Cię Jess-wybełkotał zjarany Niall.
-Też Cię kocham pijaku-przytuliłam się do mojego przyjaciela. Złapałam go pod ramię, a Danielle złapała pod drugie. Zayn wziął go za nogi, a Louis podtrzymywał mu głowę. Reszta patrzyła na nas rozbawiona, a my nieśliśmy biednego Horan'a do łazienki.
-Wchodzicie ?-zapytał Louis szczerząc się chytro i pokazując nam znaczek "męska toaleta".
-No raczej-odpowiedziałyśmy zgodnie z Danielle i wnieśliśmy blondyna do łazienki. Położyliśmy go delikatnie na podłodze, a ten od razu podpełznął do kibla i zaczął wymiotować.
-O fuu-zaczął piszczeć Louis. Jak dziewczynka normalnie. Danielle wróciła do stolika, a ja z chłopakami patrzyłam, jak Horan wymiotuje.
-A Ty co, unikasz mnie ?-zapytał Zayn. Był już ostro wcięty i zachowywał się jak debil, jak zwykle. Zagryzł kusząco wargę i przysunął mnie do ściany patrząc mi prosto w oczy. Zaśmiałam się z niego, a po chwili chłopak wpił się w moje usta oddając namiętny pocałunek.
-Horan, rzygaj szybciej, bo oni chcą tu uprawiać sex !*-usłyszałam krzyk Louis'a i z moim chłopakiem zaczęliśmy tarzać się po podłodze przez słowa Lou.
-Ja chce popatrzeć !-darł się Niall patrząc na nas, a z jego ust co chwila wychodziły bełty.
-Może zawieziemy go do domu ?-zaproponowałam patrząc z przejęciem na Lou i Zayn'a.
-Skarbie, nie ma nawet północy, obiecuję, że po Nowym Roku go odwiozę-Lou zrobił  ten swój "krzywy wzrok" i objął mnie ramieniem.
-Nie ty, tylko Liam-walnęłam go łokciem w brzuch, przez co Tommo zrzygał się na podłogę.
-No kurwa, no nie !-krzyknęłam z bezradności, a potem zaczęłam się śmiać.-Jesteśmy na imprezie ponad 3 godziny, a wy już zalaliście się w trupa.-chłopacy ogarnęli się i jakoś doszliśmy w końcu do stolika. Na całe szczęście było za 3 północ.
-Liam, po północy od razu odwozisz do domu Niall'a i Louis'a-nakazałam, na co chłopak posłusznie przytaknął. Wyszliśmy wszyscy na dwór i odliczaliśmy.
-Widzieliście Zayn'a ?-pytałam wszystkich przejęta. Byliśmy w ósemkę, a mojego chłopaka nie było z nami. 8 !!! -usłyszałam. Odliczanie trwało. 7 .. 6 .. 5 .. 4 .. 3 .. 2 .. Byłam trochę smutna, że go tu nie ma, a jednocześnie przejęta. Gdzie nagle zniknął ? 1 .. 0 .. NOWY ROK !!! Wszyscy zaczęli krzyczeć. Poczułam, że ktoś mnie dotyka. Osoba obróciła mnie do siebie. To był Zayn.
-Tak bardzo Cię kocham-powiedział i złożył na moich ustach długi, czuły oraz namiętny pocałunek.
[...]
Liam odwiózł już Lou i Niall'a do domu. Na całe szczęście. Bałam się o nich, bo przesadzili. Oczywiście Zayn i Hazz wypili dwa razy tyle co oni, ale Ci chłopcy mają mocne głowy.
-Harreh, skarbie !-usłyszałam krzyki mojego chłopaka. Widziałam jak loczas podbiega do niego i wskakuje mu na barana. Biegali tak po całej sali, aż w końcu Styles upadł na ziemię, a mój chłopak potknął się o niego.
-Ej, a gdzie Roxy ?-zapytałam El i Dan widząc, że naszej czarnulki nie ma z nami.
