poniedziałek, 3 czerwca 2013

poniedziałek, 13 maja 2013

Rozdział 14.

5 stycznia
Jess

Jak się okazało to Rox trafiła do szpitala. Co jej odbiło ? Po naszej kłótni od razu poszła do domu, zamknęła w łazience i zaczęła ciąć. Chory człowiek. Co ją ugryzło ? Jak się dowiedziałam dobrze znany nam lekarz mówił, że to nie była jej pierwsza próba samobójcza. Po co to robi ? Rozumiem, że sądzi, iż została sama bo bez rodziny, ale ma nas do cholery ! Ma mnie. Wiem, że nie było mnie przy niej, kiedy najbardziej potrzebowała mojej obecności, ale co miałam zrobić ? Iść sobie na pieszo z Francji do UK ? Serio kurwa ? Jej charakter czasem naprawdę mnie denerwuje, ale ją kocham. Na domiar złego ta laska Hazzy - Liz, dała mi narkotyki. Sama nie kontaktowałam tamtego dnia. El mówiła, że ta dziewczyna zabrała mnie do siebie na noc. Boże, a co jeśli ona jest lezbą ? Nic nie pamiętam. Wiem jedynie, że jestem cholernie na nią wkurzona. Nie znam jej, ona nie zna mnie. Co się kurwa ze mną dzieje ? Od kiedy dowiedziałam się, że mój chłopak w każdej chwili może umrzeć mój mózg kompletnie szwankuje. Nie myślę w ogóle. Z zamyśleń wyrwał mnie głośny trzask dochodzący z kuchni. Szybko zerwałam się na równe nogi i pobiegłam tam.
-Spokojnie, to tylko szafka-zaśmiał się Zayn.
-Błagam Cię, usiądź-dotknęłam jego ramienia.
-Daj spokój. Nie mogę ciągle leżeć. Jeszcze żyję-uśmiechnął się do mnie.
-Jeszcze ..-szepnęłam i z trudem przełknęłam ślinę.
-Jess-odwrócił mnie przodem do siebie i spojrzał w oczy. Przycisnął mocniej i dotknął dłonią mojego rozgrzanego policzka.-Będzie dobrze-szepnął.-Wszystko się uda.
-Musisz zdecydować się na operację-odpowiedziałam po chwili tonąc w jego czekoladowych tęczówkach.
-Wiem-uśmiechnął się.
-Ja wiem, że wiesz. Problem w tym, że operacja może się nie udać-posmutniałam i opuściłam głowę.
-Spójrz na mnie-uniósł mój podbródek do góry i kazał znów zatonąć w jego oczach.-Wszystko się uda, uwierz mi na słowo. Nic nas nie rozdzieli-mówił z przekonaniem.-Muszę iść-szepnął patrząc na telefon, dokładnie 17 nieodebranych połączeń od Niall'a.-Przyjdziesz ?-zapytał jeszcze.
-Jasne, wpadnę tylko po dziewczyny-wymusiłam uśmiech.
-To lecę-pocałował mnie w czoło.
-Nie szalej !-krzyknęłam, gdy już wychodził. Mieli dzisiaj kolejny koncert, a ja bałam się. Lekarz zabronił mu się wysilać, skakać, tańczyć .. Po prostu serce nie mogło bić mocniej. Otarłam łzę, która spływała mi po poliku i zadzwoniłam do El.
-Bądź z Dan za 10 minut.
-Będziemy za pięć.
-Dzięki, do zobaczenia.
Schowałam iphone'a do kieszeni spodni i poszłam się przebrać. Gdy weszłam do salonu moje przyjaciółki już przyszły.
-Wypisali Rox, jest w domu-poinformowała mnie Dan.
-To dobrze-uśmiechnęłam się.
-Nie zamartwiaj się Jess. Z Zayn'em wszystko będzie okej-obie przytuliły mnie mocno. Tego potrzebowałam. Jednak nie chodziło tylko o jego chorobę. Byłam smutna z jego powodu, zażenowana z powodu kłótni z Rox i wściekła na Liz. Muszę sobie poważnie porozmawiać z tą laską. Co Hazz w niej widzi ? Przecież ona może być dla niego niebezpieczna. Może go nafaszerować prochami na śmierć, skoro za nim nie przepada. Hazz to dobry chłopak, szkoda go trochę dla takiej dziewczyny. Ahh, ta nastoletnia miłość .. Fakt - jest starszy, ale tylko o jakieś 3 miesiące. Mimo tego jest głupszy niż sądziłam. Woda sodowa uderza mu do głowy. Jest zbyt pewny siebie. Jest po prostu idiotą. Takiego go właśnie wszyscy lubimy - niewyżytego nastolatka ze słodkim uśmiechem.
-W porządku ?-zapytała Danielle, widząc, że trochę się zamyśliłam.
-Tak tylko .. muszę wam coś powiedzieć .. Wtedy, kiedy kłóciłam się z Rox i spotkałyśmy tą całą Liz i tak dalej .. to zabrała mnie potem do siebie i .. i sama nie wiem czemu, ale wzięłam to.
-Jess, o czym Ty mówisz ?-zdziwiła się El i obie patrzyły na mnie rozkojarzone.
-Narkotyki-spojrzałam lekko przejęta w podłogę, a potem na nie.
-Wiemy o tym-obie głośno westchnęły.
-Dziwka-powiedziałam po chwili.
-Pierwszy raz nazwałaś człowieka prawidłowo-zaśmiała się Dan.
-To prawda. Ciągle wyzywasz jakieś dziewczyny od dziwek, chociaż nimi nie są, co do Liz się nie mylisz-poparła ją El.
-Nie ważne .. chodźmy już lepiej, bo się spóźnimy-wymusiłam uśmiech i opuściłyśmy moje mieszkanie. Po około 15 minutach byłyśmy już w sekcji VIP na arenie. Koncert trwał. My jak to zwykle śpiewałyśmy piosenki razem z chłopakami, jak i wszystkimi fankami. Wymieniłyśmy też parę zdań z niektórymi z nich, które siedziały bliżej nas. To niesamowite, jak chłopacy działają na te wszystkie dziewczyny. Oni nie zdają sobie sprawy ile tak naprawdę robią dla tego świata, dla Directioners. Coś pięknego.
-Patrz-szturchnęła mnie Danielle, kiedy to moja głowa była na chwilę skulona w dół, by odpisać Roxy na sms-a. Podniosłam głowę i swój wzrok skierowałam na scenę. Chłopacy próbowali zrobić piramidę. Na samym dole byli Liam, Josh i Lou. Szczerze współczułam im wiedząc, że takie grubasy jak Niall, Zayn i Hazz zaraz wdrapią się im na plecy. Na samym szczycie stanął Harry, który jednak po niecałych 10 sekundach upadł na scenę. Chłopcy jak zwykle bawili się w najlepsze. Biegali, skakali, robili sobie różnorodne kawały i tak dalej. W pewnym momencie z mojego punktu widzenia zniknął Zayn. Byłam tym lekko zaniepokojona. Po chwili pozostała czwórka zleciała się w jedno miejsce na scenie i przykucnęli. To było pewne - Zayn zemdlał. Nagle na scenę wparował Paul, ochroniarze i inne osoby. Harry i Niall poszli z nimi, zabrali mojego chłopaka za scenę. Louis i Liam natomiast stali jeszcze i zaczęli przepraszać fanów za to wszystko i tak dalej. Dalsza część koncertu została odwołana. Moje oczy momentalnie się zaszkliły.
-Jedziemy do szpitala-ożywiła się pierwsza z nas Eleanor. Najszybciej jak tylko było można próbowałyśmy wydostać się z areny. Było tu jednak mnóstwo osób i wyjście zajęło nam najmniej pół godziny. Biegiem ruszyłyśmy na parking do mojego samochodu. Za kierownicą usiadła Danielle. 30 minut później znalazłyśmy się pod szpitalem. Pierwsza, jak jakieś niewyżyte dziecko wybiegłam z samochodu potykając się przy tym o własne nogi i wypierdoliłam się przy samych drzwiach. Eleanor podała mi rękę i błyskawicznie się podniosłam.
-Dzień dobry-rzuciłam szybko stojąc przy recepcji.
-Słucham-odpowiedziała dziewczyna, która miała na oko z 25 lat.
-Czy leży może w tym szpitalu Zayn Malik ?-zapytałam, chociaż to było dla mnie oczywiste.
-Za dużo już takich dziewczyn tu przychodzi, nie ma go-uśmiechnęła się szyderczo.
-Jestem jego dziewczyną, gadaj mi kurwa, gdzie on jest !-zdenerwowałam się.
-Zabawne-zaśmiała się głośno.
-Suka z Ciebie, wiesz ?-uśmiechnęłam się sztucznie.
-Zamknij się dziewczynko-podniosła głos. Byłam wkurwiona na tą dziewczynę. Jak można się zwracać tak do ludzi ? Nie wytrzymałam i strzeliłam jej z liścia. Wbiegłam do windy. Nie wiedziałam kompletnie gdzie mam iść, więc wjechałam najpierw na 1 piętro. Jak jakaś idiotka biegałam po ogromnym korytarzu.
-Jess !-wpadłam przypadkiem na naszą lekarkę.
-Doktor Dorothy !-ucieszyłam się.
-Słonko, sala 214, chłopcy już tam są-uśmiechnęła się do mnie współczująco. Podziękowałam starszej kobiecie i pobiegłam do sali, o której wspomniała. Kiedy skręciłam w mały korytarz zauważyłam kilka osób siedzących przed salą. Byli tam Niall, Harry, Liam, Louis, Josh, Sandy, Paul i inne mniej znane mi osoby.
-Jess-pierwszy zauważył mnie Louis. Podbiegłam do niego, a mój 'braciszek' przytulił mnie mocno do siebie.
-Lou, co z nim ?-zaniepokoiłam się.
-Jest narazie nieprzytomny-powiedział z trudem chłopak. Moje oczy momentalnie się zaszkliły, a łzy zaczęły szybko spływać.-Nie wiem co się stało, po prostu zemdlał ..
-Wiedziałam, że nie powinien iść na ten koncert .. W jego przypadku nie może skakać jak dziesięcioletnie dziecko-wymusiłam szczery uśmiech.
-Jess-podszedł do nas Niall. Spojrzał na bruneta i machnął głową w bok. Lou posłał mi ciepły uśmiech i oddalił się.
-Niall-przytuliłam się do przyjaciela.
-Czekamy na razie na lekarza-szepnął. Nie odpowiedziałam.-Co się stało z Rox ?-zapytał po chwili.
-Pokłóciłyśmy się i tyle ..-wyjaśniłam.
-O co ?-dopytywał. Koniecznie chciał wiedzieć. Nie mogłam mu nie odpowiedzieć.
-Jak się okazało wiele razy ktoś próbował ją zgwałcić ... byłam zła, że mi o tym nie powiedziała, później wyskoczyła z czymś, że nie jestem prawdziwą przyjaciółką, bo nie było mnie przy niej, kiedy mnie potrzebowała .. po naszej kłótni trafiła do szpitala, bo ..
-Cięła się ?-wtrącił.
-Tak-szepnęłam. Chłopakowi poleciały łzy.
-Niall, przepraszam-spojrzałam na niego cała załzawiona.
-To nie Twoja wina. Ona robi to, co jej się podoba-próbował mnie pocieszyć.-Nie martw się o nią, znam ją, jeszcze między wami będzie okej. Ważniejszy jest teraz Zayn-posłał mi ciepły uśmiech.
-Jess ?-drzwi od sali otworzyły się, a lekarz gestem ręki zaprosił mnie do środka. Wchodząc zauważyłam mojego chłopaka - kompletnie nieprzytomnego, bladego. Miał podłączone jakieś kroplówki i inne nieznane mi rzeczy.
-Doktorze Fox, co się dzieję ?-zapytałam patrząc twardo na faceta.
-Nadal jest nieprzytomny. Jess .. narawdę przykro mi to mówić, ale .. serce stanęło-spojrzał na mnie naprawdę poważnie. Przyłożyłam dłoń do ust i zaczęłam ryczeć jak mała dziewczynka. Opadłam bezwładnie na podłogę, facet również to zrobił i mocno mnie przytulił.-My nie jesteśmy w stanie nic zrobić. Jeśli w ciągu doby serce nie zacznie pracować, to znaczy, że .. że po prostu nie żyje. Może to być chwilowe, a może być wieczne. Naprawdę mi przykro. Na razie nie załamuj się, poczekaj do jutra-tłumaczył.-Chcesz zostać sama ?-zapytał po chwili. Kiwnęłam głową, a on wyszedł. Po chwili do sali wkroczył Harry.
-Jess !-krzyknął dość głośno, co spowodowało, że przyszła pozostała trójka oraz El i Dan. Wszyscy usiedli na podłodze razem ze mną, a Harry i Niall tulili mnie do siebie.
-Jess, spokojnie, to nie jest pewne-mówił Liam z trudem tamując łzy.
-Słyszałaś co mówił lekarz, daj mu 24 godziny-odezwała się Eleanor, która była wtulona w Louis'a. Wszyscy bez wyjątku płakali. Płakali tak, jakby nigdy tego nie robili. Byłam po prostu załamana. A co jeśli jednak w te 24 godziny jego serce nie zacznie pracować ? Co jeśli on umrze. Moje życie straci sens. Już straciło. Nagle podniosłam się na równe nogi i wybiegłam.
-Jess !-słyszałam głosy moich przyjaciół. Skręcając za rogiem widziałam, że Niall i Lou biegną za mną. Przyspieszyłam więc. Kiedy znalazłam się w windzie nerwowo naciskałam guzik, by szybciej znaleźć się na dole. Wybiegłam ze szpitala, jak uciekinier z kliniki dla psychicznych, dosłownie. Biegłam ile sił w nogach chcąc zgubić moich przyjaciół. W dość szybkim czasie znalazłam się w moim wieżowcu i wjechałam windą na samą górę - na dach. Podeszłam do samej krawędzi i wspięłam się na schodek, by być jeszcze bliżej. Nerwowo patrzyłam w dół. Chciałam to zrobić. Musiałam. Bo co innego ? Jaki moje życie będzie miało sens bez niego ? Może to głupie i ludzie uznają mnie za idiotkę, czy za tchórza, to ja i tak wiem swoje. Kocham go i nie wyobrażam sobie życia bez niego. Kiedy zbierałam się do skoku poczułam, że ktoś łapie mnie za nadgarstki i ściąga ze schodka. Opadłam na ziemię i skuliłam się. Było mi cholernie zimno bo wybiegłam w samym swetrze. Nieznajoma osoba usiadła obok mnie i okryła mnie swoją kurtką. Podniosłam głowę i zobaczyłam cholernie przystojnego chłopaka, który miał świeczki w oczach. To był .. David !
-David !?-zdziwiłam się i po chwili wtuliłam w chłopaka.
-Miło mi Cię znów widzieć, Jess-uśmiechnął się.-Ale dlaczego chciałaś to zrobić ? Nie układa się wam ?
-Wiesz ..-zadrżałam.
-Chodźmy może do mnie-zaproponował. Po chwili siedzieliśmy już u niego w mieszkaniu i zaczęłam wszystko opowiadać.
-.. więc jeśli on nie przeżyje, to moje życie nie ma sensu-tłumaczyłam dalej.
-Ale nie sądzisz, że to głupota ? Przecież co jeśli by się obudził ? Załamałby się, gdyby się dowiedział, że popełniłaś samobójstwo.
-Dzięki-uśmiechnęłam się do niego szczerze.-Za wszystko.-wstaliśmy, a David odprowadził mnie do mojego mieszkania. W windzie wpadliśmy na Lou i Niall'a.
-Jess-oboje przejęci wyrwali mnie z objęć Dave'a i przytulili.-Kto to ?-zapytał widocznie zazdrosny Lou.
-To Dave, dawny przyjaciel, uratował mi życie-odpowiedziałam.
-Chciałaś się zabić !?-podniósł głos Niall.
-Głupia sytuacja, ale mogę was prosić o autograf ?-zaśmiał się David.
-To Ty ich znasz ?-zdziwiłam się.
-Uwielbiam-odpowiedział chłopak.
-Oczywiście, że możesz-Louis od razu uśmiechnął się szeroko.-Tylko wiesz .. ta laska jest zajęta-odchrząknął.
-Lou !-walnęłam go w ramię.
-W porządku. Ja wiem, spotkaliśmy się w Paryżu.-wyjaśnił chłopak.
-Aaaaa, to Ty jesteś tym facetem. Wybacz mi za to-zaśmiali się.
-W porządku.-odpowiedział Dave.
-Wiesz David .. musimy już iść, do szpitala, wiesz ..-odezwał się Lou.
-Pewnie, powodzenia-chłopak pożegnał się z nami i wrócił do siebie. My natomiast udaliśmy się do szpitala. Zostały 22 godziny. Postanowiłam spać dzisiaj w szpitalu. Chciałam być pierwszą osobą, która dowie się o jego losie. Chłopacy wrócili do siebie. Dan i El zostały ze mną do 23. Zostało 20 godzin. Do 19, do jutra miałam zamiar siedzieć tutaj, siedzieć przy nim i czekać. Bo właśnie tylko to mi pozostało. Nie mogłam nic zrobić, liczył się tylko czas. Dochodziła już godzina 1 w nocy. Zostało 18 godzin. Ja nadal czekałam, chociaż bez sensu było siedzenie w miejscu przez kolejne godziny. Przypomniałam sobie, że przecież mam przy sobie telefon. Szybko wyjęłam go z kieszeni i przeklęłam z radości widząc, że bateria jest w pełni naładowana. Od razu weszłam na facebooka, licząc, że może z kimś będę w stanie popisać.  Po chwili dostałam wiadomość od David'a. Postanowiłam trochę zagłębić się w rozmowę.
-Nie śpisz ? :)
-Jestem w szpitalu.
-Jeszcze ? ;o
-Ta .. czekam aż się obudzi ..
-Ile czasu zostało ?
-Jakieś 18 godzin ;'(
-Naprawdę współczuję, Jess.
-Dzięki. A .. ja naprawdę cieszę się, że Cię znów spotkałam. Dziękuję za uratowanie życia ;p
-W porządku, to ja się cieszę, że mogłem pomóc ;)
Prawie wypuściłam telefon z rąk, kiedy maszyny, do których podłączony był mój chłopak zaczęły piszczeć. Zaniepokoiłam się i wstałam, a następnie rozejrzałam się. Do sali wparowali dwaj lekarze i jakieś sześć pielęgniarek.
-Jess, przykro mi, ale musisz już iść-odezwała się do mnie jedna z nich. Schowałam telefon do kieszeni i wyszłam z sali. Spotkałam doktor Dorothy, która właśnie tam szła.
-Jess, idź do domu, odpocznij, w razie co, zadzwonię po Ciebie-uśmiechnęła się do mnie ciepło kobieta. Zjechałam windą na dół i wyszłam ze szpitala. Kompletnie nie wiedziałam co robić. Dochodziła 2 w nocy. Szczerze bałam się ruszyć z miejsca. Zauważyłam jednak, jak pod szpital podjeżdża dobrze znany mi czarny Range Rover, z którego wysiadł blondas.
-Chodź do mnie-przytulił mnie. Zawsze uważałam Niall'a za brata. Całą czwórkę z resztą, ale to on był mi najbliższy. Zawsze pomagał, pocieszał, po prostu był.-Nie martw się siostrzyczko, będzie dobrze-uśmiechnął się do mnie i otworzył mi drzwi od strony pasażera. Wdrapałam się na siedzenie, a mój przyjaciel zasiadł za kierownicą.
-Odwieziesz mnie do domu ?-zapytałam.
-Nie ma mowy, jedziemy do nas-spojrzał na mnie z zaniepokojeniem.
-Przecież się nie zabiję ..
-Nic nie wiadomo-odparł posyłając mi poważne spojrzenie i odpalił silnik.
-Co tu w ogóle robisz o 2 w nocy !?-zapytałam po chwili. Nadal to do mnie nie docierało.
-Dorothy dzwoniła-odpowiedział.
-Nie musiałeś po mnie przyjeżdżać-zrobiło mi się głupio, że chłopak zerwał się z łóżka tylko po to, by mnie stąd zabrać.
-Daj spokój, musiałem-uśmiechnął się do mnie. Po jakichś 30 minutach dotarliśmy do domu chłopaków. Kiedy weszliśmy o dziwo w domu było głośno. Chłopcy nie spali, a na dodatek były tu jeszcze Dan, El i Rox.
-Jess-czarnowłosa, niewinna dziewczyna od razu podeszła do mnie i mocno przytuliła-Tak mi przykro-szepnęła. Brakowało mi tego. Myślałam, że nasza kłótnia to coś poważnego, jednak jest lepiej.-Co z nim ?-zapytała.
-Jeśli w ciągu 17 godzin się nie obudzi, to ..-zaczęłam mówić, ale nie dokończyłam, próbowałam powstrzymać łzy.
-Śpisz dzisiaj u nas-podszedł do mnie Hazz. Złapał mnie za rękę i zaciągnął do góry.-Pokój, który na pewno znasz, pokój Zayn'a, śpisz tu, nie wychodzisz wcześniej, jak o 10, zrozumiano ?-uśmiechnął się łobuzersko.
-Dzięki Styles-przytuliłam się do przyjaciela.
-Dobranoc rudzielcu-posłał mi ciepły uśmiech, a ja zamknęłam za sobą drzwi od pokoju mojego chłopaka. Ruszyłam najpierw do łazienki i wzięłam ożeźwiający prysznic. W samym ręczniku wrociłam do pokoju i ruszyłam do garderoby Zayn'a. Zaczęłam szukać mojej ulubionej koszulki wśród jego kolekcji. Kiedy ją znalazłam narzuciłam na moje nagie ciało, do tego założyłam jeszcze jego za duże na mnie bokserki. Wzięłam do ręki telefon i wygodnie położyłam się na łóżku delikatnie przykrywając kołdrą.
-Wszystko będzie dobrze-szepnęłam sama do siebie, wierząc, że wszystko się uda. Zgasiłam lampkę nocną i zasnęłam.




