piątek, 22 lutego 2013

Rozdział 5.

25 grudnia
Jess

Boże Narodzenie, Paryż, w chuj śniegu. To idealne słowa opisujące dzisiejszy dzień, który ledwo co się dla mnie zaczął. Od 30 minut stoję w łazience przed lustrem, przyglądam się sobie i myślę. O tak, myślę o tym wszystkim co wydarzyło się w tym cholernym mieście. Nie byłoby żadnego problemu, gdybyśmy tutaj nie wylądowali. Usłyszałam dźwięk mojego telefonu i jak oparzona wybiegłam z łazienki. Biorąc do ręki telefon uśmiechnęłam się lekko. David ciągle pisze do mnie, czy udało mi się cokolwiek zrobić. Miły chłopak. Cieszę się, że utrzymujemy przynajmniej taki kontakt. Odpisałam mu tylko: Człowieku opanuj się, przyjdzie na to czas, wtedy dam znać, dzięki za wszystko. I odłożyłam iPhone'a na szafkę nocną. Wykąpana, ubrana i umalowana z telefonem w ręku i trzęsącymi się dłońmi opuściłam pokój. Nie wiedziałam jeszcze do końca co mam robić, co mu powiedzieć, jak się wobec niego zachowywać. Miałam w głowie kompletną pustkę. Jedna strona mnie krzyczała kochasz go, natomiast druga czy aby na pewno .? To wszystko nie miało sensu. Nic nie sklejało się w jedną, logiczną myśl. Coś zżerało mnie od środka, miałam nieprzyjemny ból w brzuchu. To strach - podpowiadały mi moje myśli. Strach .? Słyszę pierwszy raz w życiu. Nie wiem co to strach, w zasadzie chyba nigdy nie odczuwałam takiego uczucia. Znowu. Tak, to strach - trzymałam się tego. Dość dziwne uczucie. No właśnie, bałam się, cholernie się bałam. Zaraz, zaraz, ale czego ja się boję .? No właśnie, problem tkwi w tym, że sama tego nie wiem. Zrobiłam pewny krok przekraczający próg kuchni i zauważyłam, że jednak nikogo tu nie ma. Rozejrzałam się dokładnie po całym apartamencie i przez oszkloną ścianę zauważyłam, że mój chło .. przyjaciel, palił papierosa na balkonie. Zdenerwowana do reszty wybiegłam na balkon.
-Ty jesteś poważny .? Jest -20 stopni, wejdź do środka !-zaczęłam się drzeć widząc, że Zayn w koszulce na krótki rękaw oraz krótkich spodenkach stał w ogromnej zaspie patrząc się na miasto.
-To co-powiedział tylko odpalając kolejnego papierosa.
-Zayn ..-próbowałam coś powiedzieć, ale on podszedł i położył mi palec na ustach.
-Jess ja wiem, że zrobiłem źle. Nie powinniśmy robić tego wczoraj, nie powinienem być taki chamski. Chodzi o to, że przy Tobie nie umiem normalnie się wysłowić, strasznie mi na Tobie zależy i denerwuję się trochę będąc z Tobą sam na sam. Nie chciałem, żeby to tak wyszło. Jestem zły na siebie za to, co wczoraj robiliśmy. Mogę się tłumaczyć parę godzin, ale wiem, że dla Ciebie są tylko nic nie warte słowa, które ..
-Zaraz, zaraz, czekaj, po pierwsze - słowa od osoby szczerej coś dla mnie znaczą, po 2 do czego zmierzasz .?
-Chodzi mi o to wszystko. Chciałem Cię przeprosić. Wiesz.. te niespodziewane pocałunki, sex i te inne-na myśl o tych miłych przeżyciach z nim coś w sercu aż mnie zabolało.
-Skończ!-podniosłam lekko głos, a moja wyobraźnia zaczęła wariować. Na ramieniu zauważyłam jakby ... Eleanor przebraną za aniołka .? Co ty wyprawiasz .? Masz mu powiedzieć, że go kochasz. Pomrugałam parę razy ze zdumienia, a na kolejnym ramieniu pojawiła się dziewczyna przebrana za diabła, a na koszulce miała napis kocham Zayn'a Dobra, to już było chore. krzycz na niego zostaw go, nie kochasz go, on Cię tylko wykorzystuje, zostaw naszego Zayn'a
-Jess, w porządku .?-zapytał chłopak patrząc na mnie ze zdziwieniem.
-Wiesz .. może odłóżmy tą rozmowę na później .? mam coś do załatwienia-powiedziałam utrzymując uśmiech na twarzy i wbiegłam do sypialni zamykając drzwi na klucz. Szybko odpaliłam laptopa i weszłam na skype'a.
-Nie potrafię-to były jedyne słowa, jakie wypowiedziałam do przyjaciółek.
-O mój Boże, Jess !-krzyknęła Danielle.-To już się robi nudne ! Uwierz, jeśli tylko miałabym możliwość, przyleciałabym tam i  przycisnęła was kurwa do siebie !-dodała, na co czarnulka się zaśmiała.
-Ta .. Masz mózg Dan-stwierdziła El śmiejąc się w najlepsze.-Posłuchaj mnie. Ty i Zayn znacie się całkiem długo. Ja wiem, że Ty go kochasz, ja wiem, że uwielbiasz, gdy Cię całuję, ja wiem, że uwielbiasz sex z nim, ja wiem, że cieszysz się jak idiotka i serce Ci wali, gdy on jest blisko. Wiem też, że nie chcesz mu pokazać, że jesteś łatwa, że go kochasz i, że boisz się mu cokolwiek powiedzieć. Boisz się miłości-zaczęła tłumaczyć Eleanor.
-Kocham Cię-powiedziałam dość poważnie.
-Ale .?-zwróciła się Danielle do czarnowłosej.
-...ale, ona musi z nim porozmawiać na poważnie-odpowiedziała El.
-Jutro okej.?
-TERAZ !-przeraziłam się męskiego krzyku. Okazało się, że to Louis, który akurat siedział w pokoju.
-Cześć Lou-uśmiechnęłam się do przyjaciela.-Czemu podsłuchujesz .?
-Jak to .? jesteśmy tu wszyscy-uśmiechnął się, a kamerka "powiększyła się" i ukazała mi się szóstka moich przyjaciół.
-Ooo, jak dobrze was widzieć-uśmiechnęłam się.-Zaraz, zaraz, co z Rox .?-zaniepokoiłam się.
-No właśnie ..-zaczął Liam.
-Jej dziadkowie zginęli w pożarze-dodał Harry.
-..a Rox jest strasznie smutna i zła na nas, powiedziała, że w ogóle jej nie znamy, że nam nie ufa, że dziwnie się czuje z nami, że brakuje jej Ciebie, myśli, że mamy ją gdzieś ..-zaczął tlumaczyć Niall. Do moich oczu momentalnie dostały się łzy, które szybko próbowałam "zatamować".
-Muszę być z nią teraz..
-Jak .? Przecież będziecie tutaj dopiero za jakiś tydzień-odezwała się Danielle.
-Ehh, no tak .. Błagam was, podtrzymujcie ją na duchu, pomagajcie jej. '
-Łatwo Ci mówić, nie chce gadać z nikim, prócz z Niall'em-prychnął Hazza.
-Ty to już się zamknij panie chamski !-wydarła się pozostała piątka na lokowatego.
-Jess .?-do mojego pokoju wszedł Zayn.
-ANi słowa-szepnęłam do kamerki, a mój przyjaciel usiadł obok mnie.
-Cześć Zayn !-wydarł się Louis i wepchnął swój ryj do kamerki.
-To jak, było małe bara-bara .?-zapytał go Harry. Ja tylko z wściekłości wywróciłam oczami.
-Harry, znajdź sobie dziewczynę-zgasił go Malik, a Styles jak mi wiadomo opuścił pokój.
-Co tam u was .?-mój ch ... przyjaciel, był bardzo szczęśliwy widząc w końcu jego "braci".
-W porządku, no może poza tym, że Paul jest zdenerwowany, że CIę nie ma-odpowiedział Liam.
-Nie moja wina-chłopak podniósł ramiona bezradnie.-Jeszcze pięć dni i wrócę-dodał.-Chociaż chętnie zamieszkałbym tu-powiedział jeszcze to dość ciszej i szeroko się uśmiechnął.
-No, właśnie, Zayn, a jak tam z wa..-Danielle próbowała poruszyć mój temat, ale na szczęście El w porę walnęła ją w brzuch.
-Wa ..?-zapytał chłopak.
-z wa ... z .. wakacjami !-odezwała się brunetka.
-Wakacjami .?
-No tak, w końcu masz mały odpoczynek od pracy.
-No jest w porządku-odpowiedział.-Na pewno nic dziś nie brałaś .?
-Właśnie chyba za dużo-uśmiechnęła się El i wypchnęła Danielle z kanapy.-Dobra, to my lecimy, paaa-czarnulka próbowała uniknąć kłopotu i szybko zakończyła rozmowę.
Zayn wstał, a ja chciałam już powiedzieć "zaczekaj", ale nie mogłam. Chłopak wyszedł, a ja zostałam sama. Stwierdziłam, że skoro mam tyle wolnego czasu zabiorę się za moje wypracowanie, które mam oddać po nowym roku. Na moje nieszczęście ma ono być na 8 stron, natomiast dla mnie nie jest to problem. Wyciągnęłam zeszyt A4 w kratkę, długopis, a na nos założyłam okulary a'la kujonki. Tak, czasem po prostu potrzebowałam takich. Mój wzrok nie zawsze był idealny, szczególnie przy pisaniu. Rozpisałam się dość. 4 strony zajęły mi dobrą godzinę, ale postanowiłam się nie poddawać.
-Mogę wejść .?-usłyszałam głos mojego c.. przyjaciela i zauważyłam, że lekko wychyla głowę przez drzwi.
-Wejdź-powiedziałam oczyszczając myśli. Chłopak podszedł bliżej i postawił na biurku kubek, a sam usiadł obok mnie na łóżku.
-Zrobiłem Ci kakao-odezwał się.
-Dziękuję-uśmiechnęłam się do niego.
-Ładnie Ci w okularach-odwzajemnił uśmiech.
-Oh-przejęłam się dotykając twarzy. No tak, nadal miałam je na sobie.
-Jess, proszę... ja naprawdę chciałbym, żebyśmy sobie wszystko wyjaśnili-powiedział po chwili. Moje serce na chwilę stanęło, gdy dotknął mojego kolana swoją ciepłą dłonią. Poczułam miły dreszcz, choć to nic szczególnego.-Ja naprawdę przepraszam, nie powinienem.
-Zayn, nie musisz mnie na okrągło przepraszać. Rozumiem-spojrzałam na niego.-Naprawdę rozumiem-dodałam widząc, że chłopak jest trochę zagubiony.
-Ja naprawdę żałuje .
-Ja wiem. Wiem Zayn. CHodzi o to, że .. nie masz za co przepraszać. Te nasze dni w Paryżu, to najlepsze dni na świecie. Najlepsze bo z Tobą, tylko z Tobą, spędzone dość. .. namiętnie, choć kłótliwie. Wybacz, że byłam taka .. wredna, chamska, bez uczuć, ja byłam po prostu zagubiona. Nie wiedziałam co zrobić, nie wiedziałam jeszcze co czuję. Wciąż jestem jeszcze tylko tą głupią 18-latką, która nie wie, co to miłość i możliwe, że nigdy się nie dowie. Chodzi mi o to, że .. póki co zakochała się w kimś, kimś, kto jest jej najlepszym przyjacielem i .. bardzo chciałaby go teraz pocałować-wytłumaczyłam i uśmiechnęłam się delikatnie. Chłopak zaśmiał się cicho, a nim się obejrzałam nasze usta złączyły się w pocałunku. Przez moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz, a w brzuchu miałam jakieś przyjemne uczucie. Serce zaczęło bić jeszcze mocniej, a ja zatopiłam się kompletnie w zapachu jego perfum.
