środa, 20 marca 2013

Rozdział 7.


27 grudnia
Roxy 


Kolejny dzień w samotności. Czemu ? Nie mam praktycznie niczego, straciłam rodzinę, tych najbliższych, Jess jest w Polsce z Zayn'em u jej Babci, a reszta ma swoje życie i co będzie się taką gówniarą taką jak ja zajmowała. Wiem iż to iż jestem samotna jest moją winą, bo po prostu odcięłam się od świata, od każdego. Nie odbieram telefonów, nie wpuszczam nikogo, z nikim nie gadam. Teraz pewnie mówicie iż jestem tchórzem, ale już taka jestem. Krucha, wrażliwa, tchórzliwa, taka dziwna, no nie ? No cóż, może i żyje mi się z tym źle, ale nie potrafię się zmienić. Na razie nie potrafię, ale coś czuję iż za nie długo przyjdzie mi to z wielką lekkością. To tylko przeczucia, które w 99% mogą się spełnić... Wczoraj byłam odebrać resztki z tego co się spaliło, byłam złożyć zeznania, byłam podpisać papiery iż odbieram wszystko to co pozostało po moich dziadkach, ponieważ nikt inny po moich opiekunach nie został by coś odziedziczyć, więc wszystko spadło na mnie. Powinnam się cieszyć, bo został po nich niezły majątek, ten cały apartament i to chyba tyle, jednak ja się nie cieszę. Pieniądze w tym momencie nie dadzą  mi szczęścia. Potrzebuję kogoś komu mogę zaufać, osobę, do której będę mogła się przytulić i wypłakać za wszystkie czas. Tą osobą była Jess, ale tutaj jej nie ma. Na razie. Pozostał Niall, któremu zaczęłam coś ufać. Jest chyba jedyną osobą, która tak bardzo mnie rozumie, próbuje pomóc, ale teraz gdy ja się odcięłam, ani on, ani reszta nie pomogą mi, mimo iż blondynowi zaufałam. A pamiętacie może jeszcze tego sms'a od jakiejś An ? Już nie pisze, czemu ? Jakoś przyszło mi jej odpisać na jej pierwszego sms'a gdzie pierwszy raz w życiu zwyzywałam tak człowieka i już od tam tego czasu się odpieprzyła od mnie i mojego własnego życia. I lepiej, bo ten tekst jeszcze bardziej mnie dołował, a po za tym był jakiś nie zrozumiały, bo mówił o mojej niedoszłej śmierci, co trochę mnie wystraszyło, ale już mi przeszło. Szybko, no nie ? Jednak i tak to nic nie zmieniło, ciągle czuje się taka pusta w środku. Dziwne. Sama co raz bardziej się zadziwiam, ale wracając do rzeczywistości siedziałam sobie teraz w salonie na kanapie modląc się iż nikt znowu już trzeci raz nie zaczął się dobijać. W tym o to ogromnym pokoju panował ogromny chaos. Wszędzie pełno ubrań, kilka butelek, która jakoś pomagały mi się uwolnić od rzeczywistości. W przed pokoju były po rozrzucane zdjęcia, lustro, które rozbiłam pod wpływem emocji, buty porozrzucane. Istny chaos taki jak i w mojej głowie. Wstałam i udałam się do łazienki gdzie wzięłam prysznic, po czym założyłam na siebie zwykłą białą bokserkę z napisem LIFE IS BRUTAL, a na to założyłam dość cienką bluzę i czarne, proste rurki, do tego zwykłe conversy, włosy wysuszyłam i spuściłam swobodnie na ramiona zakładając przy tym kaptur na głowę. I powolnym krokiem udałam się na dwór, gdzie śnieg padał z małą ilością. Tak, pewnie teraz sobie myślicie iż jestem głupia tak się ubierając, jednak mi to nawet sprawiało przyjemność...