-Liam też ją odwiózł, mówiła, że źle się poczuła-wyjaśniła Eleanor. Tak naprawdę wszyscy źle się czuliśmy. Nasze głowy były kompletnie rozjebane. Mimo tego, bawiliśmy się nadal. Do naszych rąk co chwila trafiały co raz to nowe drinki. Wszyscy byli po prostu zalani w trupa. Sama już nawet nie wiem ile wypiłam, ale było tego sporo. Wszyscy dużo tańczyliśmy, wygłupialiśmy się, robiliśmy z siebie idiotów. Tego nam właśnie brakowało, tego mi brakowało. Po tym, jak nie widzieliśmy się 2 tygodnie musiałam zabalować z moimi przyjaciółmi. Impreza jak najbardziej udana, bawimy się dalej. Chłopakom po prostu odbija. Zayn i Hazz. Tylko oni zostali. Zachowują się jak debile, chociaż to żadna nowość. Styles po Nowym Roku rzygał już 4 razy, całkiem nieźle. Byliśmy w klubie naprawdę długo, wróciliśmy gdzieś koło godziny 6.

1 stycznia

Obudziłam się z cholernie wielkim bólem głowy. To było nie do wytrzymania. Otworzyłam oczy i rozejrzałam się po pokoju. Byłam u Zayn'a. Rozpoznałam to pomieszczenie. Mój chłopak słodko spał, tyle, że był nago i nie był niczym przykryty. Przez jakieś 10 minut podziwiałam jego boską dupę, a następnie strzeliłam się w twarz. Podniosłam się i wyszłam z łóżka. Zrobiłam dwa kroki i już leżałam na podłodze. Zupełnie nie świadoma dlaczego się potknęłam. Otworzyłam szerzej oczy i zauważyłam śpiącego na podłodze, gołego Styles'a.
-KURWA !-krzyknęłam, a loczas się obudził.-Jesteś goły!-zaśmiałam się.
-Ty też-chłopak zrobił tą swoją "sexi minę", a ja od razu złapałam za koc, który leżał przede mną.
-Idiota-stwierdziłam.
-Aa !-usłyszałam krzyk i zauważyłam, że Zayn nie leżał już na łóżku, tylko na podłodze.-Niall, Ty idioto !-okazało się, że po drugiej stronie łóżka leżał goły Horan.
-CZEMU WSZYSCY JESTEŚCIE NA GOLASA !?-krzyknęłam.
-Nie wiem, ja byłem tu pierwszy-zaczął śmiać się Horan. Wszyscy ubraliśmy się i zeszliśmy na dół.
-Coś na bół głowy proszę-odezwał się Styles padając na blat w kuchni.
-Wyruchać Cię ?-zaproponował Louis.
-Spierdalaj człowieku-odpowiedział Harry i usiadł na krześle.
-Masz-Liam rzucił w niego paskiem tabletek na ból głowy. Każdy z nas wziął po cztery. Byliśmy w komplecie. Brakowało tylko dziewczyn, które zapewne siedziały u siebie.
-Dlaczego Niall i Harry leżeli na golasa u nas w pokoju ?-zapytałam Louis'a.
-Kiedy przywiozłem Niall'a od razu się rozebrał na dole i wszedł na górę. Pomyślałem, że zaśnie, więc mu nie przeszkadzałem. Najwyraźniej poszedł do was-wytłumaczył Liam.
-A Harry ?-zapytał Zayn.
-Możliwe, że wyruchał was przez sen. Najmłodszy, ale najbardziej zboczony-zaśmiał się Lou.
-Ogarnij się Louis, głowa mnie boli-Hazz rzucił w Tommo paczką płatków.
-Ty, a może to był trójkącik ?-odezwał się Niall.
-Za waszą nagość to już nie odpowiadam, bo wnioskuję iż robliiście to-zaśmiał się Payne.
-Zboczeniec-skwitowałam nabijając się z myśli Liam'a. Mimo, iż nie widziałam się tyle z przyjaciółmi, chciałam spędzić czas tylko z Zayn'em. Wzięłam więc tabletkę na ból głowy i skierowałam się na górę do pokoju mojego chłopaka, który zaraz przyszedł za mną.
-Wszystko mnie boli-jęknęłam.
-Kac morderca-odezwał się Zayn.
-Impreza była ..
-.. dziwna-dokończył za mnie.
-Chciałam powiedzieć ciekawa-wystawiłam mu język.
-Z tym się zgodzę-odpowiedział mój chłopak zachrypniętym głosem.
-Napij się-wskazałam na herbatę, która leżała na stoliku. Usiadł na fotelu i przyjżał się brązowej cieczy. Po chwili upił łyk gorzkiej herbaty.-Lepiej ?-zapytałam, a on zaczął coś cicho śpiewać.