-Też Cię kocham Jess-uśmiechnął się do mnie. Czy to możliwe .? By być szczęśliwą, nie potrzeba wiele. Potrzeba jedynie minimalnej odwagi, czasem po prostu czasu.-Cieszę się, że jestem tu właśnie z Tobą-dodał.
-Tak, ja też i właściwie, gdyby nie David, bałabym się Ci powiedzieć-uśmiechnęłam się.
-Jaki David .?
-Chłopak, którego poznałam w palarnii.
-Po prostu nieznajomy udzielił Ci rady .?-podniósł jedną brew wyżej i uniósł delikatnie kąciki ust.
-Dokładnie.
-No to chyba jest mu za co dziękować-przytulił mnie do siebie.
-Czyli .. to znaczy, że jesteśmy razem .?-upewniłam się.
-A kochasz mnie .?
-Tak, kocham Cię-chyba pierwszy raz w życiu te słowa przeszły mi przez gardło, tak po prostu, bez żadnej trudności wypowiedziałam te cholerne dwa słowa, dziewięć liter - kocham Cię - tak niewiele, a potrafi wprowadzić mnóstwo zamieszania w życie człowieka. Zayn wyjął z kieszeni swojego iPhone'a i zrobił nam zdjęcie. Od razu wrzuciłam je na tt tylko ja, Ty i Paryż - przypadek .? :* od razu pojawiło się mnóstwo tweetów typu "kto to jest", "szczęścia wam życzę", "o nie", czy coś w tym stylu, jednak jeden najbardziej przyciągnął moją uwagę. gdybym wiedział, o kogo Ci chodziło z pewnością dałbym Ci inną radę :) jak widzę, udało Ci się, cieszę się Twoim szczęściem Jess :) David. Chłopak, który ciągle czymś zaskakuje. Tak, to głównie jemu zawdzięczam to, co się właśnie stało. Jest niesamowity. Mam nadzieję, że go jeszcze kiedyś spotkam. Spojrzałam na mojego chło .. tak, chłopaka i uśmiechnęłam się mimowolnie. Nadal nie wierzyłam, że to właśnie się stało, że jesteśmy razem, że to było takie łatwe. Odkąd tylko go poznałam coś mi się w nim spodobało. A teraz .? Nadal jest tym samym Zayn'em, tylko jest jeszcze bardziej przystojny. W dodatku ten jego styl "bad boy'a" i ten zarost, który po prostu kocham.
-To skoro już za .. jakieś 5 dni mamy być w Nowym Yorku, to może wykorzystamy okazję i pójdziemy na miasto .?-zwrócił się do mnie.
-Pewnie-uśmiechnęłam się.
-No to za godzinę się widzimy-dał mi buziaka w policzek i wybiegł z pokoju. Od razu poszłam się wykąpać, a następnie zaczęłam grzebać w ciuchach, które wzięłam ze sobą. Szczerze mówiąc byłam zdenerwowana, że wziełam ich tak mało. Nie chciałam się jakoś tam szczególnie stroić, ale też nie chciałam wyglądać jak ostatnia idiotka, więc postawiłam na białą koszulkę z czarnym kołnieżykiem, ciemną spudniczkę, bordowe rajstopy, oraz czarne szpilki i tego samego koloru długi płaszcz. Gdy ubrałam się we wcześniej obmyśloną stylizację skoczyłam jeszcze do łazienki ogarnąć jakoś moje długie, rude włosy. Przeczesałam je tylko i pozostawiłam rozpuszczone. Moje rzęsy pociągnęłam jeszcze czarnym tuszem, a na usta nałożyłam odrobinę bezbarwnego błyszczyku. Całkiem już gotowa wzięłam jeszcze do ręki telefon i weszłam na tt. Zauważyłam też, że Eleanor dzwoniła 2 razy, tak samo Danielle, postanowiłam więc szybko oddzwonić do jednej z nich.
J:No cześć.
E:To tylko dla jaj, czy serio w końcu jesteście razem !?
J:El, naprawdę.
E:O Boże Jess ! Nawet nie wiesz jak się cieszę !
J:Wyobrażam sobie.
E:O, no i właśnie, jest jedna sprawa ..
J:O co chodzi .?
E:Chłopacy odwołali występ, wracamy chyba za 3 dni do UK.
J:Dlaczego !? ale co się stało .?
E:Dzwonił do nas Twój tata, który zapewne zadzwoni do Ciebie jeszcze dzisiaj. Nie dotarlibyście do USA, nie ma przelotu, pogoda jest straszna.
J:Że co ..?
E:Powiedział, że jeśli możecie, to złapcie jutro samolot do Polski.
J:DO Polski .? Do Polski, serio !?
E:Tak, ponieważ Twój tata i Andy są u Twojej babci Ann.
J:Ożesz kurwa, no tak ! Babcia ma jutro 90 urodziny !
E:No właśnie. Dzisiaj jeszcze coś tam poróbcie i dowiedzcie się koniecznie o samolot do Polski. Jeśli chodzi o nas, to widzisz jak jest. Przy dobrym szczęściu 28 będziemy już w UK.
J:Czyli występ chłopaków serio odwołany .?
E:Oni sami to zaproponowali. Organizatorzy byli trochę wkurzeni, bo teraz nie mają nikogo i w ogóle, ale chłopcy stwierdzili, że bez Zayn'a zespół nie istnieje.
J:Wow, jacy oni kochani.
E:Tak ich wychowałyśmy. hahah.
J:Hahahhaha. To kiedy my w końcu się zobaczymy .?
E:Stawiam, że już w domu, najprawdopodobniej po Nowym Roku.
J:Ehh ..
E:Nie rozpaczaj, pamiętaj, że masz Zayn'a przy sobie, a teraz możesz robić z nim co chcesz.
J:Przecież wiem, ale cholernie za wami tęsknię.
E:My też Jess, my też.
J:No to do zobacznia w Nowym Roku.
E:Na to wygląda. Jakby co to dzwoń.
J:Zadzwonię.
E:To pa, kocham.
J:Kocham.
Byłam tym wszystkim lekko zawiedziona. Chłopcy odwołali występ .? Z własnej woli .? No tak mi ich szkoda .. Mam tylko nadzieję, że można w końcu wylecieć z tego pieprzonego Paryża czymś. Założyłam płaszcz i wyszłam z apartamentu wcześniej zamykając go kartą hotelową. Zjechałam windą na dół, akurat zauważyłam Zayn'a, który wchodzi do hotelu. Chłopak podszedł do mnie i pocałował mnie delikatnie w usta.
-Gdzie byłeś .?-zaciekawiłem się.
-A tu i tam-uśmiechnął się lekko.-Idziemy .?-kiwnęłam tylko głową na znak zgody i już po chwili wyszliśmy z hotelu. Spacerowaliśmy dość wolno po ulicach Paryża, podziwialismy to piękne miasto.
-Gdzie właściwie idziemy, Zayn .?-zapytałam, ponieważ chodziliśmy już jakąś godzinę bez celu.
-Tam-wskazał palcem na Wieżę Eiffla, która znajdowała się z 30 metrów przed nami. Szeroko uśmiechnęłam się do niego i oboje wjechaliśmy na samą górę.
-Jak tu pięknie-stwierdziłam widząc świetne widoki z tak wysoka. Prócz tego był tu zastawiony stolik dla dwojga i facet, który grał na skrzypcach.-To dlatego tak zniknąłeś .?
-Ymm, może-uśmiechnął się łobuzersko, a ja wtuliłam się w niego mocno.
-Dziękuję-szepnęłam. Zasiedliśmy i zjedliśmy razem kolację przy tym rozmawiając i rozkoszując się muzyką. Podeszliśmy do barierki i wpatrywaliśmy się w Paryż - naprawdę piękne miasto.
-Zayn, jest jeszcze coś, o czym zapomniałam Ci powiedzieć-przypomniała mi się dzisiejsza rozmowa z El.
-zaraz, zaraz, nie jesteś bi, prawda .?-zapytał dość poważnie, a potem wybuchnął śmiechem.
-jestem-zażartowałam, a po chwili pocałowałam go namiętnie w usta.-a ty jak sądzisz .?
-ehh, nie, ale serio, o co chodzi .?
-gadałam dzisiaj z El i .. chłopacy z własnej woli odwołali występ w Sylwestra, ponieważ nie mielibyśmy jak tam dotrzeć-wyjaśniłam.
-o kurde .. no szkoda, więc co teraz .?
-oni za 3 dni wracają do UK, a ja jutro lecę samolotem do Polski, ponieważ Andy i tata tam są.
-do Polski .?-zaciekawił się.
-tak.
-extra, jadę z Tobą-uśmiechnął się
-ale serio .?-zdziwiłam się lekko, że chciał lecieć tam ze mną, przecież to Polska, to żaden szczególny kraj.
-pewnie, nigdy tam nie byłem. ale właściwie to po co jedziesz .?
-moja babcia jest Polką i jutro ma urodziny.
-wow, Twoja babcia Polką .? dlaczego nic nie mówiłaś .?
-nie pytałeś.
-no, a rodzice mamy.?
-ehh, rodzice mamy już dawno nie żyją ..
-prz..
-nie, w porządku-odpowiedziałam tylko. Nie chciałam tego słyszeć, nie chciałam słyszeć tych dwóch pieprzonych słów "przykro mi".-tak, no .. dlatego jadę do Polski, to dla mnie ważne, bo babcia Ann i dziadek Michael są dla mnie jedynymi takimi osobami, dla Andy'ego też.
-zaraz, a co z dziadkami Andy'ego .? rodzicami jego mamy .?
-z nimi w ogóle nie mamy kontaktu. kiedy dowiedzieli się, że jego mama zmarła podczas porodu byli oburzeni i tak dalej, dlatego Andy'ego wychowywał sam tata, z resztą tak jak mnie, ewentualnie czasem wpadali tutaj Ann i Michael.
-too, potrafisz mówić po Polsku .?
-raczej, że nie.-odpowiedziałam tylko. Siedzieliśmy w ciszy napawając się świetnym widokiem. Co chwilę spoglądałam na Zayn'a. Czy to możliwe, że dwójka przyjaciół, właśnie w mieście miłości się schodzi .? Czy tak miało być .? Czy to tylko przypadek .? Dość dziwna sytuacja.
-czekaj-usłyszałam głos Zayn'a, który podszedł bliżej i ustał na barierce.
-Zayn, zjebało Cię !?-wykrzyczałam i podeszłam do niego. Kurwa mać, przecież on zaraz spadnie.
-KOCHAM JESS THOMPSON !!!-wydarł się najgłośniej chyba jak tylko mógł. Ja tylko zaczęłam się z niego śmiać i próbować się nie rozryczeć. Zayn jest naprawdę uroczy. Spojrzał na mnie i zeskoczył, następnie podszedł bliżej i włapał mnie mocno w talii tak, jakby trzymał mnie ten ostatni raz.
-Kocham Cię-szepnął.
-Też Cię kocham-uśmiechnęłam się lekko, a nasze usta złączyły się w namiętnym pocałunku.




siema miśki ! co tam u was .? jess ma fchuj najebane w głowie. serio, coś mi się ostatnio tak z mózgiem pierdoli, że sama nie wiem co robię, heuheue. i dostałam kolejną pałę z religii ! ave ja ! hahaha, dobra, dobra, przejdźmy do rozdziału :) jak dla mnie całkiem długi chyba, co .? podoba wam się .? cieszycie się kurwa, że Zess od dzisiaj istnieje .? bo ja tak :) wgl. co myślicie o rozdziale i o tym, że chłopacy odwołali koncert.? zaskoczyło was to, że Jess ma Polskie korzenie .? co się wydarzy podczas ich pobytu tam .? a co u Rox .? dowiecie się tego w 7 rozdziale, ponieważ 6 będzie z perspektywy .. uwaga, uwaga .. LIZ ! nowa bohaterka, z którą możecie się już zapoznać w zakładce "bohaterowie". jak na razie z Rox będziemy pisać na zmiane rozdziały z jej perspektywy. przypada więc tak, że 6 będzie jako Liz i piszę to ja, 7 jako Rox, 8 jako Jess, 9 jako Liz i pisze to Rox i tak dalej .. czy nam się to uda .? tak mi się kurwa wydaje. więc .. komentujcie misiaki, kocham was i do następnego ! :) - Jess :)

wtorek, 19 lutego 2013

Rozdział 4.

