środa, 27 marca 2013

Rozdział 9.

Liz
29 grudnia



Już jutro sylwester i moje urodziny. Najgorszy dzień jaki może być.  Miałam go spędzić tak jak co roku z tatą, ale jak przypominam matka bardzo się upiera. Nigdy i tak się mną nie przejmowała to czemu miała by się przejąć, że mi nie pasuje spędzenie z nią tego dnia ? To nie do końca prawda, bo i tak pewnie pójdę na imprezę czy coś, więc nie będę z nią.
Wstając z łóżka odnalazłam na podłodze laptop i zaczęłam oglądać różne strony, twitter, pocztę, facebooka, którego miałam z przymusu i jeszcze inne stronki. Gdy tylko skończyłam rozejrzałam się po swoim pokoju gdzie panował istny chaos. Zaśmiałam się na tej widok, wszędzie ubrania, pudełka po pizzy, torby, buty, papierki, kartki, gdzieś w koncie była gitara i jeszcze inne mało ważne przedmioty. Powoli wstałam z łóżka i udałam się do garderoby, gdzie wzięłam przygotowany zestaw i udałam się z nim do łazienki. Tam odprężyłam się dość długą kąpielą, po czym wysuszyłam włosy, nałożyłam makijaż i ubrałam to. Następnie wypsikałam się perfumami i weszłam ponownie do swojego pokoju, skąd zabrałam telefon i spojrzałam na godzinę, było już grubo po 14. Ciekawe czemu mnie matka nie obudziła. Znowu się zaśmiałam i zbiegłam na dół gdzie zastałam pustkę.
- Ohohoh coś się szykuje.- mruknęłam do siebie. Czemu tak sądzę ? Bo matka jest codziennie w domu, nigdy prawie nie wychodzi, bo pracuje tu za biurkiem. Szybki korkiem weszłam do kuchni gdzie znalazłam śniadanie i kartkę. "Musiałam wyjść, wrócę wieczorem Mama xx " - No dobra to jest dziwne.- zawyłam znowu sama do siebie i zaczęłam konsumować przygotowane śniadanko. Gdy skończyłam ubrałam buty, czapkę i kurtkę, zamknęłam dom i ruszyłam w stronę parku, gdzie zawsze spotykała się zawsze nasza BANDA. Jak tam doszłam niestety nikogo nie było, więc wyciągnęła telefon i zaczęłam dzwonić do Davida, przewodniczącego naszej paki.
- Siemaa.- powiedziałam
- No kurdee, hej.- powiedział Dav śmiejąc się.
- Gdzie jesteście ?
- Skatepark a co ?
- Zaraz będę.- zawyłam rozłączając się.
 Ruszyłam w tam tym kierunku z lekkim uśmiechem i z takim doszłam.
- Siemaa !- krzyknęłam by mnie zauważyli.
- Ooo kurde ty tu ?- krzyknął Lulu i mocno mnie przytulił.
- No ja też za tobą tęskniłam.- zaśmiałam się witając z resztą.
- Co tak wcześnie wróciłaś ?- spytał John.
- Matka.- powiedziałam wzdychając.
- A no właśnie, no bo skoro jesteś dziś jest melanż u Lulu.- powiedział David.
- Będę.- zawyłam posyłając im uśmiech.
- Ej a w ogóle to jak było u ojca ?- spytała Martha, druga dziewczyna w naszej mafii.
- Tak jak zwykle, tylko kurde spotkałam w samolocie pieprzonego lalusia, który się mnie upieprzył.- powiedziałam kiwając głową. Reszta tylko wybuchła śmiechem...