czeeeść :) mam dla was rozdział 14 ;) jak widzicie trochę taki smutnawy, ale mówiąc skromnie (hahahahaha) to uwielbiam ten rozdział <3 a jak wam się podoba? wybaczcie, że nie napisałam 12, jako Liz, ale nie miałam czasu i weny :/ 15 zaś napiszę ja, jako Liz, więc spodziewajcie się małej kłótni i rozpierduchy między Liz i Jess :) będzie się działo. a, no i co myślicie o rozdziale ? co z Zayn'em ? przeżyje ? myślicie, że to oczywiste, ale ja mogę być zua i go zabić, hahaha. i tak was kocham, komentujcie, do następnego ;) a no i smutno mi, że przy 13 rozdziale Rox były tylko 4 komentarze, ale AŻ koło 60 wejść ! co jest z wami ? komentujcie, bez tego ani rusz, blog nie istnieje !!! i dziękujemy bardzo już za prawie 5000 wejść *.* - Jess :)

czwartek, 2 maja 2013

Rozdział 13.

4 stycznia 
Roxy


Kłótnia z Jess doprowadziła do tego iż wylądowałam w szpitalu. Czemu ? Próbowałam popełnić samobójstwo. Tam tego dnia ponownie spotkałam chłopaków, którzy już raz próbowali mnie zgwałcić, ten drugi raz był gorszy, jednak uratowała mnie rudowłosa. Najpierw się cieszyłam ,ale potem to wszystko przerosło mnie. Nie wiedziałam co zrobić, gdzie się podziać. Po prostu miałam wyrzuty sumienia iż ciągle coś Jessice wypominam a sama nie jestem lepsza.
Dziś wyszłam ze szpitala. Byłam tam tylko na noc, jako na obserwacji. Odwiedził mnie Harry, Louis, Liam, Jess, Zayn, Elenora i Danielle, ale nie on. Nie wiem czemu się tym tak przejęłam. Wiem tylko to iż zabolało iż nie przyszedł. Pewnie się już nie odezwie. I w tym momencie czuję iż to co się ostatnimi dniami było ogromnym błędem. Straciłam przyjaciela ? Można to chyba tak nazwać.
Ubrana w gruby czerwony swetr i czarne legginsy przemieszczałam się po całym mieszkaniu szukając sobie zajęcia. Wyjęłam szybko laptop i zaczęłam przeglądać wszystko co możliwe by zgubić tylko czas. Weszłam akurat na Facebooka, kiedy zauważyłam iż Niall też jest dostępny. Szybko napisałam do niego wiadomość.
- Niall gniewasz się ? xx 

- Nie . xx
- Porozmawiajmy.