24 grudnia
Roxy

Kolejne dni mijały normalnie , ciągle było nudno, czasem nawet jeszcze gorzej niż można pomyśleć. Mimo tego iż miałam przestać przejmować się tym co mówi o mnie reszta to i tak ciągle bolą mnie ich różne słowa na mój temat. Ale obiecuję sobie iż postawię się im, postawię światu i wyjdę na prostą drogę. Teraz właśnie dosiadam się do stołu świątecznego wraz z Niall'em ,który przed chwilą gadał z rudzielcem. No własnie Jess.  Bardzo mi jej brakuje, ona jedyna zna mnie i moje problemy. Mam nadzieję, że szybko będzie tu przy nas,  bo ja przestaje sobie radzić. No, ale wracając do rzeczywistości. Usiadłam na stołku, ubrana w to. Nie stroiłam się dużo, bo nie mam po co, zaś dziewczyny ubrały sukienki. Im to sprawia przyjemność, a ja zaś nie lubię ich nosić. Proste. Więc usiadłam na krześle obok blondyna, Harry'ego, koło bruneta siedziała Danielle i Liam, naprzeciwko nas siedziała Eleanor i Louis.
- No to zaczynamy.- powiedział Liam ,po czym każdy wstał i zaczął sobie składać życzenia. Zaśmiałam się na widok Harry'ego, który gadał na ucho każdemu jego życzenie.
- No więc...- zaczął Niall stając naprzeciwko mnie z lekkim uśmiechem.- Życzę ci, abyś założyła sobie rodzinę, znalazła wspaniałego męża, miała mnóstwo dzieci, chce też abyś wyszła w swoim życiu na prostą drogę.- powiedział ciągle patrząc w moje tęczówki. Następnie dał mi buziaka w polik i poszedł życzyć dalej, nie czekając, aż ja mu coś życzę. Lekko zdziwiłam się jego zachowaniem, ale podeszłam do Loczka i zaczęłam składać mu życzenia.
- Życzę ci pięknej kobiety, mnóstwo dzieci, pięknego domu, wymarzonego auta no i czego ty sobie tam zażyczysz.- powiedziałam lekko go przytulając.
- To ja ci życzę dużo sex'u, zajebistego męża, gromadkę dzieci, pięknej willi nad morzem, auta oczywiście porshe no i jeszcze raz dużo sex'u- powiedział, a ja wybuchłam gromkim śmiechem.
- Tego sex'u to nie za dużo ?- spytałam śmiejąc się.
- Chyba za mało to jeszcze raz ci życzę mnóstwo sex'u.- powiedział i jeszcze raz mnie przytulił i odszedł pozwalając mi się do śmiać. Reszta poszła jak składka. Gdy siedzieliśmy przy stole jedząc różne potrawy poczułam iż mój telefon dzwoni. Przeprosiłam resztę i odeszłam odebrać.
- Halo- powiedziałam.
- Dzień Dobry czy mam przyjemność mówić z Roxaną Wilson ?- spytał jakiś nieznajomy człowiek.
- Tak.
- Chciałem poinformować panią iż nastąpiła tragedia. Dom, w którym zamieszkiwała pani rodzina mówię tu o pani dziadkach panie Julianie Wilson i pani Blance Wilson spalił się w pożarze, w którym zginęli pani dziadkowie.- powiedział
- Co ? To przecież nie możliwe. Moi dziadkowie mieszkają w apartamencie.- powiedziałam odsuwając od siebie myśl iż dziadkowie zmarli.
- Mówię pani prawdę, wczoraj wystąpił pożar, przyczynę jeszcze nie wykryto, tak samo jak i sprawcę. Jeśli będziemy wiedzieć coś więcej skontaktujemy się z panią. 

- No ale mówię panu iż oni mieszkają w apartamencie ?!
- Niestety na te święta postanowili wrócić w strony rodzinne. Do własnego domu
- Ale czy to jest potwierdzone iż oni zmarli ?- spytałam siadając na fotel nie daleko reszty. Po policzkach spływały łzy.
- Tak wszystko zostało potwierdzone. Resztę informacji prześlemy pani w liście. Dowidzenia.
Gdy tylko się rozłączył szybko wytarłam łzy, lecz to nic nie dało, bo jeszcze bardziej się rozpłakałam. Zostałam sama. Bez żadnej rodziny, bez niczego. I co teraz ja zrobię ? Nie mam gdzie się udać, nie mam co zrobić ze sobą.
- Roxy co się stało ?- spytał Niall kucając naprzeciwko mnie.- Ej... mała co jest.- spytał ponownie. nie dałam rady mu powiedzieć. On mocno mnie do siebie przytulił i pozwolił się wypłakać, a reszta stała  około i oglądała to przedstawienie.
- Zostałam sama.- wyszeptałam, po czym spojrzałam prosto w oczy blondyna.
- Jak to sama ? A co z rodzicami ? Co z nami ?
- Rodzice, ha ha.- powiedziałam patrząc gdzieś w daleki punkt.
- Pogubiłem się.- powiedział Harry patrząc na mnie.
- Ej o co chodzi ? -spytał Liam lekko szturchając mnie w ramię.
- Wy mnie w ogóle nie znacie.- powiedziałam patrząc na każdego reakcje.
- Czemu tak sądzisz ?- spytała Eleanor stojąc naprzeciwko mnie.
- Czemu ? Bo nie wiecie iż moja matka została zamordowana, nie wiecie że ojciec zniknął, bo jest podejrzewany o śmierć mojej mamy, a dziadkowie ? W tym momencie dowiedziałam się iż zginęli w pożarze. Czemu jestem zagubiona ? Bo nie mam na nikomu oparcia. Nie mam z kimś normalnie pogadać, bo za każdym razem słyszę iż ona jest dziwna.- powiedziałam zatrzymując się na słowie dziwna ,po czym spojrzałam na Harry'ego, który był lekko zaskoczony.- Tylko Jess zna mnie całą. Wy nie wiecie co czuje, wy nie wiecie jaka do końca jestem, wy nie wiecie ile przeżyłam. A teraz to już i tak się nie liczy iż wiecie wszystko, bo zaraz prawdopodobnie i tak zniknę z waszego życia.- powiedziałam robiąc poważną minę. Cała reszta zaś patrzyła na mnie nie wiedząc co powiedzieć. Nie dziwię się im skoro teraz dowiadują się całą moją historię. Po chwili ciszy wstałam i ruszyłam do siebie, nie będę tam siedzieć skoro nic nie mówią i coś szepczą. Wchodząc do windy dogonił mnie Niall. Stanął obok mnie. Nic nie powiedziałam tylko gapiłam się na przyciski.
- Dlaczego nie powiedziałaś nam tego wcześniej ?- spytał patrząc na mój wyraz twarzy.
- Po co ?- spytałam patrząc na przeciw siebie.
- Nie musiałaś nas oszukiwać.- mruknął.
- Nie oszukałam was.- powiedziałam patrząc na niego z wyrzutem.
- To dlaczego nam nie powiedziałaś prawdy o sobie ?
- Po co ? I tak mnie pewnie zaraz wyśmiejecie lub powiecie jesteś dziwna. Wiesz, że ja też mam uczucia.
- A kto powiedział iż ich nie masz ?!
- Nikt po prostu nie wiem po co ehh... nie będę ci się tłumaczyć.- powiedziałam wychodząc z widny. Zamrugałam kilka razy by znów się nie rozpłakać, jednak to i tak nic nie dało. Szybko doszłam do pokoju i rzuciłam się na łóżko z płaczem. Nigdy nie czułam się tak okropnie. Nagle mój telefon ponownie zaczął wibrować. Był to sms :  Po co się tyle trudzisz w każdej chwili i ty możesz zginąć, nie lepiej  zacząć już uciekać niż wpadać w większe bagno niż jesteś ? An. Zaskoczyła mnie ta treść. Po kilku minutach wstałam, wzięłam prysznic, ubrałam się w coś luźnego i ruszyłam na górną partię hotelu. Idąc tak w górę po schodach myślałam nad treścią głupiej wiadomości, nad zachowaniem Niall'a. Wiele tych spraw mnie nurtowało... Nagle dotarłam do ogromnych drzwi. Mocno je pchnęłam i jak się okazało wyszłam na sam dach budynku. Wszędzie było pełno śniegu, a lekki wiatr doprowadził mnie do gęsiej skórki. Podeszłam bliżej krawędzi i spojrzałam na to piękne miasto, które nigdy nie śpi. Jednak ono nie miewało takich problemów typu kocha, nie kocha itd. To miasto było wolne. Nagle usłyszałam czyjeś kroki jak potem się okazało był to Louis. Podszedł do mnie i stanął obok.
- Nie wiedziałem, że tyle przeszłaś.- powiedział patrząc naprzeciw siebie.
- Nie wiedziałeś, bo nikt ci nie powiedział. -powiedziałam patrząc na jego wyraz twarzy.
- Też prawda. Wiesz współczuję ci. najpierw mama, tata teraz dziadkowie. Co teraz zrobisz ? Gdzie zamieszkasz ?
- Nie wiem co zrobię , apartament pewnie przepadnie, ale nie mogę dojść do tego że dziadkowie na te święta pojechali do swoich stron rodzinnych gdzie się spalili.
- Przypadek ?
- Nie wiadomo.
- Wiesz sam w życiu dużo przeszedłem i myślę, że jeśli potrzebowałaś by pomocy możesz zawsze u mnie korzystać.
- Dzięki, że jesteś po mojej stronie.
- A kto nie jest ?
- Wszyscy ?
- Zdaje ci się.
- Ehh niech ci będzie.- powiedziałam pokazując mu język.
- Poprawiłem ci humor.- zawył szczęśliwie.
- Ty jesteś przecież w tym najlepszy.
- Dziś jest wigilia, choć pogadamy wszyscy odciągniesz się na razie od tego, nad wszystkim pomyślimy razem jutro, dobrze ?
- Trzymie cię za słowo.
- Dobrze czarnulko.- powiedział i uderzył mnie kulką śniegu
- Ej nooo.- zawyłam wycierając twarz ze śniegu.- Przesadziłeś.- powiedziałam robiąc kulkę i uderzając nią w niego. Tak powstała bitwa, która trwała chwilę, bo na dworze było strasznie zimno. Szybko zbiegliśmy do reszty.
- Idiota !- krzyknęłam na wejściu. Cała reszta popatrzyła na mnie, posłałam im tylko lekki uśmiech, po czym usiadłam obok nich i wsłuchałam się w ich słowa. Niall ciągle na mnie patrzył, póki wstał i poprosił mnie na chwilę.
- Tak ? -spytałam stając na korytarzu i patrząc na niego.
- Przepraszam iż tak wybuchłem.
- Nic się nie stało.- powiedziałam spuszczając głowę.
- Po prostu ja polubiłem cię, a teraz się okazuje iż ty to do końca nie ty.
- Wiem o co ci chodzi...
- Poczekaj, wiem iż bałaś się nam tego wyjawić, bo nie masz do końca dużego do nas zaufania, ale myślałem iż mi zaufałaś.- powiedział patrząc prosto na mnie.
- Niall to nie tak iż ci nie zaufałam. Po prostu ja nie mogę tak od razu komuś zaufać, to wymaga czasu. Jess powiedziałam to po 2 tygodniach. Zrozumiała mnie, mam nadzieję, że ty mnie też rozumiesz.
- Jeszcze raz przepraszam.
-  Wybaczam.- powiedziałam mocno go przytulając. Był on bardzo zaskoczony moim gestem jednak szybko sam mnie mocno przytulił.
-Idziesz jeszcze do reszty czy idziesz do siebie ? -spytał.
- Idę do siebie.
- No to do jutra.- powiedział mocno mnie znów przytulając i dając soczystego buziaka w policzek. Lekko się zarumieniłam i powiedziałam ciche dobranoc, po czym weszłam do pokoju, przebrałam się tylko w piżamę i położyłam się spać...