-O kurwa-szepnął i spojrzał na mnie rozkojarzonym głosem. Jego głos .. brzmiał inaczej. Dość sexownie, ale dziwnie. Tak nie powinno być, nie mógł śpiewać.
-LIAM JEDZIEMY DO SZPITALA !-wydarłam się schodząc na dół.
-Ciąża ?-zapytał mnie uśmiechnięty Louis.
-Niall właśnie ..-zaczął Hazza.
-Zayn właśnie ..-zaczęłam w tym samym momencie co on.
-Niall ma jakiś problem, słabo mówi-odezwał się Liam.
-Zayn tak samo-odpowiedziałam.
-Jedziemy do szpitala-szepnął przejęty Liam. Po około 20 minutach w czwórkę byliśmy na miejscu. Zadzwoniłam jeszcze po Dan i El, by przyszły do domu chłopaków, bo .. no proszę was .. Hazza i Lou na kacu .. Wiadomo.
-Cóż, wychodzi na to, że u Niall'a to nic poważnego-uśmiechnął się do nas lekarz.-Za dwa dni powinno mu przejść, nie martwcie się-dodał, a Horan wrócił do nas.-Jednak przypadek Zayn'a jest dość ciężki-stwierdził.
-Jak to ?-zaniepokoiłam się.
-Co mu jest ?-zapytał Liam.
-Tu już nie chodzi o chrypkę, czy o to, że za dużo wypił. Zayn ma ..-przełknął ślinę i przestał mówić.
-Proszę powiedzieć-nalegałam.
-Przykro mi to mówić, ale Pan Malik ma raka, problemy z sercem, konieczny jest przeszczep..-odezwał się w końcu i odszedł od nas.
-Zaraz !-krzyknęłam i dogoniłam go.-Czy to aż tak poważne ?
-Konieczna jest operacja-stwierdził.
-Czy może przez to umrzeć ?-zaciekawiłam się.
-Jeśli nie zgodzi się na operacje - nie wykluczone-odpowiedział i zniknął za drzwiami. Cofnęłam się do ściany i zsunęłam się na podłogę. Zaczęłam płakać. Właściwie .. dobrze, że tu przyjechaliśmy, bo wykryto mu zupełnie coś innego, jednak .. gorszego. Mój chłopak ma raka .. Dlaczego !? Dlaczego akurat on !? Rozumiem, może jest uzależniony od papierosów, ale żeby to było aż tak poważne ? Nie sądziłam, że to może mu tak szkodzić.
-Jess-chłopacy usiedli obok mnie i obaj przytulili mnie mocno.-Będzie dobrze-szepnął Niall.
-Skąd możesz to wiedzieć ?-zapytałam patrząc na niego przez zaszklone oczy.
-Po prostu 'bracia' wiedzą takie rzeczy-uśmiechnął się Liam. Wstałam i skierowałam się do sali, w której leżał Zayn. Dowiedziałam się od lekarza, że musi zostać jeszcze parę godzin na badania i jeśli się zgodzi - ustalić datę operacji.
-Zayn-szepnęłam naprawdę cicho wchodząc do sali. Zauważyłam mojego chłopaka, który siedział na łóżku operacyjnym i gładził rękę, na której były tatuaże. Podniósł głowę i wstał. Szybkim krokiem podszedł do mnie i przytulił mnie mocno do siebie.
-Będzie dobrze-powiedział i pocałował mnie w głowę.
-Wszyscy tak mówią-zaszydziłam z jego słów posyłając mu uśmiech pełen pogardy.
-Przepraszam, że Ci to robię .. przepraszam, że zmusiłem Cię do płaczu, że przeze mnie cierpisz. Przepraszam, że przeze mnie masz problemy, że będąc ze mną wiele ryzykujesz-spojrzał mi w oczy.
-Lubię ryzyko-uśmiechnęłam się lekko.-I kocham tylko Ciebie-dodałam i wtuliłam się w niego ponownie.
-Więc pewnie nie będziesz zadowolona, gdy Ci coś powiem-oderwaliśmy się od siebie, a ja patrzyłam na niego z uwagą.-Muszę zdecydować się na operacje, konkretnie przeszczep serca-wyjaśnił. Nagle coś we mnie pękło.-Jeśli odmówię, umrę, jeśli się zgodzę .. cóż .. szans na przeżycie jest jakieś 30 %, operacja może się nie powieść-dodał. Spojrzałam mu prosto w oczy i rozpłakałam się jak małe dziecko. Ujęłam w dłonie jego twarz i wpiłam się namiętnie w jego usta tak, jakby był to nasz ostatni pocałunek.