- Nie dziś, mamy koncert jutro a dziś próby.
- Jutro ?
- Tak , jutro.
- Więc może pojutrze ?
- Jeśli nic nie będę mieć na głowie to tak.
- No to do pojutra. Pa xx

- Pa xx.- głośno westchnęłam. On chyba jeszcze nie wie iż próbowałam się zabić. Jest źle.- pomyślałam, po czym ponownie wstałam i udałam się do kuchni gdzie pochwyciłam jabłko i razem z nim, ubrana w ciepłą kurtkę i czapkę udałam się na dół, czyli inaczej na dwór. Lekkim krokiem wstąpiłam do kawiarenki daleko od mojego apartamentu. Popijając kawę rozglądałam się wszędzie. Byłam ciągle rozkojarzona. Nie wiem co to powodowało, jednak nie panowałam nad tym.
- Hej mogę się dosiąść ? -spytał mnie dość wysoki i dobrze zbudowany brunet.
- Jasne.- odpowiedziałam posyłając mu śmiech.- Jestem Roxana, dla znajomych Rox.
- Marco.- powiedział uściskając moją dłoń.- Jesteś stąd ?
- Tak. A ty chyba z Włoch, wnioskując twój akcent i karnację ?- spytałam lekko upijając cieczy.
- Tak. Przepraszam że spytam co się dzieje ? Jesteś taka rozkojarzona.
- Wiesz wiele rzeczy się dzieje.
- Jeśli chcesz możesz się wygadać.
- Nie wiem czy mogę ci zaufać.- powiedziałam patrząc w oddal.
- Moim zdaniem, może mi zaufać, jestem osobą otwartą. Nie dawno przeżywałem śmierć rodziców.- powiedział a po jego policzku pociekła łza. Szybko starłam ją kciukiem.
- Ja nie dawno straciłam dziadków, z którymi już dość długo mieszkałam. Rodziców nie mam. Zostałam sama praktycznie, niby mam znajomych, przyjaciółkę, ale oni tak jakby nie rozumieją mojego toku myślenia.- powiedziałam pokazując mu rany na rękach. Chłopak wytrzeszczył oczy i lekko przejechał po nich palcem.
- Dlaczego to robisz ?
- Tyle rzeczy mnie przytłacza, przegrywam walkę Marco.- powiedziałam spuszczając głowę.
- Ej Roxy, to że się tak stało nie znaczy iż masz się poddawać. Pokaż wszystkim iż jesteś warta wszystkiego iż nie poddasz się ponownie tak szybko. -zawył mocno mnie przytulając.
- Ehh twoi rodzice ile mieli lat ?
- Matka 39, Ojciec 44. Byli młodzi. Wypadek samochodowy. Nie widzieli tira jadącego z naprzeciwka. Nie było szans na przeżycie.- wyszeptał pusto.
- Współczuję ci.
- Nie musisz. W Życiu każdy popełnia błędy.
- No tak prawda.- odpowiedziałam pijąc jeszcze ciepłą ciecz.
- Więc może żeby się lepiej poznać, opowiedz coś o sobie.
- No więc jestem Roxana, mam 18, jestem praktycznie z tąd, nie mam dziadków, rodziców, jestem sama no i wolna, lubię kolor czarny, fioletowy, jestem miłośniczką czekolady. I to chyba tyle, teraz ty.- zawyłam lekko się uśmiechając.
- Jestem Marco, lat 19, jestem z Włoch, przyjechałem tu by zapomnieć o wypadku rodziców, jestem też wolny, kolor no to czarny, niebieski, no i uwielbiam prawie wszystko.- powiedział chłopak puszczając mi oczko, na co ja lekko się zarumieniałam.
- Zwiedziłeś już Londyn ?- spytałam patrząc na niego. Miał na sobie dziś do samego końca zapiętą koszulę, czarne rurki, do tego bluza, Ray Bany, czarne vansy i zielona kurtka, włosy miał w nieładzie.
- Tak, jestem tu już od 3 dni więc miałem na to czas.
- Fajnie. - zawyłam krótko dopijając napój. Chłopak zrobi tak samo.
- Odprowadzić cię ? -spytał posyłając mi uśmiech. Kiwnęłam głową na tak i razem udaliśmy się w stronę mojego apartamentu.
Kiedy doszliśmy zaprosiłam chłopaka do siebie.
- Ładnie tu masz.- powiedział zdejmując buty, kurtkę i czapkę. Zaśmiałam się robiąc nam po herbacie. Kiedy do salonu zaniosłam dwie gorące ciecze Marus za ten czas oglądał jakiś album.
- Co to ?- spytał na moje zdjęcie z dzieciństwa. Wybuchłam śmiechem, bo byłam cała w błocie, a reszta z osób się ze mnie śmiała.
- Gadałaś już z twoją przyjaciółką ?- spytał pijąc ciecz.
- Ona pewnie nie ma czasu.- mruknęłam wybierając jej numer, niestety nie odebrała.- Mówiłam.
- Napewno wszystko się ułoży.- powiedział całując mnie w czoło. Marco zapisał na kartce swój numer i udał się do siebie, ponieważ spieszyło mu się czy coś takiego. Ja dopiłąm napój i po prostu położyłam się spać, dlatego bo oczy same mi się zamykały.
Obudził mnie dzwonek do drzwi. Szybko wstałam i otworzyłam drzwi na ościerz.
- Cześć.- powiedział Louis. Spojrzałam na niego i wpuściłam go do środka lekko przytulając.- Jak się czujesz ?- spytał.
- Dobrze.- odpowiedziałam lekko się uśmiechając.
- Rox wiem że ostatnio ci się nie ukła...- nie dokończył, bo mu przerwałam.
- Ciii Louis, wiem popełniłam błąd. Zachowałam się jak egoistyczna suka, wiem, i żałuję iż się tak stało. Obiecałam sobie że z tego wybrnę, dlatego zapomnijmy o tym, żyjmy od nowa.- powiedziałam z lekkim bananem na twarzy.
- Nie zachowałaś się jak egoistyczna suka, dobrze ? Nie myśl tak. Każdy wie, że po prostu jesteś bardzo wrażliwa. Proszę cię nie myśl tak.- mruknął mocno mnie przytulając. Zaśmiałam się i kiwnęłam głową na tak.
- Niall wie ?- spytałam siadając na kanapie, a on zaraz obok mnie.
- Nie wie. Pojechał do rodziny, jutro się wraca.- odpowiedział mi z lekkim uśmiechem. Kiwnęłam głową iż rozumiem.
- Może się napijesz czegoś ?- spytałam lekko zmieszana po chwili ciszy.
- Nie, muszę wracać, bo za godzinę mamy próbę, bo jutro koncert.- powiedział lekko się uśmiechając.
- Aham.- odpowiedziałam patrząc w przestrzeń.
- Wiem, że nie mamy tematów na gadanie, że nie znamy się dokładniej, ale pamiętaj iż możesz mi się wyżalić.
- Kiedyś napewno skorzystam.- powiedziałam wstając i żegnając go w drzwiach. Kiedy tylko wyszedł zjechałam po drzwiach i głeboko oddychałam. Okłamał mnie. Louis lub Niall. No i teraz trzeba się tylko dowiedzieć, który mówi prawdę, a który kłamie. Nagle dostałam sms'a od Marco.
 " Co ty na to by dziś gdzieś wyjść ? xx Marco. " 
" Chętnie, o której ? xx " - odpisałam mu.
" Tak za 2 godzinki, przyjdę po ciebie "
" Okey "/
. Nie wiem czy to dobry pomysł by iść się rozerwać, ale obiecałam sobie, że nie będę zamulać, więc pójdę, tylko jest mi trochę szkoda, iż to nie będzie z Jess, która widocznie się na mnie obraziła. No i jeszcze głupio, bo choroba Zayn'a. Tak pewnie nie powinna się zachować przyjaciółka i iść z niedawno poznanym kolegą na imprezę, a nie pocieszać przyjaciółkę...
Udałam się do łazienki, tam wzięłam dość długą kąpiel, wysuszyłam włosy i lekko je wyprostowałam, na twarz nałożyłam lekki makijaż i ubrałam to, do tego czarne vansy za miast dziwnych butów. Spryskałam się jeszcze perfumami i byłam prawie gotowa. Mój telefon pokazywał prawie godzinę 20 i akurat zadzwonił dzwonek do drzwi kiedy ubierałam kurtkę skórzaną na swoje ramiona by nie zmarznąć.
- Hej.- powiedział całując mnie w policzek.
- Hej.- mruknęłam zamykając drzwi.- Idziemy ?- spytałam chowając klucze za donniczką. Chłopak chwycił mnie za rękę i oboje udaliśmy się do zamówionej taxówki.
- Więc jak się czujesz ?- spytał mnie kiedy wysiadaliśmy z taxi przed zatłoczonym klubem. Spojrzałam na niego z ukosa.
- Dobrze.- zawyłam wchodząc razem z chłopakiem do wielkiego klubu, który niczym się tak w ogóle nie wyróżniał. Był w odcieniach różu, czerwieni, fioletu. Marco pociągnął mnie do stolika, gdzie zamówiliśmy sobie drinki i wygodnie się rozsiedliśmy.
- Ehh wiedziałem, że ten pomysł nie wypali.- powiedział pijąc drinka. Spojrzałam na niego.
- Czemu ?
- Bo to może za wcześnie, w ogóle mnie nie znasz, a poszłaś ze mną do klubu zamiast siedzieć ze swoją przyjaciółką.- mruknął, ja zaś położyłam moją dłoń na jego ramieniu.
- Myślę, że dobrze zrobiłeś, ponieważ chyba przyszedł czas by dawna Roxana pomału zaczęła znikać.- powiedziałam dopijając drinka. Brunet lekko się zaśmiał i zamówił jeszcze po jednym. Kiedy tak rozmawialiśmy na różne tematy gdzieś w oddali zobaczyłam Liz. Koleżankę Harre'go. Nie poznałam jej do końca, ponieważ od razu wydawała się dla mnie nie miła. W jej towarzystwie był Harry ?
- Ej mała co się dzieje ?- spytał Marcus kładąc swoją dłoń na mojej.
- Nic takiego, chodźmy tańczyć.- powiedziałam wlewając w siebie ciecz i ciągnąc go za rękę wyszliśmy na parkiet. Muzyka była bardzo rytmiczna, jednak alkohol dawał już oznaki i od razu można było się wczuć w klimat. Marco jeździł rękoma po mojej tali, jednak ja nie pozwalałam mu na dużo. Jeszcze potrafię się opanować. Jedno mnie zastanawiało co robi tu Hazza, skoro mieli mieć próby ? Wszystko zaczęło się walić kiedy w oddali zobaczyłam też Niall'a z jakąś blondynką. Tylko nie to. Blondyn widocznie był pijany i dotykał tą blondynkę po jej ciele. Jej też się to chyba podobało. Natychmiastowo odwróciłam się do nich tyłem i po prostu zapomniałam. Nie wiem ale zabolał mnie widok Niall'a i tej dziewczyny i jeszcze to iż niby jest z rodziną. Kłamstwa wychodzą na jaw kochani.
- Ej, Roxy co się dzieje ?- spytał Marco.
- Nic po prostu baw my się.- powiedziałam robiąc grymas zamiast uśmiechu.
- Nie, widzę, że się coś dzieje, pamiętaj iż możesz się mi wygadać.- powiedział, a ja nie wiedziałam co zrobić. Powiedzieć mu czy nie ? O to jest pytanie. - Chodź wracamy.- mruknął posyłając mi uśmiech i lekko musnął ustami moje rozgrzane czoło, objął jeszcze mnie ramieniem i ruszyliśmy na dwór gdzie złapaliśmy taxówkę i podjechaliśmy pod mój apartament.
- Wejdziesz ?- spytałam go kiedy wychodziłam z samochodu.
- Nie. Musze jutro wstać do pracy. Spotkamy się jutro ?- spytał lekko się uśmiechając.
- Jasne, pa.- powiedziałam lekko go przytulając i szybkim krokiem weszłam do swojego mieszkania. Zamknęłam go na klucz, po czym przebrałam się w za dużą koszulkę i położyłam się do łóżka. Już wtedy czułam " JEST ŹLE, BARDZO ŹLE " Nie wiedziałam co ogólnie myśleć. Louis mówił co innego, Niall co innego,a potem wszystko wychodzi jeszcze na inne. No i jak tu stwierdzić dlaczego mnie wszyscy okłamują ? Nie chce tego. Oczywiście widok pijanego blondyna z pijaną blondynką zabolał mnie, fakt, ale nie wiem dalej co czuję do Niall'a. Wszystko szło na prostą, ale lekko się ukrzywiło. Jutro porozmawiam poważnie z Lou. Obiecuję to wam...