Wiem, wiem do kitu. Ale tak jakoś ostatnio miewam ostatnio złe dni i wyszło jak wyszło. Kolejny rozdział pisze Jess. Mam tylko nadzieję, że choć trochę mi to wyszło. Ja myślicie czy Rox poradzi sobie sama ? CO się dzieje z Niall'em ? Co teraz myśli o niej reszta ? Odpowiedzcie w komentarzach, dziękuję kochani ;*
Boże jakie to bez sensu -_- Do następnego - Roxy <3

piątek, 15 lutego 2013

Rozdział 3.

24 grudnia
Jess

To już właśnie dziś. Czas szybko leci. To właśnie dziś spędzam już osiemnastą Wigilię w swoim życiu. Tym razem miała być to Wigilia w idealnym mieście, w idealnej atmosferze z idealnymi ludźmi. Skończyło się jednak na tym, że spędzam ten dzień z najlepszym przyjacielem w mieście zakochanych. Tak, jesteśmy w Paryżu już 4 dni. W zasadzie nie mamy dobrego kontaktu. Ja ciągle chodzę po mieście, zwiedzam i tak dalej, a Zayn tylko siedzi w hotelu, ponieważ mówi, że jemu Paryż już się znudził. Coż, ja przynajmniej korzystam z okazji. To naprawdę piękne miasto. Miło byłoby mieć tutaj przy sobie kogoś, do kogo można się przytulić, pocałować, powiedzieć to cholerne 'kocham Cię'.
-Cześć księżniczko-usłyszałam głos blondyna, do którego właśnie dzwoniłam na skype'ie.
-Cześć żarłoku-uśmiechnęłam się szeroko na widok przyjaciela.-Jak Nowy York .?
-Jest bosko, a jak tam u was zakochańce .?-zaśmiał się.
-Niall, proszę, przestań-zrobiłam poważną minę. Ogólnie miałam poczucie humoru i to wielkie, ale kiedy ktoś poruszał temat mnie i Zayn'a .. byłam wściekła. Byłam wściekła na siebie, że tamtego dnia nie zrobiłam czegoś więcej. Do tej pory żałuję. Zayn to wspaniały chłopak, ale .. nie chce, nie mogę z nim być. Wczoraj wieczorem próbował mnie pocałować. Już drugi raz, odkąd jesteśmy w Paryżu, a to tylko 4 dni.
-Wybacz rudzielcu-odpowiedział tylko robiąc równie poważną minę.
-Niall potrzebuję pomocy, a wiem, że Ty zawsze potrafisz mi pomóc-uśmiechnęłam się do niego.
-Mów.
-Zayn próbował mnie pocałować już dwa razy odkąd jesteśmy w Paryżu.
-Doskonale !-krzyknął blondyn i uśmiechnął się-
-No właśnie nie. Dobrze wiesz, że przez pocałunek potrafię zakochać się w kimś.
-No i fajnie-uśmiech nie schodził z jego twarzy.
-Ale ja tego nie chce !-krzyknęłam, a po chwili do pokoju wparował Malik.
-Czego nie chcesz .?-zapytał przegryzając kawałek pizzy i usiadł na kanapie obok mnie.
-Cześć Zayn-przywitał go blondasek.
-Cześć-odpowiedział mulat.
-A teraz wypierdalaj, to rozmowa ojca z córką-powiedział poważnie blondas, na co ja i on się zaśmialiśmy, a nieogarnięty Zayn opuścił pokój.
-Dlaczego-Niall kontynuował naszą rozmowę.
-Kocham całą waszą piątkę, jesteście wspaniali, ale jesteście sławni, a sam wiesz jak to wygląda. El i Dan nie mają przez to spokoju. Rozumiem, Danielle jest tancerką, ale Eleanor zwykłą dziewczyną, która stała się sławna, piszą o niej w gazetach, w necie, ma fanki i hejterów, ja tego nie chce !
-Ale kochasz go .?
-Niall nie potrafię odpowiedzieć Ci na to pytanie ! Ja sama nie wiem co to miłość !
-Niall, z kim rozmawiasz .?-usłyszałam czyjś dobrze znajomy mi głos.
-Cześć Jess !-bliżej kamerki podeszła Roxy, która szeroko się do mnie uśmiechnęła.
-Cześć Rox-odwzajemniłam uśmiech.
-Niall, musimy iść, idziemy na kolację-odezwała się do niego czarnulka. Rzeczywiście, dochodziła już godzina 19, a dziś święta.
-Bawcie się dobrze, wesołych-uśmiechnęłam się do dwójki przyjaciół, a po chwili zamknęłam klapkę od laptopa.
-Jess .?-usłyszałam głos mojego przyjaciela, więc opuściłam pokój i udałam się do salonu. W rogu pokoju stała choinka, której wcześniej nie zauważyłam. Na kominku były porozwieszane lampki, a nad wielkim lustrem łańcuch z bombkami. Był zastawiony stół dla dwóch osób, a na nim Wigilijne potrawy. Całemu pomieszczeniu nastrój dawały kolędy lecące z radia oraz jemioła zawieszona na wielkim oszklonym żyrandolu.
-Wesołych Świąt-uśmiechnął się i wręczył mi prezent.-Jesteśmy tu tylko my dwoje, ale zadbajmy o to, żeby te święta były najlepsze-dodał, a ja otworzyłam prezent. W środku znajdował się srebrny naszyjnik w kształcie serca, który się otwierał. Wewnątrz naszyjnika były dwa zdjęcia - moje i Zayn'a.
-Przyjaciele na zawsze-uśmiechnął się.
-Dziękuję-przytuliłam go i jemu również wręczyłam prezent ode mnie. Był to srebrny rolex, który na zapięciu miał wyryte J&Z.
-Jest świetny, dziękuję-uśmiechnął się mój przyjaciel.
-To trochę dziwne. Jest Wigilia, a my sami, w Paryżu ..
-.. chciałaś powiedzieć w Mieście Zakochanych-zaśmiał się.
-To nie Walentynki-wystawiłam mu język. Spojrzałam w górę. Los chciał, że oboje staliśmy akurat pod jemiołą.
-Ale trzeba przyznać, że mam dziś niesamowite szczęście-powiedział ukazując rząd idealnie białych ząbków. Nasze twarze przybliżyły się do siebie, a oczy powędrowały na usta osoby na przeciwko. Chwilę staliśmy w bezruchu, aż w końcu mulat wpił się w moje usta czule, delikatnie i zarazem namiętnie. Nagle poczułam milion motyli w brzuchu i przypomniał mi się tamten dzień. Nie chciałam tego, nie chciałam się w nim zakochiwać, ale zgrzeszyłabym przerywając tą chwilę. Po pocałunku spojrzelismy sobie w oczy, a Malik zaczął czule całować mnie po szyi wywołując u mnie przyjemny dreszcz. Odchyliłam głowę do tyłu i oddałam się ukojeniu.
-Tylko bez sexu-powtarzałam co chwilę cicho. Przymknęłam oczy i rozkoszowałam się chwilą. Czułam jakbym miała zaraz dostać orgazmu. Chłopak ponownie wpił się w moje usta. Cały czas się całując szliśmy - ja do tyłu, on przed siebie. Z tego co się orientowałam trafiliśmy do sypialni. Chłopak nogą zamknął drzwi i szliśmy dalej nie odrywając się od siebie. Zayn przysunął mnie do ściany i ponownie zaczął obdarzać moją szyję namiętnymi pocałunkami czasem dochodząc do ust.
-Tylko bez sexu-powtórzyłam znowu, gdy poczułam, że chłopak podwija moją koszulkę. Spojrzałam w ułamku sekundy na niego i zdarłam mu z ciała białą koszulkę na krótki rękaw, przez co chłopak został w samych spodniach, a moim oczom ukazało się jego gorące ciało. Ponownie przyparł mnie do ściany i oddawał co raz to bardziej namiętne pocałunki.-Nie możemy tego zrobić-wyszeptałam ledwo. Byłam strasznie podniecona, a chłopak sprawiał mi przyjemność. Obróciliśmy się i w ułamku sekundy upadliśmy na łóżko. Ściągnęliśmy z siebie pozostając w samej bieliźnie.-To głupota-szepnęłam znowu, gdy chłopak pieścił moje piersi. Znów oddał kilka pocałunków na mojej szyi, potem brzuchu, po prostu po całym ciele. Ja błądziłam rękami po jego plecach co chwilę mocniej przytulając go do siebie. Posadził mnie na swoich kolanach i jak to chłopak - z trudem próbował odpiąć mi stanik. Oboje pozostaliśmy już tylko w dolnej części bielizny, która po chwili już znajdowała się na podłodze.-Przestańmy-powiedziałam prawie niesłyszalnie, kiedy chłopak zaczął powoli we mnie wchodzić.-okej-usłyszałam tylko i poczułam kolejny namiętny pocałunek, a Zayn zaczął wchodzić we mnie jeszcze szybciej.
Nasze ciała robiły zgodny ruch do tyłu i do przodu razem. Mocno przycisnęłam chłopaka do siebie i przytuliłam. Pojękiwałam co chwilę czując rozkosz i podniecenie. Orgazm nadchodził. Poczułam ogromny, ale zarazem przyjemny ból, doszłam, on też. Szczytowaliśmy w tym samym momencie. Opadliśmy na moment zmęczeni, a po chwili chłopak znów wziął mnie w swoje objęcia i zaczął namiętnie całować. Dopiero, kiedy na chwilę przestaliśmy i spojrzał mi w oczy zrozumiałam co właśnie zrobiliśmy i jak wielką głupotą to było. Przecież nie chciałam tego, nie chciałam się w nim zakochiwać, a nawet jeśli nie chciałam, żeby znów mnie 'przeleciał', nie chciałam mu pokazać, że jestem łatwa, że jeśli chce, to mnie zdobędzie.
-O kurwa-szepnęłam i podniosłam się. Siedziałam w bezruchu owinięta kołdrą.
-W porządku .?-zapytał chłopak lekko uśmiechając się do mnie.
-Po co to zrobiłeś !?-naskoczyłam na niego.
-Jak widać tylko nie ja pragnąłem osoby znajdującej się w tym pokoju.
-Żartujesz !? Sam zacząłeś mnie całować !
-Przecież wiem, że Ci się podobało-uśmiechnął się.-Zaspokoiłem Twoje potrzeby.
-Potrzeby !? Zayn, czy Ty siebie słyszysz !? Myślisz, że jak mnie podniecisz, uwiedziesz na moment i zaciągniesz do łóżka to będę Twoja !?
-Jess, no co Ty, oczywiście, że nie. Po prostu nie mogłem już dłużej. Ja .. ja Cię chyba kocham.
-Ah, tak, chyba .?! Nie sądziłam, że w miłości istnieje takie słowo.
-No, nie chyba, tylko na pewno.
-Po prostu skończ ! okej .? nie chce Cię widzieć, zawiodłam się na Tobie.