Po kilku godzinach śmiechu, zabawy, gadania każdy udał się w swoją stronę by przygotować się na bibe u Juju. Brałam właśnie prysznic kiedy usłyszałam iż woła mnie matka.
- Lizz !- krzyczała
- Co ?!- odkrzyknęłam owijając się ręcznikiem.
- Wybierasz się gdzieś ?!
- Tak !- krzyknęłam ostatni raz, szybko ubrałam czystą bieliznę, a potem to, włosy lekko pofalowałam, zrobiłam dość mocny makijaż, następnie ubrałam buty, czapkę i kurtkę ze skóry i razem z telefonem z biegłem na dół gdzie zastałam mamę.
- Mogę wiedzieć gdzie wychodzisz ?- spytała stojąc w drzwiach od kuchni.
- Do kolegi.- mruknęłam idąc do drzwi.- Nie wiem kiedy wrócę.- zawyłam jeszcze na pożegnanie i ruszyłam. Na dworze było już ciemno, no tak przecież już jest po 20. Przyśpieszyłam kroku i już po chwili byłam. Oczywiście jego dom był ogromny. Rodzice jego wyjeżdżali w delegację, więc nie wiedzieli, że chłopak organizuje w ich domu najlepsze domówki. W środku była już masa ludzi pijanych, naćpanych, spoconych i jeszcze innych. Te klimaty tylko dla mnie. Zdjęłam kurtkę i wrzuciłam do szafy Juju, po czym ruszyłam do baru gdzie zapewne stał Juju. Chłopak jest brunetem, dość przystojnym i okropnie bogatym, co mnie od niego odpychało. Gdy już znalazłam się przy barze nikogo znajomego tam nie spotkałam. Nie przejęłam się tym tylko zabrałam jeden z zielonych napoi i wypiłam za jednym łykiem i tak było z 5 innymi. No przecież muszę się rozgrzać no nie ? Następnie już lekko wystawiona ruszyłam na parkiet gdzie razem z połową imprezowiczów zaczęliśmy się poruszać w rytm muzyki. To mi się podobało. Jednak brakowało mi smaku narkotyku. Wzięłam do ręki jeszcze jeden napój, po czym razem z nim wróciłam na parkiet znowu
ruszając się w rytm. Moje kocie ruchy nawet zwabiły jakichś przystojniaków, którzy próbowali zacząć
ze mną ich dziki taniec, lecz nie dziś. Dziś nie pójdę  do łóżka kiedy nie jestem w ogóle wystawiona, więc
przeprosiłam kolegów i udałam się do kąta salonu. Tam wzięłam jeden z woreczków, uklękłam przed stołem, zatkałam sobie jedną dziurkę od nosa i wciągnęłam dość długą kreskę. Potem jeszcze popiłam czterema drinkami i czułam już, że teraz mogę się bawić. Wyszłam na środek salonu i zaczęłam kręcić tyłkiem co ponownie zwabiło jakiegoś przystojniaka, który przylepił się do mnie co spowodowało iż nasze ciała się bardzo ocierały. Bardzo to nawet za lekkie określenie, my normalnie lepiliśmy się do siebie. Po skończonym tańcu oboje udaliśmy się napić jakiegoś procenta. Chłopak wziął kilka innych smaków i zmieszał w jedno co dało niesamowity wynik. wyszło coś bardzo kolorowego, wzięłam go do rąk i wypiłam rozkoszując się jego nieznajomym smakiem.
Bardzo spodobał mi się jego smak, jednak już po nim czuła iż już mnie ścina. Zaśmiałam się i pociągnęłam chłopaka na parkiet, gdzie oboje odwalaliśmy jakieś ruchy, które nie przypominały tańca, jednak pozwalały mi się wyżyć. Blondyn, bo serio nim był podał mi kolejną ciecz, z którą tańczyłam i lekko popijałam patrząc się na kolegę. Pociągał mnie, a ja jego. To było widać. Kiedy już wypiłam napój przyległam do niego co ponownie spowodowało ocieranie się naszych ciał. Ale najlepsze było to kiedy zjechałam tyłkiem w jego czułe miejsce, wtedy poczułam jak szybko stanął. To będzie krótki numerek. Razem z szanownym nowym " przyjacielem " udaliśmy się na górę gdzie weszliśmy do pierwszego lepszego pokoju. Szybko zamknęłam pokój i pchnęłam chłopaka na łóżko. Zdjęłam z siebie spodenki, po czym podeszłam do niego, usiadłam na nim okrakiem i od samych ust zjeżdżałam po jego intymne miejsce. Zaśmiałam się kiedy jego kolega ożył. Przyległam ustami do Grega, (jak to się przedstawił) on w tym czasie jeździł rękoma po moich plecach odpinając z tyłu zamek od gorsetu, który spadł i ukazał koronkowy stanik. Mężczyzna zaśmiał się, po czym ponownie wpił się w moje usta łącząc nasze języki. Pasowało mi to. To był taki inny, lepszy sex. Chwilę podroczyłam się z nim, po czym Greg lekko uniósł się, a ja poprawiłam za nim poduszkę coś tam bełkocząc, a on żeby mnie jeszcze bardziej podnieci lekko polizał mnie piersi i zagryzł stanik już po chwili puszczając. Nie powiem spodobało mi się to. Nie chciałam dłużej czekać, więc zdjęłam jego spodnie, bokserki i wzięłam jego kolegę do ust klęcząc przed nim. Ruszałam głową w przód i w tył by doprowadzić jego do mocnego podniecenia. Gregowi bardzo się to podobało, bo jęczał i przyśpieszał tępo moich ruchów lekko popychając moją głowę. Gdy już on powoli dochodził oderwałam się, a ten pchnął mnie na łóżko zdejmując przy tym mój stanik. Przyległ do mnie całując jak wariat. W tym samym czasie zdjął ze mnie moje koronkowe figi i rzucił je gdzieś w kont, a swoimi palcami wirował po moim intymnym miejscu. Lekko jęczałam między pocałunkami i wbijałam paznokcie w jego nagie pośladki. Nie długo potem Greg wszedł we mnie, jedną ręką trzymał się obramy łóżka, a drugą pieścił moje nagie piersi. Nasze łóżko przy naszym dość szybki tempie obijało się o ścianę robiąc hałas i zagłuszając moje jęki. Gdy mieliśmy dochodzić szybko założył prezerwatywę i ponownie we mnie wszedł i dokończyliśmy nasze dzieło. Chwilę tak poleżeliśmy, po czym ja wzięłam swoje ubrania i weszłam z nimi do łazienki w tym samym pokoju, wzięłam szybko prysznic, który orzeźwił mnie i pozwolił lekko wytrzeźwieć. Ponownie ubrałam ubrania, poprawiłam makijaż i ułożyłm włosy, następnie zeszłam na dół gdzie impreza trwała na dobre.
- O siema.- powiedział Dav.
- Hej.- mruknęłam całując go w policzek.
- Widzę iż jesteś już po dzikim sex'sie.- zaśmiał się Juju.
- Spadaj.- powiedziałam lekko uderzając go w ramię.
- Daj jej spokój.- powiedział David, po czym odszedł razem z nim, a ja zaś znalazłam Marthe, z którą wypiłam kilka drinków i wciągnęłam jedną kolejną kreskę. Teraz pewnie myślicie sobie iż zadaję sobie śmiertelną dawkę, ale na mnie to nic prawie nie działa, tylko na drugi dzień mam kaca i tyle. To mnie nie zabija, to mnie wzmocnia.
- Ej która z was wypije najwięcej ?- spytała Kat, kuzynka J. I po tych słowach każda wypiła jak najwięcej potrafiła. Gdy przyszła moja kolej dziewczyny nachylił się nad mną i z dwóch butelek zaczęły lać wódkę, która spływałam do mojego żołądka, ale także po twarzy.
- Haha Liz wypiłaś najwięcej.- powiedziała Marth. mocno mnie przytulając. Zaśmiałam się i usiadłam razem z nimi na kanapie gdzie wszystkie śmiałyśmy się z pijanych ludzi. Nagle M wyskoczyła na stół i zaczęła kręcić tyłkiem, po chwili i ja tam byłam i obie wywijałyśmy tyłkami, a ludzie zgromadzeni w około gwizdali i dopingowali nas. Śmiałam się tak i nagle straciłam równowagę i upadłam, a na mnie Martha co spowodowało iż złamałyśmy stół.
- Juju nas zabije.- zawyłam śmiejąc się.
- Ciiiii.- mruknęła pijana Mart. wstała nagle, po czym i mnie pociągnęła i udałyśmy się na dwór. Szybko zdjęłam z siebie ubrania i w samej bieliźnie wskoczyłam do basemu.
- Łuuhuuuhuuu- wydarłam się. Chwilę później obok mnie pływały inne osoby, a imprezowicze przenieśli się na dwór. Teraz to oni nas naprawdę zabiją.
- Idą tu.- powiedziała brunetka i zanurzyła się, ja jednak pływałam sobie śmiejąc się.
- Liz pojebało was ?!- krzyknął oburzony David. Ja nic nie odpowiedziałam tylko się zaśmiałam, a moja koleżanka wynurzyła się. - Wychodźcie.- rozkazał nam, wyszłam, bo wiedziałam iż mógł nam coś zrobić. Szybko założyłam na siebie ubrania i udałam się z wszystkimi do środka. Każdy po szedł do siebie, a ja ułożyłam się na fotelu i zasnęłam....


Mam nadzieję iż choć trochę się spodoba :) Przepraszam iż tak późno, no ale wiecie koncert JB, i emocje jeszcze nie opadły xd. Przepraszam za wszystkie powtórzenia, literówki i inne błędy. A i starałam się nie używać " Iż". Starałam się jakoś wczuć w klimaty nieposłusznej Liz. Myślę iż może jakoś was tym bardziej zainteresowałam :D Dziękujemy za miłe komentarze pod ostatnimy rozdziałami. Ten rozdział jakoś się nie wyróżniał, jednak jak myślicie jak odbędą się jej urodziny ? Czy znowu pójdzie na imprezę ? Czy może się coś zmieni ? Odpowiedzi w komentarzach. Wasza kochana Roxy całujee i ściska ;*

piątek, 22 marca 2013

Rozdział 8.