Hej, tu Roxy. Więc mamy 13 mam nadzieję iż nie jest pechowy. Wiem, wiem namieszałam dużo, jednak z tego coś potem wyjdzie, mam już lekki plan na to co się teraz dzieje wiec się nie gniewajcie. Tak samo przepraszam was za rozdział Liz który wyszedł okropny i w którym strasznie namieszałam. Przepraszam was też za wszystkie powtórki, literówki, co kolwiek co wam przeszkadza w czytaniu. Co myślicie o nowym koledze Roxy ? Czy nowa Rox wyjdzie na dobre ? Dlaczego wszyscy ją okłamują ? Co jest między nią a Niall'em ? Odpowiedzcie, chce wiedzieć co sądzicie ,no i od razu dziękuję za wszystkie komentarze, i przepraszam jeśli wam się coś nie spodoba. Kolejny rozdział Jess . Czekajcie cierpliwie. Kocham was Roxy ♥

czwartek, 25 kwietnia 2013

Rozdział 12

2 stycznia
Liz



Życie jak życie, przemija dalej. Od samego Sylwestra moje życie diametralnie się zmieniło. Czemu ? Wszystko dzięki mojej matce, która na moje 19 urodziny zaprosiła chłopaka z mopem na głowie, mianowicie Harr'ego i jego znajomych. Od tego czasu częściej się spotykamy, ale tu chodzi mi o jego znajomych, Jego nie trawię, może i lekko go polubiłam, ale to nie jest nic tak wielkiego jak do reszty, dalej czuję, że to jest tylko chłopak, kolega ? z którym się przespałam. Na razie to on jest w ogóle tak jakby u mnie zerem, no bo z każdym z którym się pieprzyłam to istne ZERO, więc tak w połowie zaliczam go do tego.
Wstałam z łóżka i udałam się do łazienki, tam się ogarnęłam i ubrałam to. Już gotowa zeszłam na dół gdzie zjadłam śniadanie składające się z jabłka i usiadłam w salonie na kanapie oglądając jakieś seriale. W pewnym momencie dostałam sms'a od mojego przyjaciela Alex'a. Znamy się już od około pól roku ? Tak jakoś. Jest on dilerem. Poznałam go własnie po przez narkotyki, ale był to chyba dobry wybór, ponieważ zdobyłam osobę, której mogę się zwierzyć, która mi doradzi i pomoże i tak na odwrót." Za dwadzieścia minut w StarsBurku, twój Alexy ;* " , szybko mu odpisałam iż zaraz będę i tak jak powiedziałam wstałam, zamknęłam dom i szybkim krokiem udałam się do danego miejsca. Oczywiście na dworze było już dość ciepło i dlatego nie wzięłam płaszczu.
 
                                                            *** 15 minutes later ***

Właśnie siedziałam przy stoliku i czekałam na mojego przyjaciela z kawą w ręku. Nagle poczułam jakieś zimne dłonie na moich oczach.
- Zgadnij kto to .- powiedział Alex pewnie z nadzieją iż go nie rozpoznam
- Alex wariacie.- zaśmiałam się, on zawtórował mi i pocałował w policzek siadając naprzeciwko mnie.
- Jak tam, co tam ?- zaczął zadawać pytania , popijając napój który mu zamówiłam.
- Dobra spokojnie. U mnie jest troszeczkę dziwnie, a tam ?- spytałam pijąc ciepły napój.
- Dziwnie ? Co się dzieje ? U mnie normalnie, tak jak zwykle.
- Ehh pamiętasz tego chłopaka z kotem na głowie ?- spytałam a on tylko kiwnął głową.- Nie wiem co myśleć. Niby wiesz tylko się z nim przespałam ,ale ostatnio spędzam dużo czasu z jego znajomymi i ..
- I polubiłaś go.- dokończył za mnie uśmiechnięty brunet.
- Chyba tak, ale on jest wredny, ciągle mi coś zarzuca. Mam go dość.
- Ojoj nasza Liz się pogubiła, chyba pierwszy raz odkąd się poznaliśmy.- powiedział a ja się zaśmiałam dopijając napój.
- No ale skończmy jego temat, chciałeś się spotkać, więc w jakiej to sprawie ?
- Chodzi o towar. Muszę go sprzedać, a nie mam klientów. Nie kupiłabyś ?
- Ile tego masz ?
- 2 kilo hery.
- Daj mi 50 dag.
- Nie za dużo ?
- Oj teraz się martwisz, daj, przecież nie weznę wszystkiego naraz.
- No dobrze.- powiedział wyciągając z plecak kilkanaście woreczków, które schowałam do torebki. Wyjęłam po chwili pieniądze i podałam w jego dłonie. Chłopak posłał mi lekki uśmiech i dopił swój napój.
- Dzięki, ratujesz mi tyłek.- powiedział mocno mnie przytulając.
- Ale wisisz mi za to frytki.- zaśmiałam się.
- No dobrze. - zawył całując mój policzek.- Idziemy się przejść ?
- Jasne. - zawyłam i wyszliśmy razem za rękę i tak szliśmy do samego parku gdzie usiedliśmy na jednej z ławek i śmialiśmy się z różnych żartów, no albo też ludzi ...

                                                              *** Wieczorem ***

Akurat wracałam ze spotkania z Alex'em kiedy w drodze do domu spotkałam Roxy, Jess, Danielle i Elenorę. Rudo włosa i brunetka, czyli Rox kłóciły się o coś.
- Hej co się dzieje ?- spytałam Dan.
- Kłócą się o coś, same nie wiemy o co, przed chwilą doszłyśmy.- powiedziała El.
- Dlaczego mi o tym nie powiedziałaś ?- krzyknęła Jessica.
- Nie było cię tu, co ci miałam powiedzieć, to nie było nic takiego. !- podniosła ton Rox.
- Roxy czy nie rozumiesz, że mogli teraz cię zgwałcić !
- No i co z tego, Jess, co z tego, no pytam się ? I tak by to kurwa różnicy nie zrobiło !- krzyknęła przeklinając Brunetka na co my szeroko otworzyłyśmy oczy.
- Roxy zmieniałaś się.- powiedziała szeptem rudowłosa.
- Nie było cię wtedy kiedy cię potrzebowałam.
- Wiem o tym...
- Nie wiesz, nie wiesz co przeżywałam, nie wiesz co teraz przeżywam.
- Roxana za wszystko cię przepraszam szczerze, proszę cię nie odchodź.- powiedziała kiedy Roxan zaczęła się oddalać. Jessica rozpłakała się w najlepsze gdy ta tylko zniknęła z horyzontu. mocno ją do siebie przytuliłam.
- Będzie dobrze, ona ci wybaczy .- wyszeptałam.- Może chodźcie do mnie, co ?- spytałam, ponieważ godzina była już dość późna.
- Ja nie wiem.- wychlipała dziewczyna.
- Weź ją do siebie, my wracamy do chłopaków.- powiedziała Danielle.
- Dobrze.- mruknęłam i pociągnęłam dziewczynę w stronę swojego domu. Już tam poinformowałam mamę iż zostaje na noc u mnie koleżanka. Zaprowadziłam ją do siebie, podałam jej ubrania i pozwoliłam wziąść jej prysznic. Gdy tylko wyszła, ja poszłam, kiedy wyszłam dziewczyna stała na balkonie i paliła. Podeszłam do niej i też zapaliłam oglądając gwiazdy.
- O co się pokłóciłyście ?- spytałam wypuszczając dym z ust.
- Wracałam ze sklepu i wtedy zauważyłam ją w parku kiedy się jacyś debile do niej dobierali, no i pomogłam jej i wtedy oni powiedzieli że to nie pierwszy i nie ostatni raz i wydało się iż już raz ją próbowali zgwałcić, ale uciekła.I jeszcze do tego choroba Zayn'a- powiedziała, po czym kolejny raz się zaciągnęła a po policzku spłynęła jej łza. Szybko otarłam ją i mocno przytuliłam.
- Chodź zabawimy się.- wyszeptałam ciągnąc ją do środka. Szybko wyciągnęłam torebkę, a z niej jeden woreczek hery. Wysypałam go na stolik i rozłożyłam na dwie kreski, zwinęłam jeszcze dolara w rulonik i wciągnęłam swoją stronę , Jess szybko po tym tak samo zrobiła bez nawet sprzeciwu. Czyżbym myliła się co do jej osoby ?
Chwilę późnej leżałyśmy na łóżku z nogami na ścianie i śmiałyśmy się z ganiających po suficie ptaszków z kotami.
- Ooo patrz jest nawet pies !- powiedziała Jessica pokazując na zwierzątko. Wybuchłam śmiechem i wpadłam w wir, taki kolorowy, i szybko się kręcił
- WOW- powiedziałam i wstałam. Ledwo co idąc udałam się chyba na balkon, za mną szła Rudowłosa śmiejąc się coraz głośniej.- Ty patrz, kot !-krzyknęła widząc kotka na trawie. Jess rzuciła się wprost na niego, ja za nią. Resztę straciłam kontakt z rzeczywistością...
       
                                                                  *** Morning ***

Obudziłam się pod czymś ciężkim z ogromnym bólem głowy. Otworzyłam oczy i spostrzegłam iż na mnie śpi Jess i że śpimy na materacu wodnym. Powoli próbowałam wstać, jednak to tylko doprowadziło do naszego wypadu do wody. Koleżanka natychmiastowo się obudziła i wynurzyła , ja tak samo.
- Boże moja głowa.- zajęczała dziewczyna.- Co my tak wgl tu robimy ?- spytała pocierając lekko skronie.
- Sama nie wiem. - odpowiedziałam odwracając się do niej twarzą. Ta przerażona spojrzała na mnie.- Ej co się dzieje ?- zapytałam zaniepokojona.
- Masz ranę na czole, i to dość głęboką.- zawyła lekko się jej tykając na co ja syknęłam z bólu i po chwili sobie nawet kichnęłam.- Dobra wychodźmy, bo chyba będziemy chore.- dopowiedziała jeszcze i wyszła bardzo powoli , ja zrobiłam podobnie i obie udałyśmy się do mojego pokoju.
- Masakra.- zawyłam opadając na łóżko. Ruda pożyczyła sobie od mnie jakieś ubrania i wzięła szybki prysznic, ogarnęła się lekko i wyszła w tym . Szybkim tempem zrobiłam to samo rozmyślając nad tym co się stało. Ogólnie to my jesteśmy niemożliwe. Na dworze jest jeszcze gnie niegdzie śnieg, spałyśmy na lodowatej wodzi i pewnie to jeszcze przez cała noc. Mogłyśmy zamarznąć. Ubrałam to, włosy wyczesałam i lekko ogarnęłam twarz. Gdy wyszłam zastałam Jessice na balkonie palącą. Nic nowego. Odnalazłam swój telefon i doznałam szoku. Masa wiadomości i nieodebranych połączeń od Harr'ego, El, Dan, Liama, Nialla. Louisa, ale też dało mi dużo do myślenia iż nie było połączeń od Rox ani Zayn'a. Co się stało napewno.
- Jess sprawdź swój telefon.- powiedziałam kasując wszystko to co mi przyszło.
- O mój boże !- krzyknęła patrząc na telefon.
- Co się stało ?
- Oni ciągle do nas dzwonili.
- Dobra chodź , zjemy śniadanie i pojedziemy.- powiedziałam ciągnąc ją na dół, gdzie zjadłyśmy po kilka kanapek i oczywiście po jeden tabletce i kawie.
- Jedziemy ?- spytałam się dziewczyny, która ubierała buty.
- Tak.- odpowiedziała prostując się. Obie ruszyłyśmy do mojego cudeńka i wsiadłyśmy.
W połowie drogi dostałyśmy obie sms'a " Jeśli to czytacie to jedzcie do szpitala, jest w nim ... "...