-zawiodłaś .? teraz tak mówisz, a przed chwilą chętnie się uśmiechałaś, gdy w Ciebie wchodziłem !
-skończ-spojrzałam na niego i wypowiedziałam to słowo z nutką sarkazmu. Chłopak wstał i skierował się ku wyjściu z pokoju.-fajną masz dupę !-krzyknęłam, gdy już zamykał drzwi. Ja pierdolę, co ja zrobiłam. Dlaczego ja mu właściwie na to pozwoliłam !? Zachowałam się teraz jak łatwa dziwka wypraszając go z pokoju. Dziwka, która chciała tylko tego. To bez sensu. Wstałam i skierowałam się do łazienki. Przemyłam twarz zimną wodą i założyłam na siebie jakieś ubrania. Ciągle miałam na wargach smak ust Zayn'a i czułam, jak jego silne ramiona mnie obejmują. Nie, nie jestem łatwa !-krzyczała moja wyobraźnia. Nie mogę się złamać, nie teraz. Dochodziła godzina 23. Usiadłam na łóżku z laptopem i włączając skype'a bez zastanowienia zadzwoniłam od razu do El.
-Boże, Jess, Ty żyjesz-uśmiechnęła się do mnie przyjaciółka.
-Nie bardzo-odpowiedziałam tylko.
-O nie, co się stało .?-zapytała Danielle, która siedziała obok czarnulki.
-uprawiałam sex z Zayn'em.
-Dlaczego !?-obie wybuchnęły na mnie.
-NIE WIEM !-krzyknęłam w odpowiedzi bezradnie.
-Uwiódł Cię, co .?-poruszyła śmiesznie brwiami Danielle.
-Po prostu .. chodzi o to, że .. tak Dan, masz rację .. spodobało mi się to, co ze mną robił, ale przecież nie mogę mu pokazać, że go kocham i jestem łatwa.
-Czemu jesteś niedostępna .?-zdziwiła się El.
-Bo chce zobaczyć, czy facet się stara i zasługuje na mnie.
-Proszę Cię, Jess ! Zayn od dłuższego czasu ślini się na Twój widokk, ogarnij się !-krzyknęła Dan.
-Właśnie, Zayn to przecież cholernie sexowny facet, nie ryzukuj, może się zakochać w kimś innym-dodała Eleanor, przez co to wywołało u nas napad śmiechu.
-Ej, a co u Rox .? Trochę mi tak głupio, bo to głównie moja przyjaciółka, a jest tam z wami i w ogóle.
-Wiesz, cicha jak zwykle. Chłopacy robią swoje, często spędza czas z Niall'em, ale też tak wiesz .. jest jakby jakaś przybita-odpowiedziała Dan przegryzając żelki.
-A wiecie co ja wam powiem .? Trzeba Hazzie znaleźć dziewczynę-wyskoczyła Eleanor.
-Tak, koniecznie ! Ten zboczeniec ciągle do nas przychodzi kiedy się kąpie i wgl. ciągle patrzy mi sie na dupe !-zaczęła krzyczeć Danielle i nie przestawała się śmiać.
-Kiedyś na pewno kogoś znajdzie. Dajmy mu czas, jest w końcu najmłodszy z 'braci'-uśmiechnęłam się.
-Ej Jess, mam ochotę na sex !-usłyszałam krzyk mojego przyjaciela z pokoju obok.
-CHyba Cię pojebało dziwkarzu !-odkrzyknęłam mu.
-Ahaha, to był Zayn .?-zaczęły śmiać się obie.
-Tak, jestem na niego wkurwiona, ale jego to w ogóle nie rusza.
-Daj mu szansę-spojrzała na mnie Eleanor z powagą.
-Kiedyś, branoc-odpowiedziałam szybko i zamknęłam klapkę od laptopa.
Nie chciałam ciągnąć tego tematu. Dałyby mi wykład, jaki to on jest świetny, jak to my do siebie pasujemy i jaka to ja jestem chamska i nietolerancyjna wobec niego i tak dalej. Nie, dziękuję.
-Czego chcesz .?-zapytałam z wściekłością wchodząc do salonu, w którym siedział Malik.
-Chciałbym Cię przeprosić..-podszedł do mnie i złapał mnie za rękę.
-Rzeczywiście, masz za co, ale to nic nie da.
-Jess, znamy się już naprawdę długo-spojrzał mi w oczy.
-Wiem, no i .?-spuściłam wzrok na jego buty.
-... i...-podniósł mój podbródek i ponownie spojrzał mi głęboko w oczy.-... i od samego początku mi się podobałaś-podniósł kąciki ust ku górze uśmiechając się do mnie. W środku zrobiło mi się jakoś nienaturalnie ciepło. Tak ... miło.
-Daj sobie spokój-szepnęłam odchodząc od niego.
-Jess dlaczego nie chcesz dać nam szansy .?-zapytał patrząc na mnie wyczekująco, a w jego oczach zabłysnęła łza. Łza smutku i rozczarowania.
-Po prostu nie, jasne .? Nie mówmy o tym więcej-odpowiedziałam i wyszłam z pokoju. Mimo późnej godziny w hotelu nadal było życie. W klubie na dole zapewne jakaś impreza, na dachu pewnie również. W restauracjach zakochane pary jedzą kolacje. Starsze dzieciaki siedzą w salonach gier, a inni, zwyczajni ludzie, którzy mają problem są w palarni. Właśnie tam się udałam. Trzydzieści skórzanych, czarnych foteli, kilka stolików, bar i ten dym. Podeszłam najpierw do baru i zamówiłam szklankę whisky. Z moim trunkiem usiadłam na jednym z wielkich foteli w rogu i wzięłam do ręki paczkę papierosów, która leżała na stoliku. Odpaliłam jednego i odłożyłam paczkę z powrotem na miejsce. Wypiłam whisky jednym chaustem i uważnie obserwowałam ludzi w palarni. Prócz anorektyczki, która wyglądała na 40 parę lat byłam tutaj jedyną kobietą. Sami starsi faceci po pięćdziesiątce lub po prostu chłopacy, mniej więcej w wieku od 20, do 30 lat.
-Bonjour-na przeciwko mnie usiadł przystojny Francuz z papierosem w ręku i wielkim uśmiechem na ustach.
-Nie mówię po francuzku-odpowiedziałam w swoim języku.
-To dobrze, bo ja też-zaśmiał się chłopak mówiąc już tym samym językiem co ja.-Jesteś typową Brytyjką, hmm .?-zapytał.
-Tak-odpowiedziałam tylko.
-Masz idealnie brytyjski akcent.
-No, a Ty .? Nie brzmisz tak samo.
-Pół Brytyjczyk, pół Francuz.
-Jakoś w to wątpie-zaśmiałam się.
-Co Cię tu sprowadza .? Jesteś jedyną dziewczyną, w dodatku jesteś młoda.
-Palę już od dwóch lat, to żadna nowość.
-Twoje życie nie jest kolorowe, prawda .?
-Ehh, skąd wiesz .? Nawet mnie nie znasz.
-Powiedzmy, że jestem w dokładnie takiej samej sytuacji.
-Doprawdy .?
-Przypadkiem jestem tutaj z przyjaciółką, która kiedyś była moją dziewczyną, przeleciałem ją dzisiaj wieczorem, a ona jest zdenerwowana. I co, podobne .?
-Tylko przyjaciel-odpowiedziałam mówiąc mu o relacjach z tym, którym tu jestem.
-David-włożył papierosa do ust i podał mi rękę.
-Jess-uścisnęłam dłoń.
-Więc jak to się stało .?
-Jakieś trzy miesiące temu spaliśmy ze sobą bo pijaku. Dzisiaj po prostu .. byliśmy napaleni i to zrobiliśmy, ale teraz jestem wściekła, że to się stało, że mnie do tego namówił, że ..
-.. że pozwoliłaś mu CIę dotknąć.
-Jesteś jasnowidzem .?-zaśmiałam się.
-Nie, ale jestem dość inteligentny.
-Hahahahahah.
-Po prostu znam się na kobietach.
-Intrygujące.
-Słuchaj. Możemy sobie nawzajem pomóc. Ja mam problem z dziewczyną, która zachowuje się jak Ty, a Ty masz problem z chłopakiem, który jest w takiej sytuacji jak ja.
-Pewnie, no to .. on mnie przepraszał. Żałuje, że to się stało. Weź jej coś powiedz, przeproś, kup kwiaty czy coś.
-Na Ciebie zadziałało .?
-Mnie się nie da złamać, ale nie znam tej Twojej laski.
-Ahaa, heh, okej, a jak mam pomóc Tobie .?
-Sam coś wymyśl.
-ona jest zła, Ty też, tu chyba nie da rady nic zrobić. Kobiety są dziwne.
-Ejj-oburzyłam się i sięgnęłam po kolejnego papierosa.
-Nie zaciągaj się tak-zaśmiał się.-Jak on ma na imię .?
-Zayn.
-Kochasz go .?
-David, wybacz, ale to moja sprawa.
-Zgrywasz niedostępną .?
-I mi się to udaje. Chce po prostu wiedzieć, czy mu na mnie zależy.
-Powiem tak .. za pół godziny mam samolot do Rosji, lecę tam do rodziny z przyjaciółką, a siedzę tu z Tobą i próbuje Cię przekonać, że nie każdy facet to palant.
-I to ma mi pomóc .?
-Daj mu szansę. Jestem pewien, że jest tego wart. To mój numer-wyjął z kieszeni marynarki wizytówkę.-W razie problemu dzwoń kiedy chcesz. Miło byłoby utrzymać kontakt i dowiedzieć się, że Ty i ten chłopak jesteście razem.
-Wow, David.
-Miło było Cię poznać Jess. Powodzenia z Zayn'em. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się zobaczymy, dziękuję Ci za rozmowę-wstał i przytuliliśmy się na pożegnanie. Dzień zakończył się ciekawe. Nieznajomy francuz-brytyjczyk-rosjanin dał mi wiele do myślenia. Właściwie - pomógł mi praktycznie podjąć decyzję. To bardzo pozytywny chłopak. Liczę na to, że jeszcze kiedyś go spotkam. Zgasiłam papierosa i wróciłam do pokoju. Od razu rzucił mi się w oczy Zayn śpiący na kanapie. Postanowiłam więc porozmawiać z nim następnego dnia i sama udałam się do łóżka.




no hej miśki :) jak się podoba trójeczka .? chyba jest dość długa, co .? 4 oczywiście pisze Rox :) więc co myślicie .? jak Jess postąpi .? co na to wszystko Zayn .? no i przede wszystkim co sądzicie o ich stosunku .? czy powinni to robić, czy to wszystko zepsuło .?  błagam komentujcie i jeśli chcecie zadawajcie pytania :) następny ... jeśli będziecie pisać komentarze. :) kocham was i do szybkiego napisania :) + dodałam wam aż 4 zdjęcia ze sceną sexu zboczuchy, napaście oczy ! hahaha, jprdl .. i tak was kocham ! :) - Jess :)

czwartek, 14 lutego 2013

Rozdział 2.