-Tak bardzo Cię kocham-szepnęłam. Rozkleiłam się kompletnie. To nie do wiary. Dlaczego to spotkało akurat jego ? Nas ? Dlaczego ? Byłam przybita. Cała radość ze mnie uciekła. Uczucia odeszły. Obowiązki również. Liczyło się teraz tylko jedno. On. On i jego życie. Życie, które tak bardzo kocham, które sprawia mi tyle radości, za które jestem gotowa zginąć. Życie którego potrzebuje. Życie, bez którego moje życie nie ma żadnego sensu.
-Jak bardzo mnie kochasz ?-zapytał.
-Najbardziej na świecie-pocałowałam go.
-Przepraszam, że Ci to robię-uronił łzę.
-Niczego mi nie robisz jasne ? Przestań się obwiniać-pogładziłam jego twarz.
-A co jeśli umrę ? Nie chce, byś została sama-spojrzał mi w oczy.
-Nie zostanę sama, bo nie umrzesz-uniosłam kąciki ust lekko do góry.
-Skąd ta pewność ?
-Po prostu to wiem-przytuliłam się znów do niego.




cześć misiaki ! ;) mam dla was 11 rozdział. dość długi chyba .. (jak to chyba ? fchuj długi, macie się cieszyć !), hahahahah :) ale serio. pisałam go z przerwami, tak 3 dni. włożyłam w niego naprawdę kawał serca i szczerze mówiąc i się nie chwaląc bardzo podoba mi się ten rozdział. co sądzicie o tym ? co sądzicie o ostrej imprezie ? :) co sądzicie o chorobie Zayn'a ? :(
*podkreślone zdanie*-chciałam wam powiedzieć, że ten tekst wzięłam z mojej chorej głowy i strasznie mi się spodobał i zaczęłam normalnie sikać, kiedy to napisałam, nie wiem czemu !
mam nadzieję, że rozdział się podoba i należycie go skomentujecie ;)
12 - Liz - piszę go ja ;p do napisania więc ;) - Jess :)

wtorek, 2 kwietnia 2013

Rozdział 10.

Roxy
30 grudnia




Obudziłam się gdzieś około godziny 13:00. Wow, ale długo spałam, a w dodatku obudziłam się wtulona w Niall'a. Spojrzałam na niego. Aww tak słodko wyglądał. Jakie to ja mam szczęście iż on i chłopacy pojawili się w moim życiu. Pewnie gdyby nie Jess, gdyby nie poznałbym ich, już dawno bym była na drugim świecie, bo bym psychicznie nie wytrzymała tego bólu. Powoli wygramoliłam się z objęć z chłopaka, podeszłam do jego szafki i na skrawku papieru napisałam : Poszłam do siebie. Roxy ;* Następnie w jego łazience poprawiłam się i udałam się do salonu gdzie siedziała Dan i Liam oglądając coś.
- Wychodzisz już ?- spytała brunetka.
- Tak.- powiedziałam krótko, następnie pożegnałam się z nimi i biegiem udałam się do siebie. Tam wzięłam prysznic, przebrałam się w czarne rurki, bokserkę i na to założyłam dżinsową koszulę, włosy zaś lekko rozpuściłam i gotowa przeszłam do kuchni gdzie zjadłam jogurt i ponownie udałam się do salonu gdzie zagościłam na dość dłuższą chwilę oglądając jakieś filmy, niestety przerwał mi dzwonek do drzwi. Wstałam i otworzyłam je. W nich zastałam jakąś kobietę.
- Roxana Wilson ?- spytała z nadzieją.
- Eeee tak.- powiedziałam patrząc na nią jak na idiotkę.
- Chciałabym zaprosić cię na urodziny mojej córki.- powiedziała podając mi zaproszenia. - Jak byś mogła przekaż do jeszcze komuś ze swoich znajomych. Dzięki. Cześć.- powiedziała i odeszła zostawiając kilka papierowych zaproszeń. Dziwna ona.- pomyślałam i zamknęłam drzwi. Otworzyłam jedną z kopert i olśniło mnie. Na zdjęciu w środku była ta brunetka, która spodobała się wczoraj Harre'mu. Pewnie się ucieszy gdy dam mu je. Szybkim ruchem zabrałam zielonkawą kurtkę z wieszaka, zamknęłam pokój i udałam się w stronę willi chłopaków. Z uśmiechem na twarzy zapukałam do drzwi.