No to mamy 12 ;) Pisałam go ja Rox, ponieważ Jess ostatnio nie ma weny , czasu i dlatego. Mam nadzieję iż się spodoba. Starałam się pisać bez błędnie ,ale jak coś to przepraszam za wszystkie literówki. Tak samo przepraszam za powtórzenia i za to iż tak późno został dodany, lecz nie miałam ostatnio czasu na napisanie go. Jestem oczywiście otwarta na waszą krytykę i miłe słowa. Odpowiedź cie też na te pytania : Czy Liz dobrze zrobiła dając Jess narkotyki ? Co się działo przez niepamiętną noc ? Kto wylądował w szpitalu, Rox czy Zayn , może kto inny ? To myślę że już w następnym rozdziale ,ale napiszcie w komentarzu jak przypuszczacie. No to zapraszam was do komentowania i czekajcie na kolejny z perspektywy Roxy. Kocham was- Rox ♥

piątek, 5 kwietnia 2013

Rozdział 11.

31 grudnia
Jess

Niestety ze względu na chujową pogodę do UK wracamy dopiero dziś. Na całe szczęście jesteśmy już w samolocie i w Londynie powinniśmy być koło godziny 15, więc nie jest źle. Spędziliśmy w Polsce parę miłych dni. Było dość ciekawie, nie mogę zaprzeczyć. Cieszę się natomiast, że W KOŃCU zobaczę moich przyjaciół i będę mogła każdego z nich przytulić. W końcu jednak nie widzieliśmy się prawie 2 tygodnie. Dla mnie to strasznie długo, tęsknię za nimi. Tęsknię za każdym z nich. Brakuje mi tego wszystkiego. Dziś chce się bawić tylko i wyłącznie z moimi przyjaciółmi i moim chłopakiem. To z nimi chce spędzić tę wyjątkową noc i kolejny, nowy rok.
[...]
Byłam niemalże pewna, że wszyscy już siedzą w rezydencji chłopaków i czekają na nas. Wynajęliśmy taksówkę i podjechaliśmy do mojego domu, byśmy mogli zostawić walizki. Następnie poprosiliśmy kierowcę, by zawiózł nas do domu chłopaków. Dotarliśmy tam po około 10 minutach. Stanęliśmy pod drewnianymi drzwiami i czekaliśmy aż któraś z szanownych dup raczy otworzyć nam drzwi.
-AAAAAAA !-drzwi otworzył nam Tommo i zaczął wrzeszczeć na nasz widok, a następnie utulił nas mocno. Szczerze ? Zabrakło mi powietrza i sądziłam, że Pan Marchewka mnie udusi.
-Lou-próbowałam odepchnąć chłopaka od siebie. Udało mi się.
-Wybacz Jess. Po prostu cieszę się, że nareszcie jesteście z nami-uśmiechnął się brunet i w trójkę ruszyliśmy do salonu, gdzie przywitaliśmy się z pozostałą trójką oraz z El i Dan.
-Sądziłam, że Roxy z wami będzie-poruszyłam ten temat, kiedy wszyscy już się uspokoili.
-Ehh .. jej babcia ma dziś urodziny i poszła na cmentarz-odpowiedziała dość smutno Danielle.
-Wiem, że to dla niej ważne, ale mamy Sylwestra i musimy się bawić !-krzyknął Hazz.
-Znajdę ją-odezwałam się i wyszłam. Złapałam taksówkę i pojechałam na cmentarz. Nie mylili się. Siedziała dokładnie przy grobie babci.
-Hej-szepnęłam siadając obok niej na ławce. Nagle ożywiła się, podniosła głowę i spojrzała na mnie wielkimi, świecącymi od łez oczami, a następnie wtuliła we mnie.
-Tęskniłam-zaczęła płakać.
-Ja również-przytuliłam ją mocniej.
-Tak się cieszę, że nareszcie tu jesteś-uśmiechnęła się.
-Rox .. wiem, że to dla Ciebie trudny dzień, ale .. mamy Sylwestra i ..-próbowałam ją przekonać.
-W porządku, takiej okazji nie przepuszczę-uśmiechnęła się.-Dawno Cię nie widziałam, nie mogę odmówić.-wstałyśmy i pieszo doszłyśmy do mojego domu. Napisałam do chłopaków, że wszystko jest okej i tak dalej. Dochodziła godzina 16. Postanowiliśmy iść na 20 do naszego ulubionego klubu, więc czasu było tak naprawdę niewiele. Zrobiłyśmy sobie najpierw kawę i usiadłyśmy przed telewizorem opowiadając sobie swoje historie z ostatnich dwóch tygodni. Mogłybyśmy przegadać całą noc, ale czasu nie miałyśmy dużo. Tak się rozgadałyśmy, że nie zauważyłam nawet tego, iż jest już 19. Szybkim krokiem poszłyśmy na górę i zaczęłyśmy grzebać w mojej garderobie. Między naszą wagą i wzrostem nie było dużej różnicy, więc rozmiar nosiłyśmy praktycznie ten sam. Dlatego też często pożyczałyśmy od siebie ciuchy. Gdy już wybrałyśmy jakieś ubrania pobiegłyśmy do łazienki i zrobiłyśmy lekki makijaż. Żadna z nas nie była fanką robienia tapety, dlatego stawiałyśmy na naturalność.
-Za dwie minuty ósma-usłyszałam głos mojej przyjaciółki, która siedziała na łóżku z telefonem w ręku. Ja jeszcze próbowałam ogarnąć jakoś moje włosy. Punkt ósma podjechała po nas limuzyna chłopaków. Dziewiątka przyjaciół, Sylwester, najlepszy klub. Czego można chcieć więcej ? Jakieś pół godziny zajęła nam droga do ekskluzywnego klubu. W drodze i tak wypiliśmy jeszcze dwa szampany na rozgrzewkę. Lubiłam imprezować w tym miejscu. Niestety chodziłyśmy tu tylko z chłopakami, bo by się tu dostać, trzeba było mieć nazwisko. Nie wpuszczali tu żadnych pijaków, dziwek, czy zwykłych ludzi. Same gwiazdy i ich przyjaciele, czy rodzina. Właśnie dlatego mi się to podobało. Możnabyło się miło zabawić, ale bez żadnych incydentów, problemów. Gdy weszliśmy do klubu od razu zajęliśmy 9-cio osobowy stolik i zamówiliśmy po drinku. Po trzech drinkach poszłam tańczyć razem z Danielle, ponieważ Eleanor i Rox się rozgadały. Oczywiście muszę powiedzieć, że uwielbiałam tańczyć i wychodziło mi to. Tak samo Danielle. W końcu to profesjonalna tancerka. Po czterech piosenkach we dwójkę poszłyśmy do baru po kolejne drinki.
-Cześć-usłyszałam głos jakiegoś chłopaka, który siedział obok. Okazało się, że to Conor Maynard we własnej osobie.-Jess i Danielle, prawda ?-uśmiechnął się do nas chłopak i podał nam rękę.
-A Ty Conor-wybełkotałam ledwo szczerząc się.
-Skąd nas znasz ?-zaciekawiła się Danielle.
-Jesteście dziewczynami Zayn'a i Liam'a-odpowiedział, a po chwili dołączył do nas Harry.
-Conor !-krzyknął loczas widząc Maynard'a i przytulili się "po męsku".-Widzę, że poznałeś nasze przyjaciółki-Styles objął mnie i Danielle ramieniem i szczerzył się jak idiota.
-Musisz mu wybaczyć, jest trochę wcięty-zaśmiałam się.
-Wiem coś o tym, nie pierwszy raz jestem z nim na imprezie-puścił nam oczko. Pożegnaliśmy się z Conor'em i ja z Dan zaciągnęłyśmy Styles'a na parkiet. Tak naprawdę, to tylko loczas tańczył. Zayn i Louis pili, Liam rozmawiał z El i Rox, a Niall .. Niall tańczył owszem, ale na stole. Biedaczek .. na niego alkohol źle wpływa.
-Ile wypił ?-wskazałam na Horan'a, kiedy nasza trójka wróciła do stolika.
-Siedem-odezwała się Eleanor.
-To ja wipiłam 10, a trzymam się lepiej od niego-zaczęła śmiać się z blondaska Roxy.
-Jess, Jess, Jess-Horan zszedł ze stołu i klęknął przede mną.
-Ogarnij się blondasku-wszyscy zaczęli się z niego śmiać.
-Ko ko ko ko kocham Cię Jess-wybełkotał zjarany Niall.
-Też Cię kocham pijaku-przytuliłam się do mojego przyjaciela. Złapałam go pod ramię, a Danielle złapała pod drugie. Zayn wziął go za nogi, a Louis podtrzymywał mu głowę. Reszta patrzyła na nas rozbawiona, a my nieśliśmy biednego Horan'a do łazienki.
-Wchodzicie ?-zapytał Louis szczerząc się chytro i pokazując nam znaczek "męska toaleta".
-No raczej-odpowiedziałyśmy zgodnie z Danielle i wnieśliśmy blondyna do łazienki. Położyliśmy go delikatnie na podłodze, a ten od razu podpełznął do kibla i zaczął wymiotować.
-O fuu-zaczął piszczeć Louis. Jak dziewczynka normalnie. Danielle wróciła do stolika, a ja z chłopakami patrzyłam, jak Horan wymiotuje.
-A Ty co, unikasz mnie ?-zapytał Zayn. Był już ostro wcięty i zachowywał się jak debil, jak zwykle. Zagryzł kusząco wargę i przysunął mnie do ściany patrząc mi prosto w oczy. Zaśmiałam się z niego, a po chwili chłopak wpił się w moje usta oddając namiętny pocałunek.
-Horan, rzygaj szybciej, bo oni chcą tu uprawiać sex !*-usłyszałam krzyk Louis'a i z moim chłopakiem zaczęliśmy tarzać się po podłodze przez słowa Lou.
-Ja chce popatrzeć !-darł się Niall patrząc na nas, a z jego ust co chwila wychodziły bełty.
-Może zawieziemy go do domu ?-zaproponowałam patrząc z przejęciem na Lou i Zayn'a.
-Skarbie, nie ma nawet północy, obiecuję, że po Nowym Roku go odwiozę-Lou zrobił  ten swój "krzywy wzrok" i objął mnie ramieniem.
-Nie ty, tylko Liam-walnęłam go łokciem w brzuch, przez co Tommo zrzygał się na podłogę.
-No kurwa, no nie !-krzyknęłam z bezradności, a potem zaczęłam się śmiać.-Jesteśmy na imprezie ponad 3 godziny, a wy już zalaliście się w trupa.-chłopacy ogarnęli się i jakoś doszliśmy w końcu do stolika. Na całe szczęście było za 3 północ.
-Liam, po północy od razu odwozisz do domu Niall'a i Louis'a-nakazałam, na co chłopak posłusznie przytaknął. Wyszliśmy wszyscy na dwór i odliczaliśmy.
-Widzieliście Zayn'a ?-pytałam wszystkich przejęta. Byliśmy w ósemkę, a mojego chłopaka nie było z nami. 8 !!! -usłyszałam. Odliczanie trwało. 7 .. 6 .. 5 .. 4 .. 3 .. 2 .. Byłam trochę smutna, że go tu nie ma, a jednocześnie przejęta. Gdzie nagle zniknął ? 1 .. 0 .. NOWY ROK !!! Wszyscy zaczęli krzyczeć. Poczułam, że ktoś mnie dotyka. Osoba obróciła mnie do siebie. To był Zayn.
-Tak bardzo Cię kocham-powiedział i złożył na moich ustach długi, czuły oraz namiętny pocałunek.
[...]
Liam odwiózł już Lou i Niall'a do domu. Na całe szczęście. Bałam się o nich, bo przesadzili. Oczywiście Zayn i Hazz wypili dwa razy tyle co oni, ale Ci chłopcy mają mocne głowy.
-Harreh, skarbie !-usłyszałam krzyki mojego chłopaka. Widziałam jak loczas podbiega do niego i wskakuje mu na barana. Biegali tak po całej sali, aż w końcu Styles upadł na ziemię, a mój chłopak potknął się o niego.
-Ej, a gdzie Roxy ?-zapytałam El i Dan widząc, że naszej czarnulki nie ma z nami.
-Liam też ją odwiózł, mówiła, że źle się poczuła-wyjaśniła Eleanor. Tak naprawdę wszyscy źle się czuliśmy. Nasze głowy były kompletnie rozjebane. Mimo tego, bawiliśmy się nadal. Do naszych rąk co chwila trafiały co raz to nowe drinki. Wszyscy byli po prostu zalani w trupa. Sama już nawet nie wiem ile wypiłam, ale było tego sporo. Wszyscy dużo tańczyliśmy, wygłupialiśmy się, robiliśmy z siebie idiotów. Tego nam właśnie brakowało, tego mi brakowało. Po tym, jak nie widzieliśmy się 2 tygodnie musiałam zabalować z moimi przyjaciółmi. Impreza jak najbardziej udana, bawimy się dalej. Chłopakom po prostu odbija. Zayn i Hazz. Tylko oni zostali. Zachowują się jak debile, chociaż to żadna nowość. Styles po Nowym Roku rzygał już 4 razy, całkiem nieźle. Byliśmy w klubie naprawdę długo, wróciliśmy gdzieś koło godziny 6.