Powolnym krokiem przemierzałam kolejne ulice z celem odnalezienia czegoś co oderwie mnie od tego wszystkiego. Nie chodziło mi to o jakieś używki od razu, chcę tylko odpocząć. Bo to co próbowałam ułożyć w jednym momencie się rozsypało, dlatego właśnie chce pokazać wam wszystkim iż Roxy Wilson poukłada swoje życie od nowa, zacznie, lecz jeszcze nie teraz. Nie jestem jeszcze gotowa, na tak wielką zmianę.
Szłam właśnie w stronę hotelu, tu na dworze zaczęło się ściemniać, a śnieg padał co raz mocniej co zmusiło mnie do przyśpieszenia tępa. Lecąc tak truchcikiem wpadła nagle na grupkę jakiś chłopaków.
- A gdzie taka śliczna panienka się śpieszy ?- spytał stając mi na drodze.
- Przepraszam cię bardzo, ale to nie twój zasrany interes, więc się cofnij.- powiedziałam i zaczęłam się przepychać.
- Spokojnie, nic ci przecież nie zrobimy.- powiedział jeden z nich.
- No dobrze, więc czego dusza pragnie ?- spytałam krzyżując ręce pod piersiami, po czym spojrzałam na nich lekceważąco.
- Chcemy się tylko zabawić.- powiedział, któryś z nich chwytając mnie w talii. Odwróciłam się gwałtownie w jego stronę. Reszta się tylko zaśmiała.
- I co myślisz iż dam ci się przelecieć ?- spytałam patrząc na niego jak na idiotę.
- Taką mam nadzieję.- odpowiedział patrząc prosto w moje oczy.

- To się grubo mylisz.-powiedziałam uderzając go z kolanka w jego intymne miejsce, po czym gdy tylko on zgiął się w pół zaczęłam uciekać w przeciwną stronę. 
Kątem oka zauważyłam iż gonili mnie, a o pomoc kogo po proszę skoro już jest dość późno. Zaczęli krzyczeć iż mnie zabiją, więc odwróciłam się i biegłam tyłem pokazując im faka, a następnie ruszyłam dalej. Nie wiem gdzie, na pewno daleko od nich. Gdy tylko skręciłam w jakąś uliczkę opadłam na ziemię szybko oddychając. Chyba nigdy się tak nie ubiegałam.
- Bożee.- jęknęłam lekko się ciesząc iż ich zgubiłam. Chwilę tak odczekałam i ruszyłam przez jakiś park dzięki czemu ich nie spotkałam.

W chodząc do hotelu szybko wybiegłam po schodach. Tak wiem jestem wariatka, bo to przecież aż 4 piętra. Może trochę schudnę. Gdy tylko doszłam do drzwi, otworzyłam je i glebłam na kanapę. Weszłam jeszcze raz dzisiejszego dnia pod prysznic, po czym ubrałam luźne dresy, koszulkę i z gorącą herbatą usiadłam sobie na kanapie oglądając dawne zdjęcia, kiedy nagle ktoś zapukał. Wystraszona, ze łzami w oczach podeszłam do drzwi, po czym lekko je otworzyłam i dźwigając głowę zauważyłam Niall'a. Spojrzał na mnie ze współczuciem i mocno mnie przytulił, odwzajemniłam jego uścisk płacząc w jego koszulkę. Chwilę później już się opanowałam.


- Ale masz tu bałagan.- powiedział wchodząc do mojego pomieszczenia.
- Wiem, tak jakoś nie chce mi się posprzątać.- mruknęłam wzruszając ramionami.
- Pomóc ci ?- spytał gdy zbierałam resztki lustra.
- A chce ci się ?- spytałam zakładając jedno pasemko swoich włosów za ucho jednocześnie patrząc jak zbiera butelki. Gdy tylko zebrałam szkło, poukładałam buty, a następnie porozrzucane ubrania i kiedy już wszystko prawie normalnie wyglądało usiadłam z gorącym kakaem obok blondyna, który też posiadł gorący napój.
- Byłaś dziś gdzieś ?- spytał patrząc na mnie.
- Byłam się przejść.- mruknęłam patrząc prosto w jego oczy.
- Dobrze.- powiedział, po czym zapanowała między nami cisza, cisza, której nie potrafiłam wyjaśnić.- Opowiesz mi coś o sobie ?- wypalił nagle. Kiwnęłam głową.
- Co dokładnie chcesz wiedzieć ?- spytałam upijając łyk gorącego napoju.
- Coś o twoich rodzicach, jeśli można wiedzieć.
- Więc moja matka Alexandra dwa lata temu została zamordowana, dotąd nie wyjaśniono kto ją zabił i dlaczego, obwiniają o to ojca, Marka, który od razu po tym wydarzeniu zniknął gdzieś. Bez śladu, jednak znaleźli go, został zatrzymany, bo jest też oskarżony o pożar, w którym zginęli dziadkowie.- powiedziałam patrząc w jeden punkt na ścianie, a jedna mała słona kropelka spłynęła po moim policzku, jednak Niall szybko otarł ją.
- Wiem iż pewnie jeszcze do końca mi nie zaufałaś, ale pamiętaj iż możesz na mnie liczyć. Kiedy tylko ze chcesz.- powiedział przytulając mnie do siebie.
- Dziękuję iż jesteś tu teraz ze mną.- wyszeptałam cicho łkając.
- Reszta też chce ci pomóc, jednak nie wiedzą w jaki sposób.
- Wiem, przepraszam iż odcięłam się od was na te dwa dni. Jakoś było trudno, ale teraz gdy mam ciebie myślę iż wyjdę na prostą.
- I to mi się podoba.- powiedział Niall czochrając moje włosy. Następnie upiłam kilka łyków czekolady śmiejąc się z opowiadań Horana, który na prawdę polepszył mój humor. Za co jestem mu wdzięczna.