- Hej.- powiedziałam do Louis'a, który gdy widząc mnie szeroko się uśmiechną i lekko mnie przytulił.
- Siemka.- odpowiedział i wpuścił mnie do środka. Tam zdjęłam kurtkę i weszłam do salonu gdzie znajdowała się cała reszta włącznie z Harry'm.
- Harold mam dla ciebie prezent.- pisnęłam, a całą reszta spojrzałam na mnie.
- O co chodzi Rox ?- spytał patrząc na mnie jak na idiotkę.
- Proszę.- powiedziałam podając mu zaproszenie. Resztę kartek położyłam na stole by oni też mogli zobaczyć.
- Jaja sobie robisz. Skąd to masz ?- spytał bardzo zaskoczony wręcz szczęśliwy.
- Jakaś kobieta, wnioskuję iż matka tej całej dziewczyny przyszła do mnie i po prosiła byś my tam przybyli.- powiedziałam wzruszając ramionami i siadając na rogu kanapy.
- Dzięki, dzięki, dzięki.- zawył szczęśliwy Harry mocno mnie przytulając.- Jesteś wspaniała.- powiedział całując mnie w policzek. Zaśmiałam się cicho i spojrzałam po reszcie. To już jutro, sylwester i urodziny nieznajomej. Czy pójdę ? Może. Czemu może ? Jutro są też urodziny mojej zmarłej babci. I wtedy nagle posmutniałam.
- Ej Rox co się dzieje ?- spytała Dan kładąc dłoń na moją dłoń.
- Nic, wszystko w porządku.- mruknęłam posyłając jej lekki uśmiech.
- Roxy ?- zaczął Niall
- Tak ?- spytałam patrząc w jego niebieskie tęczówki.
- Pójdziesz ze mną do sklepu ?- spytał robiąc minę al'e kota ze Shreka. Cicho się zaśmiałam i energicznie kiwnęłam głową. Blondyn wstał i ciągnąc mnie za rękę ruszyliśmy do sklepu, po drodze zabierając moją kurtkę.
- Roxy idziesz jutro na tą imprezę ?- spytał w drodze do upragnionego budynku. Chłopak miał dziś na sobie czarne rurki i szarą bluzkę,czarną bluzę, do tego białe conversy.
- Nie wiem. Może.- powiedziałam zaciągając się świeżym powietrzem. Dziś na dworze było dość ciepło, śnieg powoli znikał.
- Czemu może ?
- Nie wiem co będzie jutro Niall.- zawyłam patrząc na jego wyraz twarzy.
- Nie wnikam.- powiedział lekko zawiedzony.
- Niall tu nie chodzi o to iż nie chce ci powiedzieć, tylko ja nie wiem serio ci będzie jutro, po za tym moja babcia ma jutro urodziny. Pasuje ją odwiedzić na grobie.- zawyłam robiąc grymas.
- Mogłaś powiedzieć od razu.- powiedział mocno mnie przytulając.

Chwile później Nialler woził mnie wózkiem po całym sklepie wrzucając do niego co popadnie. Ja zaś śmiałam się w niebo głosy i kurczowo trzymałam się wózka by nie wypaść.
- Patrz żelki. Mnóstwo żelek !- krzyczał blondyn na widok całej gabloty przeróżnych żelek. Gdy tylko tam podjechaliśmy wysiadłam z pojazdu i zaczęłam się rozglądać, a mój przyjaciel za ten czas zamówił po 0.5 kilka po każdym. Ja na ten widok padłam.
- Niall ty zwariowałeś.- powiedziałam kiedy próbował wepchnąć kolejno woreczki, worki do wózka.
- Nie śmiej się, tylko pomóż mi to zapakować, a może dostaniesz nagrodę.- zawył ruszając śmiesznie brwiami. Wybuchłam ponownie śmiechem i pomogłam mu zapakować. Potem już udaliśmy się do kasy gdzie chłopak zapłacił za wszystko. Kolejno próbowaliśmy doczołgać zakupy do ich domy, jednak było ich tak dużo i były tak ciężkie, że z ledwością ja podnosiłam dwie.