1 stycznia

Obudziłam się z cholernie wielkim bólem głowy. To było nie do wytrzymania. Otworzyłam oczy i rozejrzałam się po pokoju. Byłam u Zayn'a. Rozpoznałam to pomieszczenie. Mój chłopak słodko spał, tyle, że był nago i nie był niczym przykryty. Przez jakieś 10 minut podziwiałam jego boską dupę, a następnie strzeliłam się w twarz. Podniosłam się i wyszłam z łóżka. Zrobiłam dwa kroki i już leżałam na podłodze. Zupełnie nie świadoma dlaczego się potknęłam. Otworzyłam szerzej oczy i zauważyłam śpiącego na podłodze, gołego Styles'a.
-KURWA !-krzyknęłam, a loczas się obudził.-Jesteś goły!-zaśmiałam się.
-Ty też-chłopak zrobił tą swoją "sexi minę", a ja od razu złapałam za koc, który leżał przede mną.
-Idiota-stwierdziłam.
-Aa !-usłyszałam krzyk i zauważyłam, że Zayn nie leżał już na łóżku, tylko na podłodze.-Niall, Ty idioto !-okazało się, że po drugiej stronie łóżka leżał goły Horan.
-CZEMU WSZYSCY JESTEŚCIE NA GOLASA !?-krzyknęłam.
-Nie wiem, ja byłem tu pierwszy-zaczął śmiać się Horan. Wszyscy ubraliśmy się i zeszliśmy na dół.
-Coś na bół głowy proszę-odezwał się Styles padając na blat w kuchni.
-Wyruchać Cię ?-zaproponował Louis.
-Spierdalaj człowieku-odpowiedział Harry i usiadł na krześle.
-Masz-Liam rzucił w niego paskiem tabletek na ból głowy. Każdy z nas wziął po cztery. Byliśmy w komplecie. Brakowało tylko dziewczyn, które zapewne siedziały u siebie.
-Dlaczego Niall i Harry leżeli na golasa u nas w pokoju ?-zapytałam Louis'a.
-Kiedy przywiozłem Niall'a od razu się rozebrał na dole i wszedł na górę. Pomyślałem, że zaśnie, więc mu nie przeszkadzałem. Najwyraźniej poszedł do was-wytłumaczył Liam.
-A Harry ?-zapytał Zayn.
-Możliwe, że wyruchał was przez sen. Najmłodszy, ale najbardziej zboczony-zaśmiał się Lou.
-Ogarnij się Louis, głowa mnie boli-Hazz rzucił w Tommo paczką płatków.
-Ty, a może to był trójkącik ?-odezwał się Niall.
-Za waszą nagość to już nie odpowiadam, bo wnioskuję iż robliiście to-zaśmiał się Payne.
-Zboczeniec-skwitowałam nabijając się z myśli Liam'a. Mimo, iż nie widziałam się tyle z przyjaciółmi, chciałam spędzić czas tylko z Zayn'em. Wzięłam więc tabletkę na ból głowy i skierowałam się na górę do pokoju mojego chłopaka, który zaraz przyszedł za mną.
-Wszystko mnie boli-jęknęłam.
-Kac morderca-odezwał się Zayn.
-Impreza była ..
-.. dziwna-dokończył za mnie.
-Chciałam powiedzieć ciekawa-wystawiłam mu język.
-Z tym się zgodzę-odpowiedział mój chłopak zachrypniętym głosem.
-Napij się-wskazałam na herbatę, która leżała na stoliku. Usiadł na fotelu i przyjżał się brązowej cieczy. Po chwili upił łyk gorzkiej herbaty.-Lepiej ?-zapytałam, a on zaczął coś cicho śpiewać.
-O kurwa-szepnął i spojrzał na mnie rozkojarzonym głosem. Jego głos .. brzmiał inaczej. Dość sexownie, ale dziwnie. Tak nie powinno być, nie mógł śpiewać.
-LIAM JEDZIEMY DO SZPITALA !-wydarłam się schodząc na dół.
-Ciąża ?-zapytał mnie uśmiechnięty Louis.
-Niall właśnie ..-zaczął Hazza.
-Zayn właśnie ..-zaczęłam w tym samym momencie co on.
-Niall ma jakiś problem, słabo mówi-odezwał się Liam.
-Zayn tak samo-odpowiedziałam.
-Jedziemy do szpitala-szepnął przejęty Liam. Po około 20 minutach w czwórkę byliśmy na miejscu. Zadzwoniłam jeszcze po Dan i El, by przyszły do domu chłopaków, bo .. no proszę was .. Hazza i Lou na kacu .. Wiadomo.
-Cóż, wychodzi na to, że u Niall'a to nic poważnego-uśmiechnął się do nas lekarz.-Za dwa dni powinno mu przejść, nie martwcie się-dodał, a Horan wrócił do nas.-Jednak przypadek Zayn'a jest dość ciężki-stwierdził.
-Jak to ?-zaniepokoiłam się.
-Co mu jest ?-zapytał Liam.
-Tu już nie chodzi o chrypkę, czy o to, że za dużo wypił. Zayn ma ..-przełknął ślinę i przestał mówić.
-Proszę powiedzieć-nalegałam.
-Przykro mi to mówić, ale Pan Malik ma raka, problemy z sercem, konieczny jest przeszczep..-odezwał się w końcu i odszedł od nas.
-Zaraz !-krzyknęłam i dogoniłam go.-Czy to aż tak poważne ?
-Konieczna jest operacja-stwierdził.
-Czy może przez to umrzeć ?-zaciekawiłam się.
-Jeśli nie zgodzi się na operacje - nie wykluczone-odpowiedział i zniknął za drzwiami. Cofnęłam się do ściany i zsunęłam się na podłogę. Zaczęłam płakać. Właściwie .. dobrze, że tu przyjechaliśmy, bo wykryto mu zupełnie coś innego, jednak .. gorszego. Mój chłopak ma raka .. Dlaczego !? Dlaczego akurat on !? Rozumiem, może jest uzależniony od papierosów, ale żeby to było aż tak poważne ? Nie sądziłam, że to może mu tak szkodzić.
-Jess-chłopacy usiedli obok mnie i obaj przytulili mnie mocno.-Będzie dobrze-szepnął Niall.
-Skąd możesz to wiedzieć ?-zapytałam patrząc na niego przez zaszklone oczy.
-Po prostu 'bracia' wiedzą takie rzeczy-uśmiechnął się Liam. Wstałam i skierowałam się do sali, w której leżał Zayn. Dowiedziałam się od lekarza, że musi zostać jeszcze parę godzin na badania i jeśli się zgodzi - ustalić datę operacji.
-Zayn-szepnęłam naprawdę cicho wchodząc do sali. Zauważyłam mojego chłopaka, który siedział na łóżku operacyjnym i gładził rękę, na której były tatuaże. Podniósł głowę i wstał. Szybkim krokiem podszedł do mnie i przytulił mnie mocno do siebie.
-Będzie dobrze-powiedział i pocałował mnie w głowę.
-Wszyscy tak mówią-zaszydziłam z jego słów posyłając mu uśmiech pełen pogardy.
-Przepraszam, że Ci to robię .. przepraszam, że zmusiłem Cię do płaczu, że przeze mnie cierpisz. Przepraszam, że przeze mnie masz problemy, że będąc ze mną wiele ryzykujesz-spojrzał mi w oczy.
-Lubię ryzyko-uśmiechnęłam się lekko.-I kocham tylko Ciebie-dodałam i wtuliłam się w niego ponownie.
-Więc pewnie nie będziesz zadowolona, gdy Ci coś powiem-oderwaliśmy się od siebie, a ja patrzyłam na niego z uwagą.-Muszę zdecydować się na operacje, konkretnie przeszczep serca-wyjaśnił. Nagle coś we mnie pękło.-Jeśli odmówię, umrę, jeśli się zgodzę .. cóż .. szans na przeżycie jest jakieś 30 %, operacja może się nie powieść-dodał. Spojrzałam mu prosto w oczy i rozpłakałam się jak małe dziecko. Ujęłam w dłonie jego twarz i wpiłam się namiętnie w jego usta tak, jakby był to nasz ostatni pocałunek.
-Tak bardzo Cię kocham-szepnęłam. Rozkleiłam się kompletnie. To nie do wiary. Dlaczego to spotkało akurat jego ? Nas ? Dlaczego ? Byłam przybita. Cała radość ze mnie uciekła. Uczucia odeszły. Obowiązki również. Liczyło się teraz tylko jedno. On. On i jego życie. Życie, które tak bardzo kocham, które sprawia mi tyle radości, za które jestem gotowa zginąć. Życie którego potrzebuje. Życie, bez którego moje życie nie ma żadnego sensu.
-Jak bardzo mnie kochasz ?-zapytał.
-Najbardziej na świecie-pocałowałam go.
-Przepraszam, że Ci to robię-uronił łzę.
-Niczego mi nie robisz jasne ? Przestań się obwiniać-pogładziłam jego twarz.
-A co jeśli umrę ? Nie chce, byś została sama-spojrzał mi w oczy.
-Nie zostanę sama, bo nie umrzesz-uniosłam kąciki ust lekko do góry.
-Skąd ta pewność ?
-Po prostu to wiem-przytuliłam się znów do niego.




cześć misiaki ! ;) mam dla was 11 rozdział. dość długi chyba .. (jak to chyba ? fchuj długi, macie się cieszyć !), hahahahah :) ale serio. pisałam go z przerwami, tak 3 dni. włożyłam w niego naprawdę kawał serca i szczerze mówiąc i się nie chwaląc bardzo podoba mi się ten rozdział. co sądzicie o tym ? co sądzicie o ostrej imprezie ? :) co sądzicie o chorobie Zayn'a ? :(
*podkreślone zdanie*-chciałam wam powiedzieć, że ten tekst wzięłam z mojej chorej głowy i strasznie mi się spodobał i zaczęłam normalnie sikać, kiedy to napisałam, nie wiem czemu !
mam nadzieję, że rozdział się podoba i należycie go skomentujecie ;)
12 - Liz - piszę go ja ;p do napisania więc ;) - Jess :)

wtorek, 2 kwietnia 2013

Rozdział 10.