20 grudnia
Roxy

Nie ma to jak święta z przyjaciółmi, to jest coś o czym marzyłam już od kilku miesięcy. Właśnie teraz siedział w samolocie pomiędzy Harrym , a Niall'em i próbowałam zasnąć, jednak ich gadanie przyprawiało moje ciało o lekkie wkurzenie.
- Ciiii ona śpi.- powiedział Harry, gdy zamknęłam na chwilę oczy.
- Udaje.- powiedział Niall.
- Śpisz ?-usłyszałam głos Harolda.
- Nie śpię.- mruknęłam pokazując mu język.
- O ty.- powiedział brunet gilgocząc mnie.
- Hazza przestań, głupolu !- darłam się na cały samolot jak głupia, a ten ani drgnął.
- Nie przestanę.- powiedział szyderczo się śmiejąc.
- Przepraszam, można prosić o ciszę ?- spytała słodziutkim głosem stewardessa.
- Dobrze.- powiedziałam wyrywając się z objęć bruneta.
- Dziękuję.- mruknęła mierząc mnie wzrokiem i odchodząc. Pokazałam jej język jak się tylko odwróciła.
- Nie ładnie tak.- powiedział blondyn kiwając palcem w tą i w tam tą stronę. Zaśmiałam się cicho i dzięki jego nie uwadze ukradłam mu kilka żelków. Szybko włożyłam je do buzi by nic nie zauważył.
- Co masz w buzi ?- spytał złośliwie Hazza.
- Spadaj.- powiedziałam po cichu klepiąc go po ramieniu.
- No co masz ?- spytał Niall gryząc kolejno żelki, a następnie spojrzał głęboko w moje oczy i szeroko się uśmiechnął.
- Nic. -mruknęłam lekko się rumieniąc.
- No powiedz.- powiedział blondyn szturchając mnie ramieniem.
- Niall ona ma twoje żelki.- powiedział Harry szeroko się uśmiechając.
- Co ?- krzyknął Horan wypluwając wszystkie żelki na mnie.- Jezuuu przepraszam.- powiedział widząc moją minę, nie dość iż byłam opluta śliną blondyna to jeszcze wszędzie miałam te zasrane żelki.
- Niall, no i patrz jak ona teraz wygląda.- powiedział Liam patrząc na mnie z troską. Blondyn szybko zaczął zbierać każdy żelek wkładając je znowu do buzi, blee.
- Smakuje ci to ?- spytałam gdy wziął z mojej twarzy dwa żelki.
- Są tak pyszne jak i ty.- powiedział doprowadzając mnie do rumieńców.
- Roxy się zarumieniła.- krzyczał na cały samolot Harold skakając.
- Zamknij się Harry.- powiedziałam podniesionym głosem jakiego prawie nigdy nie używałam. Wszyscy spojrzeli na mnie jak na idiotkę.
- Ha ha nasza Roxy wpadła w klimat.- powiedział Lou przytulając śpiącą El.
- To wszystko przez ciebie.- powiedziałam pokazując na loczka.
- No ale co ja zrobiłem.- spytał udając niedowiarka.
- Ehhh ja z tobą nie gadam.- powiedziałam odwracają się do niego plecami w kierunki Niallerka, który patrzył na mnie bardzo zdziwionym wzrokiem, olałam to i zamknęłam oczy.
Obudziłam się na sam koniec lotu. Otworzyłam oczy i zobaczyłam iż na moich kolanach śpi blondyn, a na ramieniu loczek. Zaśmiałam się na ten widok, po czym obudziłam ich, ponieważ już wylądowaliśmy.
- No wstawać.- powiedziałam szarpiąc ich za ramiona.
- No jeszcze chwila mamusiu.-powiedział Harold, pacnęłam się w czoło i powiedziałam:
- Nie jestem twoją matką, wstawaj, bo wyprostuję ci włosy.- mruknęłam cicho się śmiejąc.
- No już nie śpię.- powiedział przecierając oczy i wstając powoli.
- Wstawaj.- szepnęłam do ucha Niall'owi.
- Co ?- spytał lekko wystraszony.
- Koniec lotu.- powiedziałam posyłając mu lekki uśmiech.
-No tak chodźmy.-powiedział chwytając mnie za dłoń i ciągnąc za resztą przyjaciół. Gdy tylko byliśmy już wszyscy czekaliśmy tylko na Zayn'a i Jess, którzy gdzieś się zagubili.
- Zadzwonię do nich.- powiedziała El. i już po chwili wyjaśniło się iż oboje wylądowali w Paryżu. Chciałabym kiedyś tam pojechać ze swoją połówką.
- To może sprawdźcie czy my damy radę tam pojechać.- powiedział Niall puszczając moją dłoń i udając się do kasy, gdzie okazało się iż z NY możemy wyjechać dopiero w marcu ? Masakra jakaś. Wszyscy byli zawiedzeni, że bez nich spędzimy te święta....
Siedziałam właśnie w pokoju, który dzieliłam z Danielle i Eleanor. Dziewczyny już dawno były przy swoich chłopakach, ja jednak wolałam chwile pomyśleć. Tak się zastanawiam czy dobrze zrobiłam jadąc z nimi tu na te święta. Przecież to iż ich poznałam jest dzięki Jess, której tu nie ma. Jest sama z własnymi problemami, o których inni na razie nie mają pojęcia. Szybko przestałam myśleć o głupotach, udałam się do łazienki gdzie wzięłam długą kąpiel, następnie przebrana w piżamę udałam się do łóżka, sprawdziłam tylko jeszcze zbędne strony i położyłam się spać.
Obudził mnie śmiech całej reszty. Otworzyłam szeroko oczy i spojrzałam na nich, siedzieli na łóżku reszty dziewczyn i z czegoś się nabijali.
- Hej. - usłyszałam cichy szept. Wystraszyłam się i o mało co nie spadłam z łóżka. - Żyjesz ?- spytał mnie Niall, który widocznie leżał obok mnie.
- Żyję.- mruknęłam doprowadzając się do stanu normalnego.
- Czemu wczoraj do nas nie przyszłaś ?-spytał patrząc prosto w moje oczy.
- Nie miałam ochoty.- powiedziałam wstając, podeszłam do walizki, wzięłam zestaw ubrań na daną pogodę, która dziś była bardzo brzydka,a następnie udałam się do łazienki, gdzie szybko się przebrałam się, a włosy przeczesałam i lekko się wymalowałam. Miałam już wychodzić kiedy usłyszałam.
- Wstała już ?- spytał Louis.
- Tak.- mruknął raczej Niall.
- Czemu wczoraj nie przyszła ?- spytał Liam ?
- Nie miała ochoty.- powiedział znowu blondyn.
- Ona jest dziwna.- powiedział Lokaty. Szybko zamrugałam powiekami przed łzami i zjechałam po podłodze. Bolało mnie to iż tak o mnie sądzą skoro do końca nie znają mojej historii, nigdy nie pytali o matkę, ojca i to mnie cieszyło, ale teraz już nie kiedy oni mnie tak nazywają nie znając prawdziwej mnie. Nie znając prawdziwej Roxy.
- Hej jesteś tam ?- usłyszałam głos Liama.
- Tak już wychodzę.- powiedziałam wstając i szybko wycierając spływające łzy, przemyłam szybko twarz i wyszłam.
- Myśleliśmy, że się utopiłaś.- powiedział Harry i cicho się zaśmiał, zawtórowałam mu, jednak gdzieś głęboko w środku bolały mnie jego wcześniejsze słowa, jednak wolałam tego nikomu nie okazywać.
- Idziemy na śniadanie ?- spytałam stając i patrząc na całą resztę.
- Dobry pomysł.- powiedział Loui, po czym wziął swoją dziewczynę i razem z nią szybko zbiegli na dół.
- Idziemy ?- spytał Niall , spojrzałam do okoła i okazało się iż się zastałam, posłałam mu tylko uśmiech i razem udaliśmy się w ciszy na dół. Tam zjedliśmy pyszne jedzenie, a potem wszyscy udaliśmy się na zwiedzanie pięknego miasta i na zakupy. Szliśmy każdy w parze, tylko ja szłam z tyłu myśląc nad prezentami i oglądając pięknie ośnieżone ulice, ogromnego miasta. Nagle usłyszałam pisk i okazał się iż chłopacy gonili dziewczyny, zaśmiałam się na ten widok i ruszyłam powoli naprzód. Chwilę potem weszłam do Centrum Handlowego gdzie rozeszliśmy się, każdy w swoją stronę. Kupiłam każdemu po prezencie, a następnie udałam się na ciastko do pięknie ozdobionej kawiarni. Zamówiłam sobie czekoladowe ciasto i latte. Jedząc tak swoje zamówienie oglądałam zabieganych ludzi. Piękny widok.
- O tu jesteś.- powiedział Niall dosiadając się do mnie. Zaśmiałam się cicho.
- Daj spróbować.- powiedział robiąc minę a'la kot ze Shrek'a. Posłałam mu uśmiech, następnie nabrałam na łyżeczkę słodkości i włożyłam do jego ust. Chłopak oblizał szybko usta i zamówił to samo co ja.
- Kupiłaś już wszystko ?- spytał widząc iż zjadłam już ciastko i rozkoszuje się tylko kawą.
 - Tak.
- Jesteś szybka.
- Tak bywa.
- Roxyy ?
-  Tak ?
- Ubrudziłaś się.- powiedział.
- Co ? Gdzie ?- zaczęłam panikować.
- Poczekaj.- mruknął, a następnie wziął serwetkę i lekko przetarł kąciki moich ust. Zaśmiałam się cicho i powiedziałam ciche dziękuje.
- Idziemy ?- spytał Niall po 15 minutach bezczynnej rozmowy.
- Chodź.- powiedział biorąc torby i wychodząc z kawiarni. Udaliśmy się na dwór gdzie zastaliśmy całą resztę, wszyscy udaliśmy się spacerem do hotelu. Przed samym nim potknęłam się i wpadłam w śnieg. Cała reszta głośno się śmiała.
- BITWA !- krzyknął Louis i zaczął rzucać kulkami do różnych osób. Zaśmiałam się i zaczęłam uciekać przed Niall'em, który uparł się iż wyląduję dziś jeszcze raz w śniegu.
- Niall proszę nie.- powiedziałam gdy ten złapał mnie w talii i przerzucił mnie przez ramię.
- Żartuję, nie wrzucę cię jeśli dziś mogę przyjść do ciebie na noc.- powiedział stawiając mnie na chodniku.
- Yyyy jeśli chcesz.- mruknęłam i cicho się zaśmiałam, jednak i tak potem wpadłam do zaspy. Gdy skończyliśmy zabawę każdy poszedł do siebie, ja szybko wzięłam kąpiel i siedziałam w samej koszulce na łóżku jedząc jakieś żelki.
- Jestem !- krzyknął blondyn. Spojrzałam na niego, on na mnie i lekko się zarumieniłam, lecz cicho się zaśmiałam. Obaj po chwili leżeliśmy i rozmawialiśmy do samej północy na same bzdety, jednak znużył nas ciężki sen...


witajcie kochani ! tu Roxy ! (a właściwie to Jess pisze to tutaj, bo Rox nie ma czasu :)) chodzi o to, że po prostu Roxy napisała rozdział, ale nie miała czasu, żeby napisać jakąś notkę pod tym, a poza tym ja wstawiam zdjęcia ;p dobra, dobra, nie ważne, nie obchodzi was moje życie. co sądzicie .? oto więc dla was mam rozdział Rox. fajny, no nie .? :) mi się podoba :) trójeczkę piszę ja, czyli Jess :) więc ... ymm .. do zobaczenia !!! i komentujcie błagam was misiaki !!! - Jess & Roxy :)

wtorek, 12 lutego 2013

Rozdział 1.