- Ja już nie mogę.- warknęłam siadając na środku chodnika z zakupami.
- Ja tak samo.- powiedział zmęczony blondyn i usiadł obok mnie. - I co teraz ?- spytał gdy odsiedzieliśmy w ciszy chyba z 15 minut.
- No musimy dojść wreszcie.- zawyłam smutno, po czym oboje wstaliśmy i ponownie zaczęliśmy wlec niezdarne reklamówki. - Mogliśmy ukraść ten nędzny wózek.- powiedziałam kiedy doszliśmy do ich domu. Jak tylko oboje weszliśmy rzuciliśmy się z hukiem na podłogę.
- Co wam się stało ?- spytała El stając przed nami.
- Boże co wy , wykupiliście cały sklep ?!- krzyknął Liam dźwigając zakupy.
- Ta raczej połowę gabloty żelek.- zawyłam wstając.- Niall ja już będę się zbierać.- powiedziałam po prawiając swój strój.
- No przed chwilą przyszłaś , zostań.- powiedział trzymiąc się mocno moje nogi.
- No ok, tylko puść moją nogę.- warknęłam śmiejąc się. Zdjęłam z siebie kurtkę i buty, a następnie weszłam do kuchni gdzie siedział Liam, El i Lou.
- Co tam ? Jak tam ?- powiedziałam śmiejąc się, a oni patrzyli na mnie jak na idiotkę.
- Horan czym żeś ją tak naćpał ?- krzyknął Tommo podchodząc do mnie i tykając mojego czoła.
- Sama się nażarła colowych żelków.- odkrzyknął wchodząc ku nam do pomieszczenia.
- No to wszystko wiadome.- zaśmiałam się Payne rzucając we mnie woreczkiem jakichś żelków.
- Aauuuaaa.- powiedziałam z sarkazmem. Reszta wybuchła śmiechem.- Nie rozumiem was.- zawyłam, po czym zabrałam ulubione Niall"a żelki i uciekłam do salonu.
- ZŁODZIEJKA !- krzyczał blondyn , potem już tylko wpadł na kanapę, usiadł na mnie i zaczął mnie gilgotać.
- Niall przestań !- krzyczałam pomiędzy śmiechem. Na moją prośbę chłopak zszedł ze mnie i odebrał swoją nagrodę, po czym wszystko wpierdzielił do buzi i żuł.
- Koczkodan.- powiedziałam cicho.
- Coś ty powiedziała ?- spytał patrząc się na mnie dziwnie.
- Nic, Zdawało ci się.- odpowiedziałam szybko i zrobiłam dziwną minę. On na to się zaśmiał i dalej jadł i się nie podzielił. Do samego wieczora oglądałam u nich filmy i gdy wybiła 22 chciałam iść do domu jednak te pajace mianowicie Lou i Niall nie chcieli mnie wypuścić.
- Ale ja chcę do domu !- krzyknęłam oburzona kiedy ci zatarasowali drogę.
- Jest późno.- powiedział blondyn i skrzyżował ręce.
- Ale nie mam piżamy.- fuknęłam tupiąc nogą.
- Dam ci koszulkę.- powiedział ponownie Niall.
- Ale za to jutro ty u mnie śpisz.- powiedziałam mrużąc oczy na blondynka. On podskoczył lekko i pociągnął mnie w stronę jego pokoju, gdzie dał mi koszulkę z napisem HORAN HUG i zaprowadził mnie do łazienki. Tam wzięłam prysznic i ubrana jedynie w bieliznę i jego koszulkę położyłam się obok niego i zasnęłam z nadzieją na lepsze jutro...


Mamy 10. Jej ale już dużo :) Rozdział nie wyszedł szczerzę mówię. Jest do BANI xd. Starałam się to jest najważniejsze. Dziękuję za wszystkie miłe, nie miłe komentarze. To daje mi ochoty do pisania. Dziękuję wspaniali ludzie ;* Jak myślcie co jutro się wydarzy ? Czy Roxy pójdzie tam ? Co u Harr'ego ? Co przyniesie SYLWESTER ? A zbaczając co łączy Rox i Niall'a ? Proszę o odpowiedź. Dziękuję za wszystko. Wasza Roxy ;* P.S. rozdział pisany na szybko <3