29 grudnia
Jess

Jesteśmy już w Polsce. Babcia miała urodziny, które szczerze spędziliśmy miło. Zayn'owi bardzo spodobało się w Polsce. Gdy tylko wyszliśmy na miasto było multum fanek. Mój chłopak przyznał, że dziewczyny z Polski są naprawdę wspaniałe. To miłe, że mówi tak w sposób o ludziach tak jakby mojego pochodzenia. Prawdopodobnie ja i Zayn jutro wrócimy do Londynu, a tata i Andy zostaną jeszcze w Polsce, ale na razie nic nie wiadomo. Zależy wszystko od lotniska. Strasznie się cieszę, że babcia i dziadek polubili Zayn'a. Mój chłopak jest bardzo rozmowny, znajduję z nimi co raz to nowe tematy. Cieszy mnie również to, że dziadkowie płynnie mówią po angielsku. Lepiej jest się nam dogadać. Ogólnie u mnie wszystko jest w jak najlepszym porządku. A u moich przyjaciół .? Tego powiedzieć nie mogę. Rox cały czas jest przybita po stracie dziadków - jedynej rodziny, która jej została. Do czasu. Strasznie żałuję, że nie mogę być przy niej. Podobno problem ma też Harry. Słyszałam, że w samolocie poznał jakąś dziewczynę, w której szaleńczo się zakochał. Ona podobno ma niezły charakterek. No, ale proszę was .. te miłostki Styles'a .? To nigdy nie wypali. Nie długo, dokładnie za 2 dni Sylwester. Mieliśmy spędzić ten dzień całą paczką, ale nie wiadomo jak to się potoczy. Już zaraz nowy, kolejny rok. Miejmy nadzieję, że lepszy. Nowy rok, cały spędzony z Zayn'em. Ja nadal nie mogę uwierzyć w to, że my jesteśmy razem. Byliśmy zawsze tylko dobrymi przyjaciółmi. Chociaż właściwie to on był mi zawsze najbliższy. Nie żałuję żadnej decyzji. A nasz przypadkowy pobyt w Paryżu ? Wyszedł nam tylko na dobre. Jeszcze w piżamie, nie budząc mojego chłopaka zeszłam na dół, do kuchni. Dochodziła godzina 15, a moja babcia jak to zwykle w południe coś piekła.
-Dzień dobry babciu-uśmiechnęłam się do niej i dałam jej całusa w policzek.-Co robisz ?-zapytałam.
-Właśnie piekę muffiny-odpowiedziała mi starsza kobieta.-Czekoladowe-dodała po chwili. Od razu na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Zawsze, gdy byłam mała, a babcia przyjeżdżała do nas, miała ze sobą słynne, czekoladowe muffiny. Przyglądałam się jej, kiedy z zamyśleń wyrwał mnie głośny dzwonek.
-Oj, to już ta godzina!-krzyknęła.
-Coś sie stało ?-byłam lekko zdezorientowana.
-Twoja kuzynka Natalie ma dziś mecz siatkówki, obiecałam, że będę, więc muszę się zbierać .. Jess, czy .. czy miałabyś może ochotę dokończyć to za mnie ?-wskazała na stół, na którym były przeróżne składniki, miski, foremki, mikser i inne.
-Jasne-odpowiedziałam bez namysłu.
-Dzięki kochana, wrócę za 2 godziny-uśmiechnęła się do mnie, chwyciła torebkę i wyszła z domu. Po chwili widziałam zbiegającego z góry dziadka. Pewnie też miał tam iść.
-Jess, też jedziemy na mecz, nie spal niczego-usłyszałam głos mojego taty, który wraz z Andy'm wychodził z domu. Czyli zostaliśmy sami. Tylko ja i Zayn. Jak obiecałam babci zabrałam się za robienie muffin. Jednak poddałam się, gdy tylko podeszłam bliżej stołu. Nie zostawiła mi żadnego przepisu.
-Kurwa-szepnęłam.
-Gdzie ?-usłyszałam czyjś głos i momentalnie się odwróciłam. Zauważyłam mojego chłopaka. Lekki zarost, niechlujnie ułożone włosy, oraz białe bokserki.
-Nie chodź tak po domu, chcesz, by moja babcia dostała zawału ?-zaśmiałam się.
-Słyszałem, że wyszła, to chyba nie przeszkadza Ci to-podszedł bliżej mnie i złożył na moich ustach delikatny pocałunek.-Co tu robisz ?-zapytał rozbawiony patrząc na bałagan w kuchni.
-Obiecałam babci, że dokończę muffiny. Idź się ubierz i masz mi pomóc !-wepchnęłam go na schody i wróciłam do kuchni. Po chwili Zayn zszedł na dół ubrany w czarne rurki, biały t-shirt i koszulę w kratę.
-Czyżby moja dziewczyna nie potrafiła piec ?-zaśmiał się.
-Oj spadaj-wystawiłam mu język.
-Masz szczęście, że mnie mama kiedyś uczyła-objął mnie od tyłu i położył głowę na moim ramieniu.
-To pomóż, sexu nie będzie-spojrzałam w jego oczy.
-Jakaś nagroda musi być-zagryzł wargę.
-Nie-spojrzałam na jego smutną twarz.-Może-powiedziałam po chwili.-Ej no co ? Przecież mogą wrócić w każdej chwili-walnęłam go w plecy i zabraliśmy się do pracy. Mój chłopak siedział na podłodze i wyciągał z dolnej szafki różne składniki.
-Będziesz wrzucać, na oko, dobra ?-usłyszałam.
-Tak-odpowiedziałam tylko i spojrzałam na okno.
-Łap jajko-usłyszałam. Byłam trochę zamyślona, więc mój zapłon był "doprawdy szybki". Usłyszałam tylko jak jedno z jajek roztrzaskuje się na ścianie.-Mówiłem Ci, łap !-zaczął się ze mnie śmiać. Podeszłam do szafki i samodzielnie wyciągnęłam 5 jajek, które wbiłam do ogromnej miski.
-Mąka!-krzyknął i rzucił z drugiego końca kuchni do mnie kilogramową paczką mąki. Na szczęście tym razem moje ręce były gotowe i złapałam paczkę mąki, która poprzez ściśnięcie otworzyła się i mąka wylądowała na mojej twarzy.
-Hahhaahha, jaka sierota!-słyszałam słowa Zayn'a.
-Naucz się rzucać idioto!-krzyknęłam. Zdenerwowana skierowałam się do łazienki, by wziąć prysznic. Szybko wysuszyłam włosy i w nowych ciuchach wróciłam do kuchni. Mój chłopak siedział sobie przy stole, pił kawę i pisał z kimś na telefonie.
-Skończyłem-uśmiechnął się, kiedy mnie zobaczył.
-Widzę-niedowierzałam.
-Właśnie piszę z Lou, gadamy o planach na Sylwestra-odezwał się po chwili, a ja usiadłam obok niego.