Roxy
30 grudnia




Obudziłam się gdzieś około godziny 13:00. Wow, ale długo spałam, a w dodatku obudziłam się wtulona w Niall'a. Spojrzałam na niego. Aww tak słodko wyglądał. Jakie to ja mam szczęście iż on i chłopacy pojawili się w moim życiu. Pewnie gdyby nie Jess, gdyby nie poznałbym ich, już dawno bym była na drugim świecie, bo bym psychicznie nie wytrzymała tego bólu. Powoli wygramoliłam się z objęć z chłopaka, podeszłam do jego szafki i na skrawku papieru napisałam : Poszłam do siebie. Roxy ;* Następnie w jego łazience poprawiłam się i udałam się do salonu gdzie siedziała Dan i Liam oglądając coś.
- Wychodzisz już ?- spytała brunetka.
- Tak.- powiedziałam krótko, następnie pożegnałam się z nimi i biegiem udałam się do siebie. Tam wzięłam prysznic, przebrałam się w czarne rurki, bokserkę i na to założyłam dżinsową koszulę, włosy zaś lekko rozpuściłam i gotowa przeszłam do kuchni gdzie zjadłam jogurt i ponownie udałam się do salonu gdzie zagościłam na dość dłuższą chwilę oglądając jakieś filmy, niestety przerwał mi dzwonek do drzwi. Wstałam i otworzyłam je. W nich zastałam jakąś kobietę.
- Roxana Wilson ?- spytała z nadzieją.
- Eeee tak.- powiedziałam patrząc na nią jak na idiotkę.
- Chciałabym zaprosić cię na urodziny mojej córki.- powiedziała podając mi zaproszenia. - Jak byś mogła przekaż do jeszcze komuś ze swoich znajomych. Dzięki. Cześć.- powiedziała i odeszła zostawiając kilka papierowych zaproszeń. Dziwna ona.- pomyślałam i zamknęłam drzwi. Otworzyłam jedną z kopert i olśniło mnie. Na zdjęciu w środku była ta brunetka, która spodobała się wczoraj Harre'mu. Pewnie się ucieszy gdy dam mu je. Szybkim ruchem zabrałam zielonkawą kurtkę z wieszaka, zamknęłam pokój i udałam się w stronę willi chłopaków. Z uśmiechem na twarzy zapukałam do drzwi.
- Hej.- powiedziałam do Louis'a, który gdy widząc mnie szeroko się uśmiechną i lekko mnie przytulił.
- Siemka.- odpowiedział i wpuścił mnie do środka. Tam zdjęłam kurtkę i weszłam do salonu gdzie znajdowała się cała reszta włącznie z Harry'm.
- Harold mam dla ciebie prezent.- pisnęłam, a całą reszta spojrzałam na mnie.
- O co chodzi Rox ?- spytał patrząc na mnie jak na idiotkę.
- Proszę.- powiedziałam podając mu zaproszenie. Resztę kartek położyłam na stole by oni też mogli zobaczyć.
- Jaja sobie robisz. Skąd to masz ?- spytał bardzo zaskoczony wręcz szczęśliwy.
- Jakaś kobieta, wnioskuję iż matka tej całej dziewczyny przyszła do mnie i po prosiła byś my tam przybyli.- powiedziałam wzruszając ramionami i siadając na rogu kanapy.
- Dzięki, dzięki, dzięki.- zawył szczęśliwy Harry mocno mnie przytulając.- Jesteś wspaniała.- powiedział całując mnie w policzek. Zaśmiałam się cicho i spojrzałam po reszcie. To już jutro, sylwester i urodziny nieznajomej. Czy pójdę ? Może. Czemu może ? Jutro są też urodziny mojej zmarłej babci. I wtedy nagle posmutniałam.
- Ej Rox co się dzieje ?- spytała Dan kładąc dłoń na moją dłoń.
- Nic, wszystko w porządku.- mruknęłam posyłając jej lekki uśmiech.
- Roxy ?- zaczął Niall
- Tak ?- spytałam patrząc w jego niebieskie tęczówki.
- Pójdziesz ze mną do sklepu ?- spytał robiąc minę al'e kota ze Shreka. Cicho się zaśmiałam i energicznie kiwnęłam głową. Blondyn wstał i ciągnąc mnie za rękę ruszyliśmy do sklepu, po drodze zabierając moją kurtkę.
- Roxy idziesz jutro na tą imprezę ?- spytał w drodze do upragnionego budynku. Chłopak miał dziś na sobie czarne rurki i szarą bluzkę,czarną bluzę, do tego białe conversy.
- Nie wiem. Może.- powiedziałam zaciągając się świeżym powietrzem. Dziś na dworze było dość ciepło, śnieg powoli znikał.
- Czemu może ?
- Nie wiem co będzie jutro Niall.- zawyłam patrząc na jego wyraz twarzy.
- Nie wnikam.- powiedział lekko zawiedzony.
- Niall tu nie chodzi o to iż nie chce ci powiedzieć, tylko ja nie wiem serio ci będzie jutro, po za tym moja babcia ma jutro urodziny. Pasuje ją odwiedzić na grobie.- zawyłam robiąc grymas.
- Mogłaś powiedzieć od razu.- powiedział mocno mnie przytulając.

Chwile później Nialler woził mnie wózkiem po całym sklepie wrzucając do niego co popadnie. Ja zaś śmiałam się w niebo głosy i kurczowo trzymałam się wózka by nie wypaść.
- Patrz żelki. Mnóstwo żelek !- krzyczał blondyn na widok całej gabloty przeróżnych żelek. Gdy tylko tam podjechaliśmy wysiadłam z pojazdu i zaczęłam się rozglądać, a mój przyjaciel za ten czas zamówił po 0.5 kilka po każdym. Ja na ten widok padłam.
- Niall ty zwariowałeś.- powiedziałam kiedy próbował wepchnąć kolejno woreczki, worki do wózka.
- Nie śmiej się, tylko pomóż mi to zapakować, a może dostaniesz nagrodę.- zawył ruszając śmiesznie brwiami. Wybuchłam ponownie śmiechem i pomogłam mu zapakować. Potem już udaliśmy się do kasy gdzie chłopak zapłacił za wszystko. Kolejno próbowaliśmy doczołgać zakupy do ich domy, jednak było ich tak dużo i były tak ciężkie, że z ledwością ja podnosiłam dwie.
- Ja już nie mogę.- warknęłam siadając na środku chodnika z zakupami.
- Ja tak samo.- powiedział zmęczony blondyn i usiadł obok mnie. - I co teraz ?- spytał gdy odsiedzieliśmy w ciszy chyba z 15 minut.
- No musimy dojść wreszcie.- zawyłam smutno, po czym oboje wstaliśmy i ponownie zaczęliśmy wlec niezdarne reklamówki. - Mogliśmy ukraść ten nędzny wózek.- powiedziałam kiedy doszliśmy do ich domu. Jak tylko oboje weszliśmy rzuciliśmy się z hukiem na podłogę.
- Co wam się stało ?- spytała El stając przed nami.
- Boże co wy , wykupiliście cały sklep ?!- krzyknął Liam dźwigając zakupy.
- Ta raczej połowę gabloty żelek.- zawyłam wstając.- Niall ja już będę się zbierać.- powiedziałam po prawiając swój strój.
- No przed chwilą przyszłaś , zostań.- powiedział trzymiąc się mocno moje nogi.
- No ok, tylko puść moją nogę.- warknęłam śmiejąc się. Zdjęłam z siebie kurtkę i buty, a następnie weszłam do kuchni gdzie siedział Liam, El i Lou.
- Co tam ? Jak tam ?- powiedziałam śmiejąc się, a oni patrzyli na mnie jak na idiotkę.
- Horan czym żeś ją tak naćpał ?- krzyknął Tommo podchodząc do mnie i tykając mojego czoła.
- Sama się nażarła colowych żelków.- odkrzyknął wchodząc ku nam do pomieszczenia.
- No to wszystko wiadome.- zaśmiałam się Payne rzucając we mnie woreczkiem jakichś żelków.
- Aauuuaaa.- powiedziałam z sarkazmem. Reszta wybuchła śmiechem.- Nie rozumiem was.- zawyłam, po czym zabrałam ulubione Niall"a żelki i uciekłam do salonu.
- ZŁODZIEJKA !- krzyczał blondyn , potem już tylko wpadł na kanapę, usiadł na mnie i zaczął mnie gilgotać.
- Niall przestań !- krzyczałam pomiędzy śmiechem. Na moją prośbę chłopak zszedł ze mnie i odebrał swoją nagrodę, po czym wszystko wpierdzielił do buzi i żuł.
- Koczkodan.- powiedziałam cicho.
- Coś ty powiedziała ?- spytał patrząc się na mnie dziwnie.
- Nic, Zdawało ci się.- odpowiedziałam szybko i zrobiłam dziwną minę. On na to się zaśmiał i dalej jadł i się nie podzielił. Do samego wieczora oglądałam u nich filmy i gdy wybiła 22 chciałam iść do domu jednak te pajace mianowicie Lou i Niall nie chcieli mnie wypuścić.
- Ale ja chcę do domu !- krzyknęłam oburzona kiedy ci zatarasowali drogę.
- Jest późno.- powiedział blondyn i skrzyżował ręce.
- Ale nie mam piżamy.- fuknęłam tupiąc nogą.
- Dam ci koszulkę.- powiedział ponownie Niall.
- Ale za to jutro ty u mnie śpisz.- powiedziałam mrużąc oczy na blondynka. On podskoczył lekko i pociągnął mnie w stronę jego pokoju, gdzie dał mi koszulkę z napisem HORAN HUG i zaprowadził mnie do łazienki. Tam wzięłam prysznic i ubrana jedynie w bieliznę i jego koszulkę położyłam się obok niego i zasnęłam z nadzieją na lepsze jutro...


Mamy 10. Jej ale już dużo :) Rozdział nie wyszedł szczerzę mówię. Jest do BANI xd. Starałam się to jest najważniejsze. Dziękuję za wszystkie miłe, nie miłe komentarze. To daje mi ochoty do pisania. Dziękuję wspaniali ludzie ;* Jak myślcie co jutro się wydarzy ? Czy Roxy pójdzie tam ? Co u Harr'ego ? Co przyniesie SYLWESTER ? A zbaczając co łączy Rox i Niall'a ? Proszę o odpowiedź. Dziękuję za wszystko. Wasza Roxy ;* P.S. rozdział pisany na szybko <3

środa, 27 marca 2013

Rozdział 9.