20 grudnia
Jess

Wszyscy przygotowywaliśmy się do wyjazdu. Postanowiliśmy spędzić święta w Nowym Yorku, ponieważ chłopcy w Nowy Rok dają tam koncert. Ja, Roxy, El, Dan, Zayn, Niall, Louis, Liam oraz Harry. Dziewiątka najlepszych przyjaciół, którzy nigdy się nie rozstają. Każdy z nas jest inny, ma swój własny świat. Siedzieliśmy właśnie w jednym z vanów. Liam prowadził, obok niego siedziała Danielle, a z tyłu razem ze mną Zayn i Harry. Reszta pojechała drugim autem. Już po 15 minutach drogi dotarliśmy na lotnisko. Wszyscy od razu udali się na odprawę, ale oczywiście jak to ja, Zayn i Harry byliśmy kompletnie nieogarnięci. Nasz Styles oddalił się od nas na chwilę, my natomiast postanowiliśmy na niego zaczekać. Kompletnie nie wiedzieliśmy gdzie mamy się udać. Siedzieliśmy bezczynnie jakieś dzisięć minut. W końcu zauważyłam Hazze, który dość szybko szedł. Poznałam go po płaszczu i tej śmiesznej czapce. Chwyciłam Malik'a za rękę i szybko poszliśmy za nim. Niecałe dziesięć minut potem siedzieliśmy już w samolocie.
-Nie widzę nikogo-odezwał się Zayn siadając obok mnie.
-Może mają miejsca dalej-odpowiedziałam z lekkim zdziwieniem. Hmm, wydawało mi się, że mieliśmy zarezerwowane miejsca obok siebie. No trudno się mówi. Włożyłam w uszy moje słuchawki, a chłopak walił mnie w ramię, więc zdjęłam jedną i pozwoliłam, by ją włożył. Zaczęły rozbrzmiewać pierwsze dźwięki piosenki "Give me love" Ed'a Sheeran'a. Uwielbiałam ją. Malik podstawił mi przed nos telefon, na którym napisał "uwielbiam ją". Jakby czytał mi w myślach. Oparłam się wygodnie, a mulat wtulił się we mnie. Całą drogę do Stanów przebyliśmy właśnie w tej pozycji. Śpiąć i słuchając muzyki. Po paru godzinach samolot w końcu wylądował, a my stojąc przy oknie na lotnisku czekaliśmy na naszych przyjaciół.
-Kurde, no gdzie oni są .?-byłam lekko zdenerwowana.
-Ymm, Jess .?
-Tak .?
-Od kiedy to w Nowym Yorku jest Wieża Eiffla .?-zapytał chłopak uderzając mnie w ramię i nie odrywając wzroku od wielkiej oszklonej ściany.
-O kurwa .. jesteśmy w Paryżu !-krzyknęłam i bezradnie opadłam na fotel.
-Czekaj, czekaj, da się coś zrobić. Po prostu złapiemy następny samolot do Stanów-pocieszył mnie. Udaliśmy się od razu do kasy biletowej.
-Chcielibyśmy kupić dwa bilety na najbliższy lot do Nowego Yorku-odezwał się mój przyjaciel.
-Za półtora miesiąca .?-uśmiechnęła się kasjerka.
-CO !?-wykrzyczałam.
-Najbliższy lot do NY, jest dopiero w lutym. Drogi są teraz straszne, poza tym wszyscy piloci tamtejszych samolotów mają urlop.-odpowiedziała.
-To jakiś żart .? może LA .? Chicago .? Miami .? Denver .? Oklahoma .? Boston .? Cokolwiek .? Może Londyn .?
-Przykro mi, ale najbliższy lot do Stanów to .. 16 luty do Nowego Yorku, a jeśli chodzi o Londyn to .. 3 marca, wszystkie loty do UK są odwołane, ze względu na pogodę-odpowiedziała facetka, a my oddaliliśmy się siadając na krzesłach.
-I co my teraz zrobimy .?-zapytałam bezradnie.
-Chyba nie mamy wyjścia. Znajdźmy jakiś hotel, damy sobię radę-odpowiedział Zayn. Damy sobie radę .? To miesiąc, tylko we dwoje w obcym mieście, bez przyjaciół, bez nikogo ! Mamy spędzić święta sami .? Nie po to był ten wyjazd !-Hej, Jess-objął mnie ramieniem-Nie mamy pięciu lat, damy sobie radę, tak wiem, ominą nas święta, ale przynajmniej .. cieszę się, że jesteśmy razem-uśmiechnął się do mnie. Tak, właśnie, pocieszające jest to, że chociaż my jesteśmy razem. Z tego co wiem reszta powinna już być w USA, więc postanowiłam do nich zadzwonić.
J:El .?
E:Jess, Boże, Ty żyjesz ! Gdzie wcięło Ciebie i Zayn'a .?
J:Wiesz .. przez przypadek wsiedliśmy do złego samolotu, jesteśmy w Paryżu, a do USA lub UK możemy wrócić dopiero za miesiąc, ale jest okej.
E:Że co !?
J:No niestety.
E:To co ze świętami .?
J:Nie wiem.
E:Przylecimy do was !
J:Chłopcy mają koncert w Sylwestra.
E:Bez Zayn'a nie dadzą rady !! Niall, dowiedz się o jakikolwiek samolot do Paryża.
J:Ehh, chciałabym, żebyśmy byli wszyscy razem, ale my utknęliśmy.
E:eee .. Jess .?
J:Tak .?
E:Ze Stanów w ogóle nie odlatuje samolot do Paryża, tylko raz do roku, czyli .. przedwczoraj, a jeśli chodzi o inne miasto, to też opada, Londyn również.
J:Ehh, to może kurwa polećmy sobie wszyscy do Afryki, może tak się uda !?
E:Jess, chyba nie mamy wyjścia. Musimy wszyscy zostać tam, gdzie jesteśmy ..
J:To do zobaczenia za prawie dwa miesiące, tak !?
E:Najwyraźniej.
J:Już tęsknię.
E:Nie Ty jedna, trzymajcie się, jakby co, to dzwońcie.
J:Okej, wy też, pa :)
-I jak .?
-Zostajemy.-odpowiedziałam.-CHodź, znajdziemy jakiś hotel-dodałam. Poszliśmy złapać taksówkę, a facet zawiózł nas no jednego z najlepszych hoteli w Paryżu. Wynajęliśmy tam duży apartament. Jak najszybciej chciałam teraz do niego iść i odpocząć. Windą udaliśmy się na ostatnie piętro, a następnie otworzyliśmy drzwi naszego, możnaby powiedzieć, "nowego domu". Apartament był niesamowity, jak normalne mieszkanie. Kuchnia, salon, dwie łazienki i sypialnia. Oboje zrobiliśmy wielkie oczy widząc, że jest tylko jedno, a na dodatek małżeńskie łóżko.
-Mogę spać na kanapie-zaśmiał się chłopak.
-Albo ja.
-Niee, nie, nie, Ty jesteś dziewczyną.
-To śpijmy razem-właściwie sama nie wiem, dlaczego mu to zaproponowałam. To chyba nic takiego .? Jesteśmy tylko przyjaciółmi.
-Jeśli chcesz-zrobił tą swoją uwodzicielską minę.
-BŁagam Malik, żadnego sexu !-krzyknęłam i zaczęłam się śmiać z mojego przyjaciela. W między czasie zadzwonił jego telefon.-Nie odbierzesz .?-zapytałam.
-To ta dziewczyna, co Ci mówiłem. Perrie.
-Twoja była .?-zaciekawiłam się.
-Tak. Niby nadal jesteśmy przyjaciółmi, ale dzwoni przynajmniej 10 razy dziennie.
-Nie zapomniała o Tobie-uśmiechnęłam się do niego.
-Wiesz co rudzielcu ..
-Ej, Nie przesadzaj Malik !-walnęłam go poduszką, która znajdowała się na jednym z foteli w salonie.
-Okej, okej-odpowiedział tylko. Zbliżał się już wieczór, robiło się ciemno. Postanowiliśmy dobrze odpocząć. Oboje wyszliśmy na balkon i usiedliśmy na kanapie okrywając się kocami. Na stoliku przed nami stały dwa kubki z czarną kawą, paczka papierosów, zapalniczka oraz ciastka.
-Dlaczego właściwie zerwaliście .? Znam Cię odkąd założyliście zespół, to ponad dwa lata. Podczas tych dwóch lat naszej znajomości ty byłeś z nią pół roku, a zerwaliście dokładnie miesiąc temu. Co się stało .?
-Ehh, wiesz .. powoli przestawałem cokolwiek czuć, wydawało mi się, że ją kocham, ale to było tylko zauroczenie. Poza tym, nie byliśmy idealni.
-Nikt nie jest-uśmiechnęłam się.
-Są dwie takie osoby, które możliwe, że nigdy nie będą razem. Idealność i idealność nie powinny chodzić parami. Czasem nawet po prostu nie chcą.
-O kim mówisz .?
-Yyy .. Eva Longoria i Johnny Depp-zaśmiał się.
-Hahahahah, o czym Ty myślisz. To .. nie tęsknisz za nią >?-zapytałam, ale mulat nie odpowiedział, ponieważ zadzwonił mój telefon.-Sorry-odpowiedziałam i odebrałam.
J:Tak .?
A:Joł Jess, Tu Andy.
Andy to mój piętnastoletni braciszek. Ten sam ojciec, inna matka. O dziwo, jego zmarła w ten sam sposób. Mimo iż oboje nie mamy rodzicielki i mamy z leksza inne geny to kocham Andy'ego nad życie. Po prostu jest wspaniały.
J:Cześć młody, jak tam .?
A:Tata chciał, żebym zadzwonił. Jesteście w Stanach .?
J:We Francji.
A:Oo, fajnie, ale chyba nie takie były plany .?
J:Nie. Powiedz ojcu, że wrócę do domu w Lutym.
..
A:Tata mówi, żebyś zapytała o inne loty.
J:Ta, chyba kurwa do Afryki. Nic nie ma.
..
A:Mówi, że jego pilot może was zabrać jego prywatnym samolotem.
J:Serio .?
A:Nie rozpędzaj się kochanie, właśnie dzwoni do niego.
J:Nie pozwalaj sobie spaślaku.
A:Hahha, ja .? Waże mniej od Ciebie !
J:Bo jesteś trzy lata młodszy !
A:Sama jesteś gruba !
J:Hahah, jestem chuda w porównianiu do Ciebie grubasie !
A:I kto to mówi. Przesłać Ci zdjęcie mojego brzucha .? Serio tego chcesz .?
J:Ogarnij się braciszku, więc jak .?
A:A co ja jestem .? Czekam, aż tata coś powie.
...
A:Ze względu na to, że pogoda jest straszna, to .. będzie czekał na was na lotnisku 31 grudnia o .. 20. Pasi .?
J:Dzięki braciszku, ale na pewno .?
A:Tak, tak, tata mówi, że na pewno.