-Jestem tylko ciekawa, czy Rox da się namówić na imprezę-zamyśliłam się.
-Ja też. Wiesz .. chłopcy to idioci, nie dziwne, że ona czuje się jakoś "inaczej"-stwierdził. W sumie racja. Banda debilów, których kocham. Roxy nie jest przyzwyczajona do takiego towarzystwa. Dlatego tak niekomfortowo się czuje.
-Chce już wrócić i wiedzieć, że z nią wszystko w porządku.
-Na pewno się trzyma-uśmiechnął się do mnie i pocałował mnie. Wstaliśmy i skierowaliśmy się do salonu - na kanapę. Zayn położył się, a ja usiadłam na nim i zaczęliśmy się namiętnie całować. Chłopak błądził rękami po moich plecach, a ja patrzyłam w jego czekoladowe oczy oraz składałam pocałunki na jego ustach. Ściągnął ze mnie sweter, przez co pozostałam tylko w bokserce. Ja natomiast zerwałam z niego koszulę i rzuciłam ją na podłogę. Przytulił mnie mocniej do siebie, a nasze pocałunki stawały się jeszcze bardziej czułe. Zdjął ze mnie spodenki, a ja z niego koszulkę. Tak, to miało się stać. Sex w salonie u babci. Czy to nie brzmi pięknie ? Hahahhaha.
-Czekaj-Zayn wzdrygnął się i zaciągnął powietrzem.
-CIASTKA!-krzyknęliśmy oboje i jak oparzeni weszliśmy do całej zadymionej kuchni. Szukaliśmy gaśnicy. Zayn zaczął gasić lekki płomień, a ja pootwierałam okna. Udało się nam.
-Ekhem-usłyszałam i spojrzałam na drzwi od kuchni. Babcia, dziadek, tata i Andy. To musiało wyglądać zabawnie. Zadymiona kuchnia, spalone ciastka, "coś" z gaśnicy, ja w samej koszulce, oraz Zayn w samych spodniach.
-Mogliście robić to w kuchni, może ciastka by przetrwały-zaśmiał się dziadek.
-Michael-skarciła go babcia posyłając mu wrogie spojrzenie.
-To może my pójdziemy się ubrać-uśmiechnęłam się delikatnie. Wskoczyłam na barana Zayn'owi i poszliśmy do góry.
-Twoja babcia już mnie nie lubi-oboje zaczęliśmy się śmiać z zaistniałej sytuacji. Zayn poszedł wziąć prysznic, a ja usiadłam na łóżku i weszłam na tt.
"Cześć Jess" - przyszła do mnie wiadomość od Danielle.
Od razu wyłączyłam tt i weszłam na skype'a, by porozmawiać z przyjaciółkami.
-No cześć wam-pomachałam im.
-Wyglądasz jak po dobrym sexie-zaśmiała się El.
-Prawie.
-Jak to prawie ?-zdziwiła się Dan.
-Robiliśmy ciastka. Spaliliśmy kuchnie, bo ..
-..po prostu byliście zajęci sobą-dokończyła za mnie przyjaciółka z kręconymi włosami.
-Właśnie-uśmiechnęłam się.
-Babcia zadowolona-stwierdziła El.
-ojć bardzo. ale co u was ?-zapytałam.
-W porządku, ale kiedy w końcu się widzimy ?-zapytała Danielle.
-Mam nadzieję, że już jutro-uśmiechnęłam się.-A co u Hazzy ?-zaciekawiłam się przypominając sobie, jak dziewczyny opowiadały mi o tej jego "lasce".
-Jak to Harry ..-zaczęła El.
-..nie chce się poddać, a ta dziewczyna go naprawdę nie lubi-dokończyła za nią Dan.
-Chciałabym poznać dziewczynę, którą nie kręci Styles-uśmiechnęłam się zadziornie. To było naprawdę dziwne. Mój przyjaciel nie jest przecież głupi, czy brzydki. Jest przystojny, miły, opiekuńczy, zabawny, mądry .. Oczywiście jeśli komuś to nie pasuje jest po prostu Harry'm Styles'em z One Direction, ale wątpie, by ta twarda laska na niego leciała właśnie za to.-A jak się trzyma Niall ?
-Ostatnio spędza sporo czasu z Roxy-odpowiedziała Eleanor.
-Tak, co raz więcej ich łączy-uśmiechnęła się Dan.
-Z kim rozmawiasz ?-usłyszałam głos mojego chłopaka, który wychodził z łazienki.
-Cześć Zayn !-krzyknęły dziewczyny, a mój chłopak usiadł obok mnie.
-Cześć dziewczyny-przywitał się z nimi.
-Nie sądzisz, że za wcześnie na dzieci ?-zapytała go Danielle.
-Fajnie się to robi u babci ?-kolejne pytanie zadała Eleanor.
-No nie, nie, rozłączam się-miałam ochotę zabić moje przyjaciółki za to. Mimo tego je kocham.
-Przywieźcie nam jakieś muffiny-zaśmiała się Dan.
-Popiół się liczy ?-odezwał się Zayn, przez co wszystkie trzy się zaśmiałyśmy.-Wybaczcie dziewczyny, ale musimy kończyć-mój chłopak wziął do ręki myszkę i chciał wyłączyć laptopa.
-Idziecie uprawiać sex ?-zapytała El.
-Tak właśnie-zaśmiał się Malik.
-No to powodzenia-Danielle puściła nam oczko. Pożegnaliśmy się i odłożyłam laptopa na biurko. Dochodziła godzina 20. Dzień zleciał nam dość szybko. Może to też kwestia tego, że wstaliśmy .. 5 godzin temu, ale to szczegół. Poszłam do łazienki również wziąć prysznic. Oczywiście jak to ja idiotka nie wzięłam ze sobą piżamy. Miałam tylko bieliznę. No, ale to przecież nic takiego, prawda ? W pokoju jest mój chłopak. Wysuszyłam jeszcze włosy i wróciłam do naszego pokoju.
-Łap-rzucił we mnie swoją koszulką z napisem "smoke is not bad". Lubiłam ją. Właściwie mi nie przeszkadzało, że Zayn pali, w końcu ja też się od tego uzależniłam. Tak samo jest z kawą.
-Nie podobam Ci się ?-zrobiłam udawaą smutną minę zakładając koszulkę.
-Pomyślałem po prostu, że może być Ci zimno-zaśmiał się. Podeszłam do łóżka, a on złapał mnie za rękę i pociągnął do siebie.-Kocham Cię-szepnął.
-Też Cię kocham-uśmiechnęłam się do niego.
-Jesteś głupi-odezwałam się po chwili ciszy.
-A jednak prawda, że kobiety są piękne i wkurzające-zaśmiał się.
-Piękna nie jestem, więc wkurwiam podwójnie-wystawiłam język.
-Jesteś wredna, wkurwiająca, samolubna, zadziorna, chamska, ale taką Cię właśnie kocham-uśmiechnął się i spojrzał mi w oczy, a następnie namiętnie pocałował.
-Cieszę się, że Cię mam-odwzajemniłam pocałunek. Jak to mamy w zwyczaju pod wieczór strasznie dużo rozmawialiśmy, a następnie po prostu zasnęliśmy.