Liz
29 grudnia



Już jutro sylwester i moje urodziny. Najgorszy dzień jaki może być.  Miałam go spędzić tak jak co roku z tatą, ale jak przypominam matka bardzo się upiera. Nigdy i tak się mną nie przejmowała to czemu miała by się przejąć, że mi nie pasuje spędzenie z nią tego dnia ? To nie do końca prawda, bo i tak pewnie pójdę na imprezę czy coś, więc nie będę z nią.
Wstając z łóżka odnalazłam na podłodze laptop i zaczęłam oglądać różne strony, twitter, pocztę, facebooka, którego miałam z przymusu i jeszcze inne stronki. Gdy tylko skończyłam rozejrzałam się po swoim pokoju gdzie panował istny chaos. Zaśmiałam się na tej widok, wszędzie ubrania, pudełka po pizzy, torby, buty, papierki, kartki, gdzieś w koncie była gitara i jeszcze inne mało ważne przedmioty. Powoli wstałam z łóżka i udałam się do garderoby, gdzie wzięłam przygotowany zestaw i udałam się z nim do łazienki. Tam odprężyłam się dość długą kąpielą, po czym wysuszyłam włosy, nałożyłam makijaż i ubrałam to. Następnie wypsikałam się perfumami i weszłam ponownie do swojego pokoju, skąd zabrałam telefon i spojrzałam na godzinę, było już grubo po 14. Ciekawe czemu mnie matka nie obudziła. Znowu się zaśmiałam i zbiegłam na dół gdzie zastałam pustkę.
- Ohohoh coś się szykuje.- mruknęłam do siebie. Czemu tak sądzę ? Bo matka jest codziennie w domu, nigdy prawie nie wychodzi, bo pracuje tu za biurkiem. Szybki korkiem weszłam do kuchni gdzie znalazłam śniadanie i kartkę. "Musiałam wyjść, wrócę wieczorem Mama xx " - No dobra to jest dziwne.- zawyłam znowu sama do siebie i zaczęłam konsumować przygotowane śniadanko. Gdy skończyłam ubrałam buty, czapkę i kurtkę, zamknęłam dom i ruszyłam w stronę parku, gdzie zawsze spotykała się zawsze nasza BANDA. Jak tam doszłam niestety nikogo nie było, więc wyciągnęła telefon i zaczęłam dzwonić do Davida, przewodniczącego naszej paki.
- Siemaa.- powiedziałam
- No kurdee, hej.- powiedział Dav śmiejąc się.
- Gdzie jesteście ?
- Skatepark a co ?
- Zaraz będę.- zawyłam rozłączając się.
 Ruszyłam w tam tym kierunku z lekkim uśmiechem i z takim doszłam.
- Siemaa !- krzyknęłam by mnie zauważyli.
- Ooo kurde ty tu ?- krzyknął Lulu i mocno mnie przytulił.
- No ja też za tobą tęskniłam.- zaśmiałam się witając z resztą.
- Co tak wcześnie wróciłaś ?- spytał John.
- Matka.- powiedziałam wzdychając.
- A no właśnie, no bo skoro jesteś dziś jest melanż u Lulu.- powiedział David.
- Będę.- zawyłam posyłając im uśmiech.
- Ej a w ogóle to jak było u ojca ?- spytała Martha, druga dziewczyna w naszej mafii.
- Tak jak zwykle, tylko kurde spotkałam w samolocie pieprzonego lalusia, który się mnie upieprzył.- powiedziałam kiwając głową. Reszta tylko wybuchła śmiechem...

Po kilku godzinach śmiechu, zabawy, gadania każdy udał się w swoją stronę by przygotować się na bibe u Juju. Brałam właśnie prysznic kiedy usłyszałam iż woła mnie matka.
- Lizz !- krzyczała
- Co ?!- odkrzyknęłam owijając się ręcznikiem.
- Wybierasz się gdzieś ?!
- Tak !- krzyknęłam ostatni raz, szybko ubrałam czystą bieliznę, a potem to, włosy lekko pofalowałam, zrobiłam dość mocny makijaż, następnie ubrałam buty, czapkę i kurtkę ze skóry i razem z telefonem z biegłem na dół gdzie zastałam mamę.
- Mogę wiedzieć gdzie wychodzisz ?- spytała stojąc w drzwiach od kuchni.
- Do kolegi.- mruknęłam idąc do drzwi.- Nie wiem kiedy wrócę.- zawyłam jeszcze na pożegnanie i ruszyłam. Na dworze było już ciemno, no tak przecież już jest po 20. Przyśpieszyłam kroku i już po chwili byłam. Oczywiście jego dom był ogromny. Rodzice jego wyjeżdżali w delegację, więc nie wiedzieli, że chłopak organizuje w ich domu najlepsze domówki. W środku była już masa ludzi pijanych, naćpanych, spoconych i jeszcze innych. Te klimaty tylko dla mnie. Zdjęłam kurtkę i wrzuciłam do szafy Juju, po czym ruszyłam do baru gdzie zapewne stał Juju. Chłopak jest brunetem, dość przystojnym i okropnie bogatym, co mnie od niego odpychało. Gdy już znalazłam się przy barze nikogo znajomego tam nie spotkałam. Nie przejęłam się tym tylko zabrałam jeden z zielonych napoi i wypiłam za jednym łykiem i tak było z 5 innymi. No przecież muszę się rozgrzać no nie ? Następnie już lekko wystawiona ruszyłam na parkiet gdzie razem z połową imprezowiczów zaczęliśmy się poruszać w rytm muzyki. To mi się podobało. Jednak brakowało mi smaku narkotyku. Wzięłam do ręki jeszcze jeden napój, po czym razem z nim wróciłam na parkiet znowu
ruszając się w rytm. Moje kocie ruchy nawet zwabiły jakichś przystojniaków, którzy próbowali zacząć
ze mną ich dziki taniec, lecz nie dziś. Dziś nie pójdę  do łóżka kiedy nie jestem w ogóle wystawiona, więc
przeprosiłam kolegów i udałam się do kąta salonu. Tam wzięłam jeden z woreczków, uklękłam przed stołem, zatkałam sobie jedną dziurkę od nosa i wciągnęłam dość długą kreskę. Potem jeszcze popiłam czterema drinkami i czułam już, że teraz mogę się bawić. Wyszłam na środek salonu i zaczęłam kręcić tyłkiem co ponownie zwabiło jakiegoś przystojniaka, który przylepił się do mnie co spowodowało iż nasze ciała się bardzo ocierały. Bardzo to nawet za lekkie określenie, my normalnie lepiliśmy się do siebie. Po skończonym tańcu oboje udaliśmy się napić jakiegoś procenta. Chłopak wziął kilka innych smaków i zmieszał w jedno co dało niesamowity wynik. wyszło coś bardzo kolorowego, wzięłam go do rąk i wypiłam rozkoszując się jego nieznajomym smakiem.
Bardzo spodobał mi się jego smak, jednak już po nim czuła iż już mnie ścina. Zaśmiałam się i pociągnęłam chłopaka na parkiet, gdzie oboje odwalaliśmy jakieś ruchy, które nie przypominały tańca, jednak pozwalały mi się wyżyć. Blondyn, bo serio nim był podał mi kolejną ciecz, z którą tańczyłam i lekko popijałam patrząc się na kolegę. Pociągał mnie, a ja jego. To było widać. Kiedy już wypiłam napój przyległam do niego co ponownie spowodowało ocieranie się naszych ciał. Ale najlepsze było to kiedy zjechałam tyłkiem w jego czułe miejsce, wtedy poczułam jak szybko stanął. To będzie krótki numerek. Razem z szanownym nowym " przyjacielem " udaliśmy się na górę gdzie weszliśmy do pierwszego lepszego pokoju. Szybko zamknęłam pokój i pchnęłam chłopaka na łóżko. Zdjęłam z siebie spodenki, po czym podeszłam do niego, usiadłam na nim okrakiem i od samych ust zjeżdżałam po jego intymne miejsce. Zaśmiałam się kiedy jego kolega ożył. Przyległam ustami do Grega, (jak to się przedstawił) on w tym czasie jeździł rękoma po moich plecach odpinając z tyłu zamek od gorsetu, który spadł i ukazał koronkowy stanik. Mężczyzna zaśmiał się, po czym ponownie wpił się w moje usta łącząc nasze języki. Pasowało mi to. To był taki inny, lepszy sex. Chwilę podroczyłam się z nim, po czym Greg lekko uniósł się, a ja poprawiłam za nim poduszkę coś tam bełkocząc, a on żeby mnie jeszcze bardziej podnieci lekko polizał mnie piersi i zagryzł stanik już po chwili puszczając. Nie powiem spodobało mi się to. Nie chciałam dłużej czekać, więc zdjęłam jego spodnie, bokserki i wzięłam jego kolegę do ust klęcząc przed nim. Ruszałam głową w przód i w tył by doprowadzić jego do mocnego podniecenia. Gregowi bardzo się to podobało, bo jęczał i przyśpieszał tępo moich ruchów lekko popychając moją głowę. Gdy już on powoli dochodził oderwałam się, a ten pchnął mnie na łóżko zdejmując przy tym mój stanik. Przyległ do mnie całując jak wariat. W tym samym czasie zdjął ze mnie moje koronkowe figi i rzucił je gdzieś w kont, a swoimi palcami wirował po moim intymnym miejscu. Lekko jęczałam między pocałunkami i wbijałam paznokcie w jego nagie pośladki. Nie długo potem Greg wszedł we mnie, jedną ręką trzymał się obramy łóżka, a drugą pieścił moje nagie piersi. Nasze łóżko przy naszym dość szybki tempie obijało się o ścianę robiąc hałas i zagłuszając moje jęki. Gdy mieliśmy dochodzić szybko założył prezerwatywę i ponownie we mnie wszedł i dokończyliśmy nasze dzieło. Chwilę tak poleżeliśmy, po czym ja wzięłam swoje ubrania i weszłam z nimi do łazienki w tym samym pokoju, wzięłam szybko prysznic, który orzeźwił mnie i pozwolił lekko wytrzeźwieć. Ponownie ubrałam ubrania, poprawiłam makijaż i ułożyłm włosy, następnie zeszłam na dół gdzie impreza trwała na dobre.
- O siema.- powiedział Dav.
- Hej.- mruknęłam całując go w policzek.
- Widzę iż jesteś już po dzikim sex'sie.- zaśmiał się Juju.
- Spadaj.- powiedziałam lekko uderzając go w ramię.
- Daj jej spokój.- powiedział David, po czym odszedł razem z nim, a ja zaś znalazłam Marthe, z którą wypiłam kilka drinków i wciągnęłam jedną kolejną kreskę. Teraz pewnie myślicie sobie iż zadaję sobie śmiertelną dawkę, ale na mnie to nic prawie nie działa, tylko na drugi dzień mam kaca i tyle. To mnie nie zabija, to mnie wzmocnia.
- Ej która z was wypije najwięcej ?- spytała Kat, kuzynka J. I po tych słowach każda wypiła jak najwięcej potrafiła. Gdy przyszła moja kolej dziewczyny nachylił się nad mną i z dwóch butelek zaczęły lać wódkę, która spływałam do mojego żołądka, ale także po twarzy.
- Haha Liz wypiłaś najwięcej.- powiedziała Marth. mocno mnie przytulając. Zaśmiałam się i usiadłam razem z nimi na kanapie gdzie wszystkie śmiałyśmy się z pijanych ludzi. Nagle M wyskoczyła na stół i zaczęła kręcić tyłkiem, po chwili i ja tam byłam i obie wywijałyśmy tyłkami, a ludzie zgromadzeni w około gwizdali i dopingowali nas. Śmiałam się tak i nagle straciłam równowagę i upadłam, a na mnie Martha co spowodowało iż złamałyśmy stół.
- Juju nas zabije.- zawyłam śmiejąc się.
- Ciiiii.- mruknęła pijana Mart. wstała nagle, po czym i mnie pociągnęła i udałyśmy się na dwór. Szybko zdjęłam z siebie ubrania i w samej bieliźnie wskoczyłam do basemu.
- Łuuhuuuhuuu- wydarłam się. Chwilę później obok mnie pływały inne osoby, a imprezowicze przenieśli się na dwór. Teraz to oni nas naprawdę zabiją.
- Idą tu.- powiedziała brunetka i zanurzyła się, ja jednak pływałam sobie śmiejąc się.
- Liz pojebało was ?!- krzyknął oburzony David. Ja nic nie odpowiedziałam tylko się zaśmiałam, a moja koleżanka wynurzyła się. - Wychodźcie.- rozkazał nam, wyszłam, bo wiedziałam iż mógł nam coś zrobić. Szybko założyłam na siebie ubrania i udałam się z wszystkimi do środka. Każdy po szedł do siebie, a ja ułożyłam się na fotelu i zasnęłam....


Mam nadzieję iż choć trochę się spodoba :) Przepraszam iż tak późno, no ale wiecie koncert JB, i emocje jeszcze nie opadły xd. Przepraszam za wszystkie powtórzenia, literówki i inne błędy. A i starałam się nie używać " Iż". Starałam się jakoś wczuć w klimaty nieposłusznej Liz. Myślę iż może jakoś was tym bardziej zainteresowałam :D Dziękujemy za miłe komentarze pod ostatnimy rozdziałami. Ten rozdział jakoś się nie wyróżniał, jednak jak myślicie jak odbędą się jej urodziny ? Czy znowu pójdzie na imprezę ? Czy może się coś zmieni ? Odpowiedzi w komentarzach. Wasza kochana Roxy całujee i ściska ;*