J:Dzięki.
A:Ale czekaj, wszyscy jesteście w Paryżu .?
J:Nie, tylko ja i Zayn.
A:No to się tam cmokajcie, na razie.
J:Zamknij dupe pedałku, do zobaczenia.
-Jak zgaduje Andy-zaśmiał się mulat.
-Tak, ale mam dobrą wiadomość. W Sylwestra pilot taty będzie czekał na nas na lotnisku, zabierze nas do Nowego Yorku, bo sam i tak miał plany co do tego-uśmiechnęłam się szeroko.
-Wow. Fajnie. Nie musimy się jak widzę martwić.
-Więc mamy dziesięć dni, by zwiedzić Paryż, innej okazji może nie być.
-Tak, ale .. spędzimy święta bez nich-dodał po chwili.
-Malik, damy radę.-uśmiechnęłam się do chłopaka i wzięłam łyka zimnej już kawy-Zimno się robi, może wrócimy .?-zaproponowałam. Chłopakk przybliżył się tylko i objął mnie ramieniem.
-Jest dobrze-uśmiechnął się.
-Okeej, to zniosę, tylko bez sexu.-zaśmiałam się, a on przybliżył się tak, że nasze twarze były bardzo blisko siebie. On patrzył na moje usta, a ja w jego oczy. Przybliżył się do pocałunku, a ja odwróciłam głowę.-Zayn, przestań-wstałam i udałam się do środka. Usiadłam przed telewizorem, który cały czas był włączony. Dokładnie trzy miesiące temu, kiedy to poszliśmy wszyscy na imprezę ja i Zayn byliśmy najbardziej wcięci. To się stało po prostu tak nagle. Po powrocie uprawialiśmy sex, ale obiecaliśmy sobie, że o tym zapomnimy, to nic nie znaczyło, stało się przez przypadek, po pijaku. Ja jednak zapomnieć nie mogę. Pamiętam każdy szczegół tamtej nocy. Problem w tym, że Malik też raczej nie zapomniał. Nic nas nie łączy. Jedna głupia sprawa i czasem krępujemy się w swoim towarzystwie. Z Zayn'em dogaduje się najlepiej, jednak sytuacja sprzed paru miesięcy jakoś to psuje. Rozmawialiśmy szczerze, normalnie, a on chciał mnie pocałować. Ja tego nie chce, nie chce się w nim zakochać, to dla mnie za dużo. Odwróciłam się słysząc zamykane drzwi, a po chwili mój wzrok przeniosłam znów na telewizor.
-Przepraszam-odezwał się Malik siadając obok mnie.
-Nie przepraszaj, tylko więcej tego nie rób-powiedziałam poważnie.-Jestem, zmęczona, pójdę się położyć-dodałam i wstałam z kanapy.
-Dobranoc-usłyszałam jeszcze. Gdy przekroczyłam próg pokoju od razu wyjęłam z walizki ubrania do spania oraz wszystkie potrzebne rzeczy i poszłam do łazienki. Wzięłam relaksacyjną kąpiel, która trwała dobrą godzinę i wróciłam do pokoju. Zayn spał na jednym z foteli, który stał przy garderobie. Zachichotałam cicho i poszłam do garderoby po jeden koc, którym przykryłam chłopaka, a sama wskoczyłam do ciepłego łóżka.



cześć wam :) wjeżdżam tu z pierwszym rozdziałem. podoba się .? ogólnie jak dla mnie dużo wam wyjaśniłam, ale to lepiej, więcej wiecie :) co sądzicie, co się wydarzy .? W końcu Jess i Zayn są sami w Paryżu, reszta spędza święta w NY .. a przecież Jess i Zayn mają dość krępujące zdarzenie z przed paru miesięcy. jak sądzicie, coś się między nimi wydarzy w mieście miłości .? piszcie ! następny rozdział pisze Rox :) tymczasem zachęcam was do komentowania ! postanowiłam dodać rozdział szybciej, bo potem nie mam za wiele czasu ;/ kocham was :)- Jess :)

niedziela, 10 lutego 2013

Bohaterowie


Imię:Jessica
Nazwisko:Thompson
Ksywka:Jess
Wiek:18 lat
Data urodzenia:28 maja 1994
Miejsce zamieszkania:Londyn, UK
Miejsce urodzenia:LA, USA
Kolor oczu:zielony
Waga:49 kg
Wzrost:169 cm
Charakter:stanowcza, szczera do bólu, zabawna, uczciwa,
Hobby:koszykówka, muzyka, zakupy, taniec, gra na gitarze
Rodzina:ojciec - Mack, brat Andy (z innej matki, która również nie żyje)
Jess urodziła się w słonecznym Los Angeles. Jej matka zmarła od razu po porodzie, a mała Jessica wraz z ojcem zamieszkali w Londynie. Obecnie zamieszkują ogromny apartament w jednym z najlepszych wieżowców w centrum Londynu. To właśnie tutaj zapoznała się z dziewczyną, która jest teraz jej najlepszą przyjaciółką - Eleanor. Poznały się, gdy Jess miała pięć lat, a El siedem. Dziewczyny do tej pory utrzymują kontakt. Eleanor nadal mieszka z rodziną w wieżowcu. Dzięki Eleanor, Jess poznała Danielle i chłopaków z One Direction, ponieważ czarnulka chodzi z jednym z nim. W liceum, a dokładnie rok temu Jess poznała dziewczynę, która również należy do grona jej przyjaciół - Roxy. Jessica jest osobą, która nie ufa wielu ludziom. Bardzo trudno zdobyć jej zaufanie. Często zraża do siebie różnych ludzi, ale ma to głęboko w dupie. Jest dziewczyną z ogromnym poczuciem humoru i angażującą się w to, co robi. Kocha grać na gitarze, oraz tańczyć. To takie jej największe pasje. Jessica teraz zaczyna trzecią klasę liceum na profilu biol-chem. Planuje zdawać mature dodatkowo z biologii, a na studia iść tam, gdzie Eleanor, tylko, że planuje iść na medycyne. Jest jedną z najlepszych uczennic w klasie. Wielu ludzi interesuje się jej życiem, ale ona nie uważa go za szczególnie ciekawe. Przyjaźni się z całym One Direction i z każdym ma wspaniały kontakt. Pracuje w galerii w TOPSHOPIE.















Imię:Roxane
Nazwisko:Wilson
Ksywka:Rox, Roxy
Wiek:18 lat
Data urodzenia:19 października 1994
Miejsce zamieszkania:Londyn, UK
Miejsce urodzenia:Chicago, USA
Kolor oczu:niebieskie
Waga: 46 kg.
Wzrost: 168 cm.
Charakter: skryta, tajemnicza, łatwo łamliwa, wrażliwa, ale też czasem aż za bardzo szczera
Hobby: uwielbia spędzać czas z przyjaciółmi, gra w nogę, czasem śpiewa, gra na fortepianie, zakupy
Rodzina:  Julian Wilson -dziadek, Blanca Wilson- babcia
Roxy jest bardzo skrytą osobą. Nie lubi poznawać nowych osób, jednak potem idzie jej bardzo łatwo zaprzyjaźnianie się z taką osobą. Rox mieszka razem z dziadkami, ponieważ jej matka dwa lata temu została zamordowana, jeszcze do dziś nie znaleziono sprawcy tego zabójstwa, a do tego ojciec po tym wydarzeniu zniknął i dziewczyna musiała zamieszkać z dziadkami co było dla niej bardzo trudne, lecz jej dziadkowie byli bardzo nowoczesnymi osobami, dzięki czemu Roxy bardzo szybko  się do nich przywiązała. Wszyscy w trójkę zamieszkali w ogromnym apartamencie, w tym gdzie później dowiedziała się mieszkają jej nowi poznani znajomi. Roxane chodzi do liceum gdzie poznała Jessice, a dzięki własnie jej poznała jeszcze wiele innych osób, która bardzo pomogły jej zapomnieć o tragedii , która dawno temu miała miejsce. Dziewczyna uwielbia grać na fortepianie czasem nawet podśpiewywać, ale bardzo to ukrywa. W liceum jest na kierunku muzyczno-artystycznym, ma zamiar iść na studia, ale nie wie jaki kierunek.
















Imię:Elizabeth
Nazwisko:Drunk
Ksywka:Liz
Wiek:19 lat
Data urodzenia:30 grudnia 1993
Miejsce zamieszkania:Londyn, UK
Miejsce urodzenia:NY, USA
Kolor oczu:jasno brązowe
Waga:48 kg
Wzrost:169 cm
Charakter:stanowcza, szczera, zabawna, lubiąca dobrą zabawę
Hobby:imprezy, flirtowanie, zakupy, gra na perkusji
Rodzina:ojciec - Matt, matka - Odrey
Rodzice Elizabeth rozstali się, gdy ta skończyła 14 lat. Od tamtej pory ciągle kursuje między Londynem, a Nowym Yorkiem. Z tego względu, że chodziła do liceum w Londynie mieszkała z matką w UK. Do ojca, do NY jeździ sama, tylko raz do roku - na święta oraz Sylwestra. Jej matka nie chce, by ta miała jakikolwiek kontakt z ojcem, jednak Liz kocha swojego tatę. Odkąd w rodzinie zaczęły rodzić się problemy Liz popadła w nałogi. Już w wieku prawie 15 lat zaczęła nałogowo palić papierosy i pić. W wieku 17 lat zaczęła brać narkotyki, które zdecydowanie pomagają jej odciąć się od rzeczywistości. Liz twierdzi, że życie idealne nie istnieje. Topi smutki w alkoholu, narkotykach lub nockach z chłopakami, których wyrywa na każdej imprezie. Jest typem flirciary, której codziennie "podoba się" inny. Nie ma przyjaciół, jest samotniczką, chociaż ludzie z jej uniwersytetu próbują się z nią zaprzyjaźnić. Nie ufa ludziom. Na co dzień wredna i lekko zamknięta w sobie - w nocy gadatliwa podrywaczka.

To dwie główne, najważniejsze bohaterki. Oczywiście pojawi się też One Direction oraz El, Dan i inni, ale mniej ważni ludzie. :) więc bloga prowadzę ja, czyli Alex, możecie mnie znać z mojego bloga np. www.better-lifee.blogspot.com, a wraz ze mną bloga prowadzi Lola B z bloga www.zayn-czyli-dawny-przyjaciel.blogspot.com więc Alex tutaj to Jess, a Lola tutaj to Roxy. Nie znamy się osoboście, ale postanowiłyśmy założyć bloga :) mamy nadzieję, że wam się spodoba :) bohaterki odzwierciedlają nasz charakter - Jess & Roxy :)