cześć wam! tu Jess :) co sądzicie o rozdziale ? możecie powiedzieć coś w stylu "ale czemu ściągasz z Roxy, ona też piekła ciastka" czy coś tam. po prostu dawno już miałam pomysł na rozdział, ale nie miałam czasu, by go napisać. no kurde, nic się chyba nie stało, tak ? wydaje mi się tylko, że nie przepadacie za Liz. no bo normalnie są jakieś tam komentarze, ale pod rozdziałem z perspektywy Liz jakoś nie bardzo. no cóż, zobaczymy jak to wyjdzie, kiedy Rox napisze Liz ;p więc jak wam się podoba mój rozdział ? co sądzicie o związku "Zess" ? osobiście powiem, że ich kocham! <3 hahaha, no tak, tak, moja skromność :) ogólnie, to komentujcie, no nie. bo ostatnio was mało. pamiętajcie, że was kocham :) następny rozdział będzie z pesrpektywy Liz i napisze go Rox. kiedy ? na razie cierpliwie czekajmy :) i komentujcie. jeszcze raz:kocham was cholernie mocno :) - Jess :)

środa, 20 marca 2013

Rozdział 7.


27 grudnia
Roxy 


Kolejny dzień w samotności. Czemu ? Nie mam praktycznie niczego, straciłam rodzinę, tych najbliższych, Jess jest w Polsce z Zayn'em u jej Babci, a reszta ma swoje życie i co będzie się taką gówniarą taką jak ja zajmowała. Wiem iż to iż jestem samotna jest moją winą, bo po prostu odcięłam się od świata, od każdego. Nie odbieram telefonów, nie wpuszczam nikogo, z nikim nie gadam. Teraz pewnie mówicie iż jestem tchórzem, ale już taka jestem. Krucha, wrażliwa, tchórzliwa, taka dziwna, no nie ? No cóż, może i żyje mi się z tym źle, ale nie potrafię się zmienić. Na razie nie potrafię, ale coś czuję iż za nie długo przyjdzie mi to z wielką lekkością. To tylko przeczucia, które w 99% mogą się spełnić... Wczoraj byłam odebrać resztki z tego co się spaliło, byłam złożyć zeznania, byłam podpisać papiery iż odbieram wszystko to co pozostało po moich dziadkach, ponieważ nikt inny po moich opiekunach nie został by coś odziedziczyć, więc wszystko spadło na mnie. Powinnam się cieszyć, bo został po nich niezły majątek, ten cały apartament i to chyba tyle, jednak ja się nie cieszę. Pieniądze w tym momencie nie dadzą  mi szczęścia. Potrzebuję kogoś komu mogę zaufać, osobę, do której będę mogła się przytulić i wypłakać za wszystkie czas. Tą osobą była Jess, ale tutaj jej nie ma. Na razie. Pozostał Niall, któremu zaczęłam coś ufać. Jest chyba jedyną osobą, która tak bardzo mnie rozumie, próbuje pomóc, ale teraz gdy ja się odcięłam, ani on, ani reszta nie pomogą mi, mimo iż blondynowi zaufałam. A pamiętacie może jeszcze tego sms'a od jakiejś An ? Już nie pisze, czemu ? Jakoś przyszło mi jej odpisać na jej pierwszego sms'a gdzie pierwszy raz w życiu zwyzywałam tak człowieka i już od tam tego czasu się odpieprzyła od mnie i mojego własnego życia. I lepiej, bo ten tekst jeszcze bardziej mnie dołował, a po za tym był jakiś nie zrozumiały, bo mówił o mojej niedoszłej śmierci, co trochę mnie wystraszyło, ale już mi przeszło. Szybko, no nie ? Jednak i tak to nic nie zmieniło, ciągle czuje się taka pusta w środku. Dziwne. Sama co raz bardziej się zadziwiam, ale wracając do rzeczywistości siedziałam sobie teraz w salonie na kanapie modląc się iż nikt znowu już trzeci raz nie zaczął się dobijać. W tym o to ogromnym pokoju panował ogromny chaos. Wszędzie pełno ubrań, kilka butelek, która jakoś pomagały mi się uwolnić od rzeczywistości. W przed pokoju były po rozrzucane zdjęcia, lustro, które rozbiłam pod wpływem emocji, buty porozrzucane. Istny chaos taki jak i w mojej głowie. Wstałam i udałam się do łazienki gdzie wzięłam prysznic, po czym założyłam na siebie zwykłą białą bokserkę z napisem LIFE IS BRUTAL, a na to założyłam dość cienką bluzę i czarne, proste rurki, do tego zwykłe conversy, włosy wysuszyłam i spuściłam swobodnie na ramiona zakładając przy tym kaptur na głowę. I powolnym krokiem udałam się na dwór, gdzie śnieg padał z małą ilością. Tak, pewnie teraz sobie myślicie iż jestem głupia tak się ubierając, jednak mi to nawet sprawiało przyjemność...

Powolnym krokiem przemierzałam kolejne ulice z celem odnalezienia czegoś co oderwie mnie od tego wszystkiego. Nie chodziło mi to o jakieś używki od razu, chcę tylko odpocząć. Bo to co próbowałam ułożyć w jednym momencie się rozsypało, dlatego właśnie chce pokazać wam wszystkim iż Roxy Wilson poukłada swoje życie od nowa, zacznie, lecz jeszcze nie teraz. Nie jestem jeszcze gotowa, na tak wielką zmianę.
Szłam właśnie w stronę hotelu, tu na dworze zaczęło się ściemniać, a śnieg padał co raz mocniej co zmusiło mnie do przyśpieszenia tępa. Lecąc tak truchcikiem wpadła nagle na grupkę jakiś chłopaków.
- A gdzie taka śliczna panienka się śpieszy ?- spytał stając mi na drodze.
- Przepraszam cię bardzo, ale to nie twój zasrany interes, więc się cofnij.- powiedziałam i zaczęłam się przepychać.
- Spokojnie, nic ci przecież nie zrobimy.- powiedział jeden z nich.
- No dobrze, więc czego dusza pragnie ?- spytałam krzyżując ręce pod piersiami, po czym spojrzałam na nich lekceważąco.
- Chcemy się tylko zabawić.- powiedział, któryś z nich chwytając mnie w talii. Odwróciłam się gwałtownie w jego stronę. Reszta się tylko zaśmiała.
- I co myślisz iż dam ci się przelecieć ?- spytałam patrząc na niego jak na idiotę.
- Taką mam nadzieję.- odpowiedział patrząc prosto w moje oczy.

- To się grubo mylisz.-powiedziałam uderzając go z kolanka w jego intymne miejsce, po czym gdy tylko on zgiął się w pół zaczęłam uciekać w przeciwną stronę. 
Kątem oka zauważyłam iż gonili mnie, a o pomoc kogo po proszę skoro już jest dość późno. Zaczęli krzyczeć iż mnie zabiją, więc odwróciłam się i biegłam tyłem pokazując im faka, a następnie ruszyłam dalej. Nie wiem gdzie, na pewno daleko od nich. Gdy tylko skręciłam w jakąś uliczkę opadłam na ziemię szybko oddychając. Chyba nigdy się tak nie ubiegałam.
- Bożee.- jęknęłam lekko się ciesząc iż ich zgubiłam. Chwilę tak odczekałam i ruszyłam przez jakiś park dzięki czemu ich nie spotkałam.

W chodząc do hotelu szybko wybiegłam po schodach. Tak wiem jestem wariatka, bo to przecież aż 4 piętra. Może trochę schudnę. Gdy tylko doszłam do drzwi, otworzyłam je i glebłam na kanapę. Weszłam jeszcze raz dzisiejszego dnia pod prysznic, po czym ubrałam luźne dresy, koszulkę i z gorącą herbatą usiadłam sobie na kanapie oglądając dawne zdjęcia, kiedy nagle ktoś zapukał. Wystraszona, ze łzami w oczach podeszłam do drzwi, po czym lekko je otworzyłam i dźwigając głowę zauważyłam Niall'a. Spojrzał na mnie ze współczuciem i mocno mnie przytulił, odwzajemniłam jego uścisk płacząc w jego koszulkę. Chwilę później już się opanowałam.


- Ale masz tu bałagan.- powiedział wchodząc do mojego pomieszczenia.
- Wiem, tak jakoś nie chce mi się posprzątać.- mruknęłam wzruszając ramionami.
- Pomóc ci ?- spytał gdy zbierałam resztki lustra.
- A chce ci się ?- spytałam zakładając jedno pasemko swoich włosów za ucho jednocześnie patrząc jak zbiera butelki. Gdy tylko zebrałam szkło, poukładałam buty, a następnie porozrzucane ubrania i kiedy już wszystko prawie normalnie wyglądało usiadłam z gorącym kakaem obok blondyna, który też posiadł gorący napój.
- Byłaś dziś gdzieś ?- spytał patrząc na mnie.
- Byłam się przejść.- mruknęłam patrząc prosto w jego oczy.
- Dobrze.- powiedział, po czym zapanowała między nami cisza, cisza, której nie potrafiłam wyjaśnić.- Opowiesz mi coś o sobie ?- wypalił nagle. Kiwnęłam głową.
- Co dokładnie chcesz wiedzieć ?- spytałam upijając łyk gorącego napoju.
- Coś o twoich rodzicach, jeśli można wiedzieć.
- Więc moja matka Alexandra dwa lata temu została zamordowana, dotąd nie wyjaśniono kto ją zabił i dlaczego, obwiniają o to ojca, Marka, który od razu po tym wydarzeniu zniknął gdzieś. Bez śladu, jednak znaleźli go, został zatrzymany, bo jest też oskarżony o pożar, w którym zginęli dziadkowie.- powiedziałam patrząc w jeden punkt na ścianie, a jedna mała słona kropelka spłynęła po moim policzku, jednak Niall szybko otarł ją.
- Wiem iż pewnie jeszcze do końca mi nie zaufałaś, ale pamiętaj iż możesz na mnie liczyć. Kiedy tylko ze chcesz.- powiedział przytulając mnie do siebie.
- Dziękuję iż jesteś tu teraz ze mną.- wyszeptałam cicho łkając.
- Reszta też chce ci pomóc, jednak nie wiedzą w jaki sposób.
- Wiem, przepraszam iż odcięłam się od was na te dwa dni. Jakoś było trudno, ale teraz gdy mam ciebie myślę iż wyjdę na prostą.
- I to mi się podoba.- powiedział Niall czochrając moje włosy. Następnie upiłam kilka łyków czekolady śmiejąc się z opowiadań Horana, który na prawdę polepszył mój humor. Za co jestem mu wdzięczna.


- Mogę spać dziś u ciebie ?- spytał pomagając mi sprzątać zdjęcia, które oglądaliśmy.
- Jasne.- powiedziałam posyłając mu lekki uśmiech, jednak tak naprawdę wolałabym być teraz sama, wypłakać się i ponieść się emocją. Gdy tylko wszystko sprzątnęliśmy postanowiliśmy zrobić obiad.
- To co gotujemy ?- spytał Niall zakładając fartuch, który dodawał mu uroku.
- Może upieczemy, tylko zwyczajne ciastka ?- spytałam z nadzieją.
- Oczywiście.- zawył szczerząc się, a następnie podszedł i zaczął wyciągać składniki, a ja foremki i tacę. Chwilę później mieliśmy już zrobione ciasto, tylko trzeba było powycinać wzroki.

- Podaj mleko.- powiedziałam gniotąc swoją porcje. Niall podał mi opakowanie białej cieszy, po czym wycinał już wzorki. JA szybko dolałam jeszcze trochę mleka do ciasta i rzuciłam blondynowi, by odłożył.
- Łap !- krzyknęłam by złapał jednak nie zdążył i mleko wylądowało na nim. Chłopak wyglądał jakby tornado przeszło po nim.
- Ha ha ha.- wybuchnęłam głośnym śmiechem. Chłopak wziął do swoich rąk mąkę i rzucił nią we mnie. I teraz to on się ze mnie śmiał. Tak minęło kilka minut jak obrzucaliśmy się wszystkim co popadnie.
- No dobra, już spokój, nastawiamy.- roześmiał się Niall wkładając ciasteczka do rozgrzanego piekarnika. Następnie ja poszłam wziąść prysznic, bo byłam cała w jakiejś mazi, Niall zaś poszedł do drugiej łazienki w mym apartamencie, bo tak samo jak ja wyglądał masakrycznie. Gdy tylko skończyłam założyłam jakieś spodenki i ubrałam długą koszulkę, włosy wysuszyłam i udałam się do kuchni gdzie usnosił się dym. Podbiegłam szybko do piekarnika i go otworzyłam. Spalone.
- Niall !- krzyknęłam, po chwili do kuchni wszedł Niall bez koszulki. Aww. Dobra już się opanowuję.
- Spaliły się.- mruknął wyciągając je.- Wiem, damy je reszcie i oni to zjedzą, a my upieczemy twoje.- zawył wkładając moją tacę do piekarnika. 
Zaśmiałam się na widok jego skrzywionej miny gdy próbował zjeść jedno ze spalonych ciasteczek. Siedzieliśmy właśnie w kuchni przy wysepce i czekaliśmy na sygnał upieczonych ciasteczek. W duszy śmiałam się z mojego towarzysza, ponieważ wyczekiwał tego jak deszczu w tą pogodę. 

Nagle rozbrzmiał dźwięk iż upiekły, więc szybko zeskoczyłam ze stołu i wyciągnęłam nasze cudeńka. Ten wspaniały zapach. Ach.
- Jemy !- krzyknął Niall kładądz na talerzyki po 5 ciastek. Gdy już wszystko było gotowe nalałam nam po szklance mleka i mu podałam.
- Dziękuję.- powiedział posyłając mi uśmiech. Szybko go odwzajemniłam i zaczęłam chrupać nasze cudeńka i pić białą ciecz.- Jak ci pysznie wyszły.- powiedział śmiejąc się. Spojrzałam na niego i zauważyłam iż zjadł już wszystkie. On już tak ma. Szybko dokończyłam swoją porcję i dopiłam mleko.
- Hahahaha- zaśmiał się blondyn.
- Co ? Mam coś na twarzy czy co się dzieje ?- spytałam spanikowana. Chłopak nachylił się i wytarł mi górną wargę, ponieważ miałam wąsy z mleka.
- A teraz idziemy do reszty.- powiedział wstając i pakując na talerzyk spalone ciastka.
- No już.- mruknęłam ubierając jego bluzę na co on szeroko się uśmiechnął.
- Ładnie ci w niej.- powiedział na co ja lekko się zarumieniłam.- Uroczo wyglądasz rumieniąc się.- dodał jeszcze całując mnie w policzek.
- Weź,bo zaraz spale się.- powiedziałam chowając twarz w dłoniach.
- Oj tam oj tam.- powiedział odkrywając moją twarz i ciągnąc do domu chłopaków. Teraz pomyślicie sobie iż jestem wariatką, bo idę w samych spodenkach, koszulce i bluzie w taką pogodę, ale to tylko kilka kroków. Niall na siebie zarzucił jakąś bluzę mojego dziadka, więc nie szedł bez koszulki, a szkoda.
- Jesteśmy !- krzyknął Niall ściągając swoje buty. Ja zrobiłam to samo i udałam się za chłopakiem do kuchni, gdzie cała reszta jadła kolację.
- Oooo Roxy.- powiedziała El mocno mnie przytulając. Posłałam jej lekki uśmiech i podałam jeden talerzyk słodkości, a Niall drugi.
- Co to ?- spytała Dan witając się ze mną.
- Niespodzianka.- powiedziałam razem z blondynem, na co wybuchnęliśmy gromkim śmiechem. Chłopacy też się ze mną przywitali i razem udaliśmy się do salonu gdzie ci mimo iż ciastka był yspalone wpierdzielali je jak popadnie. Patrzyłam tak na nich zaskoczona kiedy Niall szturchnął mnie, więc spojrzałam na niego.
- Chyba jutro będą mieli dość ciężki dzień.- wyszeptał blondasek śmiejąc się. Sama się zaśmiałam i kiwnęłam lekko głową.
- Jak się czujesz po stracie Dziadków ?- wypalił nagle Harry na co wszystkie wspomnienia wróciły, a w oczach stanęły mi łzy. Cała reszta upomniała Harry'ego a ten ciągle czekał na odpowiedź.

- Dobrze.- mruknęłam, a po policzku spłynęły mi łzy.

- Ciii.- powiedział Niall mocno mnie przytulając, po czym wybuchnęłam głośnym płaczem. Bolało mnie to.
- Przepraszam iż cię tym uraziłem.- powiedział Harry, po czym odebrał jakiś telefon i gadał z jakąś dziewczyną, która ciągle na niego krzyczała.
- Już dobrze.- powiedział Niall całując mnie w czoło.
- Masz.- powiedział Liam podając mi szklankę gorącej herbaty tak samo Niall'owi. Upiłam łyka i przygarnęłam swoje kolana ku klatce piersiowej.
- Przepraszamy za Harry'ego.- powiedział Louis patrząc na mnie z litością.
- Nie przepraszajcie. Ja po prostu jeszcze z tym się nie pogodziłam. Harry mimo iż zadał mi ból chciał tylko sprawdzić czy wytrzymuję.


- Alee...- nie dokończyła Danielle.
- Nie chcę od was litości, żalu, współczucia, chce tylko byście byli, o nic nie pytali, pokazali iż jesteście szczęśliwi. Tego tylko oczekuję.- powiedziałam patrząc na zdziwioną resztę.
- Dobrze.- powiedziała El, po czym upiła herbaty, a Harry wrócił na miejsce obok nas. Był lekko wkurzony.
- To ta brunetka, tak ?- spytał Niall lokatego. Harold kiwnął tylko głową.
- Może oglądniemy film ?- spytał Liam uśmiechając się.
- Jasne.- powiedzieliśmy wszyscy i ułożyliśmy się na ogromnej kanapie, a następnie pan marchewka puścił film pod tytułem ECSTASY. Nie widziałam nigdy tego filmu, jednak bardzo mnie wciągnął. Na sam koniec chłopacy płakali, ja też, to było takie smutne. Jak tylko film zakończył się moje powieki zaczęły opadać co doprowadziło iż zasnęłam. Słyszałam jeszcze chwile szepty, ale potem już odcięłam się do końca.





No tak mamy już VII. Czy wam się spodoba ? Nie wiem tego. Szczerze starałam się napisać to jak najlepiej, ponieważ ostatnio dość ostro zostałam skrytykowana co bardzo mnie zabolało, jednak w pewnym sensie podniosło by jeszcze bardziej przyłożyć się do pisania. Jak myślicie czy Roxy i Niall'a połączy coś jeszcze ? Czy Rox pogodzi się ze śmiercią dziadków ? Czy pogodzi się w ogóle z samotnością ? Czekam na odpowiedzi. Kolejny rozdział z perspektywy Jess, a potem Liz, który piszę ja. Mam wielkiego stracha iż mi nie wyjdzie, ale postaram się napisać to jak najlepiej dla was kochani. Nie wiem dokładnie kiedy Jess doda kolejny rozdział, ale wyczekujcie go :) Kocham was- Roxy ;*

piątek, 8 marca 2013

Rozdział 6.

26 grudnia
Liz


...i wszystko byłoby dobrze, gdyby nie moja kochana, przewrażliwiona mama, która kompletnie nie ufa ojcu. Spędziłam z nim zaledwie 3 dni, a ona już każe mi wracać. Suka. Rozumiem, że w sądzie to ona dostała prawa rodzicielskie po ich rozwodzie, ale mogłaby pozwolić mi czasem spędzać czas z facetem, który mnie spłodził do cholery ! Siedziałam już w samolocie i czekałam, aż w końcu wystartuje. Jedyny samolot do UK, który znalazłam. Poprawka - jedyny samolot, którym matka kazała mi wrócić. Nie chciała, bym wracała później, po Nowym Roku, bo dopiero w styczniu mogłabym stąd wylecieć. Bez sens. Wyjęłam z kieszeni mojego iPhone'a i weszłam na tt. Nic nowego. Rozejrzałam się trochę po samolocie. Pięknie, jakiś idiota będzie siedział obok mnie. Mogłam sobie od razu wykupić dwa siedzenia. Po chwili do samolotu weszło 7 osób. Mniej więcej może w moim wieku. Czterech chłopaków i trzy dziewczyny. Szóstka z nich poszła do przodu, a jeden chłopak zmierzał na tyły, a po chwili usiadł obok mnie.
-Czego .?-warknęłam na chłopaka, który miał na głowie burzę loków.
-Po prostu siadam na swoim miejscu-uśmiechnął się.
-Ty masz jakiś problem człowieku .?-spojrzałam na niego ze zdenerwowaniem. Dobrze znałam tego człowieka z telewizji. Lalusiowata pizda w rureczkach, która biega po scenie(dop.aut.oczywiście napisałam tak, bo Liz ma taki charakter, a ja sama zabiłabym tego, kto by tak powiedział na Hazze:))
-Ymm, tak, ponieważ będę siedział w jednym samolocie z dziewczyną, która nienawidzi świata-odpowiedział.
-Nic o mnie nie wiesz pedałku, więc stul pysk-podniosłam głos.
-A Ty natomiast nie znasz mnie, więc nie nazywaj mnie pedałem-uśmiechnął się.
-Dobrze, spójrzmy .. Nazywasz się Harry Styles, masz 18 lat, jesteś w zespole One Direction, masz głos jak dziewczyna, chodzisz w ciasnych spodniach i przytulasz się ze swoimi koleżkami. I to niby nie pedał .?-zakpiłam z chłopaka. No sorry, ale jak dla mnie on wygląda na pedała.
-Trafiłaś z imieniem, nie sądziłem, że mnie znasz. Serio mam głos jak dziewczyna .? Ty za to jesteś wredna jak facet. CHodzę w ciasnych spodniach .? I fajnie, lubię je, a to, że przytulam się z przyjaciółmi .? Po prostu wiele dla mnie znaczą, a tak w ogóle, to jestem hetero w przeciwieństwie do Ciebie-zaczął wszystko tłumaczyć, a przy tym się szeroko uśmiechać. Już znienawidziłam tego chłopaka.-Jedziesz do kogoś na Nowy Rok .?-zapytał.
-Tak Cię to interesuje .?-odpowiedziałam szybko, on tylko pokręcił twierdząco głową.-Wracam do domu, byłam u ojca na święta.
-Czyli mieszkasz w UK .?-zapytał.
-Tak Ty też, fajnie, koniec tematu-odwróciłam się do okna. Nie chciałam dłużej rozmawiać z chłopakiem. Wydawał się jakiś taki .. dziwny.
-Przed nami parę godzin drogi, możemy poznać się lepiej-usłyszałam.
-Nikt nie powiedział, że musimy-odwróciłam się na chwilę i uśmiechnęłam do niego wrednie.
-Dlaczego jesteś taka niemiła .?-zapytał.
-Tak, owszem mam spierdolone życie, a teraz odwal się ode mnie człowieku !-podniosłam głos. Miałam ochotę uciec z tego samolotu, ale niestety było już za późno. Ten chłopak będzie mnie teraz wkurwiał parę godzin, no pięknie. Włożyłam słuchawki do uszu i odpłynęłam na chwilę. Miałam nadzieję, że uda mi się przesiedzieć te kilka godzin w bezruchu i, że ten koleś nie będzie się odzywał. Próbowałam zasnąć, ale jednak nie mogłam. Po około godziny lotu już mi się znudziło słuchanie muzyki. Zdjęłam słuchawki i włożyłam je do kieszeni. Chłopak siedział i robił coś na telefonie. Spojrzałam na niego uważnie. Słusznie nazwałam go pedałem .? Oczywiście, że tak. Nienaturalne, by facet miał taką burzę włosów na głowie. To moja mama ma ich mniej ! Usiadłam wygodniej i cały czas wpatrywałam się w niego.
-Co .?-spojrzał na mnie zdziwiony.
-Jak wychodowałeś te włosy .?-zapytałam.
-Śmieszne-uśmiechnął się sarkastycznie.-Dlaczego jesteś taka wredna .?-dodał po chwili.
-Nie spasujesz .?
-Nie.
-Ehh, po prostu tak mam, jasne .?
-Miałaś trudne dzieciństwo-odezwał się po chwili milczenia.
-Masz coś jeszcze do powiedzenia !?-znów się uniosłam.
-Ej no, dziewczyno, weź się ogarnij, chcesz przez te pare godzin siedzieć bezczynnie w miejscu .? pogadajmy normalnie.-spojrzałam na niego z niedowierzaniem. Jak ten chłopak mógł mnie znieść .? Zacznijmy od tego: dlaczego chciał się do mnei odzywać .? Dlaczego mu zależało, żebyśmy porozmawiali .? Dlaczego tak się do mnie odzywał .? Bezczelny.
-Tak bardzo Ci zależy .?-zapytałam sarkastycznie.
-no ..
-Bo słuchaj. Nie wiem do czego zmierzasz, ale uwierz, jeśli chciałabym iść z Tobą do łóżka bym Ci to powiedziała tu i teraz i byśmy zrobili to tu i teraz, ale nie Panie Idealny. Nie chce mieć z Tobą żadnej styczności, jasne !?-zdenerwowałam się na niego.
-A .. a co jeśli ja bym chciał .?-odezwał się po chwili i patrzył na mnie z lekkim uśmiechem. Nie wiem co mi strzeliło do głowy, ale poszliśmy razem do łazienki ..
~*~
Wróciłam na swoje miejsce jakby nic się nie stało i oparłam głowę o okno. Wpatrywałam się chwilę w chmury. Tam właśnie byłam. Nie tylko ciałem, ale i myślami. Kiedy w końcu z tym skończysz Liz !?-krzyczałam do siebie w myślach. Nie znasz go ! Po co to robiłaś !? Przestań się puszczać !-moje myśli krzyczały do mnie. Rozbolała mnie głowa. Mogę, tyle, że nie potrafię. Jestem już taka, żyję alkoholem i sexem. Nikt i nic tego nie zmieni. Taka moja natura. Możnaby rzec "nisestety". Odkąd rodzice się rozwiedli stałam się inna. Wmawiałam sobie, że prawdziwa miłość nie istnieje, że zawsze się skończy, wszystko się skończy. Nie ufam nikomu. Rozwód rodziców dał mi do zrozumienia, że "zakochanie" nie jest potrzebne. To tylko strata czasu i wiele bólu. Dlatego więc jestem nieczuła, wredna, samolubna. Dlatego też nie ufam ludziom, szczególnie osobnikom płci męskiej. Jedynie mojemu ojcu. Wolałabym szczerze zamieszkać z nim, ale w sądzie to moja matka zyskała prawa do opieki nade mną. Ja niestety nie miałam nic do powiedzenia. Odwróciłam głowę i zauważyłam, że ten chłopak już siedzi obok mnie.
-Jesteś naprawdę ciekawą osobą-usłyszałam. Mimowolnie moje kąciki ust uniosły się ku górze. Pierwszy raz jakiś "facet" po sexie odezwał się do mnie. Odezwał się miło. Powiedział komplement. Przynajmniej ja wzięłam to za komplement. Po naszym stosunku zmiękłam. Poczułam się inaczej, poczułam się słabsza, gdy mnie dotykał. Poczułam się .. przyjemnie. Wiedziałam jednak, że zwykły, głupi chłopak nie może mnie złamać i musiałam powrócić do rzeczywistości. Musiałam odzyskać mój charakter.
-Dzięki, ale to niepotrzebne-rzuciłam tylko i odwróciłam głowę znów do okna.
-Dobrze całujesz-powiedział.
-Możesz przestać !?-zdenerwowałam się na niego.-To tylko sex, a my się już nigdy nie spotkamy !-podniosłam głos. Chłopak spojrzał na mnie z uśmiechem, a po chwili złapał za rękę, którą od razu zabrałam.-Nie, nie lubię Cię, nie zostanę Twoją dziewczyną, Ty mnie nie kochasz, nie jestem śliczna, nie przelecisz mnie znowu, nie chce utrzymywać kontaktu-od razu odpowiedziałam na wszystkie pytania, które chciał zadać. Przewidziałam jego ruch.
-Jesteś niesamowita-usłyszałam.
-Dla Ciebie kotku nieosiągalna-uśmiechnęłam się sarkastyczni i włożyłam słuchawki do uszu. Gdyby matka pozwoliła mi wrócić później na pewno uniknęłabym spotkania z tym idiotą. Po co mi to było .? Dlaczego akurat on .? Panie Boże, dlaczego !? Tak, no oczywiście, bo w drodze do domu brakowało mi już tylko natrętnego pedała. Kocham moje życie. Oparłam głowę o okno i zasnęłam (...) Gdy się obudziłam zauważyłam, że chłopak nie siedzi obok mnie. W ogóle w samolocie było pusto.
-Wylądowaliśmy-usłyszałam głos stewardessy, która stała za mną. Uśmiechnęłam się do niej głupio i wstałam. Zabrałam swoje bagaże i czekałam, aż mama przyjedzie po mnie na lotnisko. Nie było jej. Postanowiłam więc dłużej nie czekać i złapałam taksówkę. Dotarłam do domu po 30 minutach. Walizkę od razu zostawiłam na wejściu i zdjęłam buty praz płaszcz. Moja torbę rzuciłam na kanapę i skierowałam się do kuchni. Otworzyłam lodówkę i do wysokiej szklanki nalałam sobie zimnego soku pomarańczowego. Wypiłam go duszkiem, a szklankę włożyłam do zlewu. Usłyszałam dźwięk mojego telefonu, więc poszłam do salonu, gdyż był on w torebce. Wzięłam go do ręki i zauważyłam w torbię jakąś kartkę. "Miło było Cię poznać, miło było z Tobą rozmawiać i robić różne inne rzeczy. Jeśli zmądrzejesz i staniesz się milsza to chciałbym się spotkać, pogadam, utrzymać kontakt. Polubiłem Cię. Mieszkamy w tym samym mieście więc spotkanie nie będzie problemem. Na wszelki wypadek daję Ci mój numer i adres. Harry xx." Czy ten chłopak jest chory psychicznie .? Narcyz kurwa się znalazł. Myśli sobie, że na niego lecę .? Grubo się myli. Pedał. Odrzuciłam połączenie od mojej mamy. To pewnie i tak nic ważnego. Od razu wbiłam sobie do komórki numer tej pizdy i zadzwoniłam.
H:Tak .?
L:Zgadnij kto to fagasie.
H:Liz, jak dobrze, że dzwonisz.
L:Dobrze to Ty kurwa możesz robić swojemu przyjacielowi. Ty, Ty myślisz, że mi się spodobałeś !? Że jak uprawialiśmy sex w samolocie to jest dobrze !? Że się do Ciebie odezwałam to Cię kocham !? TAK NIE JEST ! Ogarnij się ! Daj mi spokój, wypierdalaj z mojego życia, rób to, co do Ciebie należy, idź się pieprz ze swoimi kolegami.
H:Słuchaj, po prostu wydawało mi się, że możemy się zaprzyjaźnić.
L:TO ŹLE CI SIĘ WYDAWAŁO ! Nie znasz mnie, ja nie znam Ciebie ! Myślisz, że przez ten sex coś nas połączyło !? Gówno prawda ! Robie to codziennie, to nic nie znaczy ! Odpierdol się ode mnie, nie chce Cię widzieć i słyszeć, spróbuj tylko zadzwonić, a idę na policję.
H:Śmieszna jesteś.
L:A Ty jesteś pedofilem, dziękuję, dobranoc.
Ten chłopak naprawdę zaczął mnei denerwować. Kim on jest, że myśli, że może mnie tak traktować .? W dupie mam to, że jest sławny, nie zawsze musi dostawać to co chce ! Nie każda dziewczyna musi być dla niego miła i na niego lecieć !





dobra, witajcie misiaki :) Jess przybywa z pierwszym rozdziałem z perspektywy Liz. jak dla mnie jest trochę chaotyczny, ale spoko .. a jak wam się podoba .? co myślicie o zachowaniu Liz .? o to właśnie chodzi, że Harry będzie miał naprawdę trudno, jeśli będzie chciał być jej przyjacielem. więc nie wiem kieedy rozdział Rox, zależy jak stoimy z czasem, a następny rozdział Liz pisze oczywiście Rox. więc będzie teraz Roxy, Jess i znów Liz ;p kolejna sprawa jest taka, że bardzo was przepraszam, iż rozdziału nie było tak długo. nie miałam za bardzo weny ;o jeszcze inna jest taka, że skorzystając z okazji chce was zaprosić na mojego nowego bloga :) będę wdzięczna jeśli wpadniecie i zostawicie ślad po sobie :) http://love-trouble-lie-hope-trust.blogspot.com/ kocham was :) - Jess :)