- Mogę spać dziś u ciebie ?- spytał pomagając mi sprzątać zdjęcia, które oglądaliśmy.
- Jasne.- powiedziałam posyłając mu lekki uśmiech, jednak tak naprawdę wolałabym być teraz sama, wypłakać się i ponieść się emocją. Gdy tylko wszystko sprzątnęliśmy postanowiliśmy zrobić obiad.
- To co gotujemy ?- spytał Niall zakładając fartuch, który dodawał mu uroku.
- Może upieczemy, tylko zwyczajne ciastka ?- spytałam z nadzieją.
- Oczywiście.- zawył szczerząc się, a następnie podszedł i zaczął wyciągać składniki, a ja foremki i tacę. Chwilę później mieliśmy już zrobione ciasto, tylko trzeba było powycinać wzroki.

- Podaj mleko.- powiedziałam gniotąc swoją porcje. Niall podał mi opakowanie białej cieszy, po czym wycinał już wzorki. JA szybko dolałam jeszcze trochę mleka do ciasta i rzuciłam blondynowi, by odłożył.
- Łap !- krzyknęłam by złapał jednak nie zdążył i mleko wylądowało na nim. Chłopak wyglądał jakby tornado przeszło po nim.
- Ha ha ha.- wybuchnęłam głośnym śmiechem. Chłopak wziął do swoich rąk mąkę i rzucił nią we mnie. I teraz to on się ze mnie śmiał. Tak minęło kilka minut jak obrzucaliśmy się wszystkim co popadnie.
- No dobra, już spokój, nastawiamy.- roześmiał się Niall wkładając ciasteczka do rozgrzanego piekarnika. Następnie ja poszłam wziąść prysznic, bo byłam cała w jakiejś mazi, Niall zaś poszedł do drugiej łazienki w mym apartamencie, bo tak samo jak ja wyglądał masakrycznie. Gdy tylko skończyłam założyłam jakieś spodenki i ubrałam długą koszulkę, włosy wysuszyłam i udałam się do kuchni gdzie usnosił się dym. Podbiegłam szybko do piekarnika i go otworzyłam. Spalone.
- Niall !- krzyknęłam, po chwili do kuchni wszedł Niall bez koszulki. Aww. Dobra już się opanowuję.
- Spaliły się.- mruknął wyciągając je.- Wiem, damy je reszcie i oni to zjedzą, a my upieczemy twoje.- zawył wkładając moją tacę do piekarnika. 
Zaśmiałam się na widok jego skrzywionej miny gdy próbował zjeść jedno ze spalonych ciasteczek. Siedzieliśmy właśnie w kuchni przy wysepce i czekaliśmy na sygnał upieczonych ciasteczek. W duszy śmiałam się z mojego towarzysza, ponieważ wyczekiwał tego jak deszczu w tą pogodę. 

Nagle rozbrzmiał dźwięk iż upiekły, więc szybko zeskoczyłam ze stołu i wyciągnęłam nasze cudeńka. Ten wspaniały zapach. Ach.
- Jemy !- krzyknął Niall kładądz na talerzyki po 5 ciastek. Gdy już wszystko było gotowe nalałam nam po szklance mleka i mu podałam.
- Dziękuję.- powiedział posyłając mi uśmiech. Szybko go odwzajemniłam i zaczęłam chrupać nasze cudeńka i pić białą ciecz.- Jak ci pysznie wyszły.- powiedział śmiejąc się. Spojrzałam na niego i zauważyłam iż zjadł już wszystkie. On już tak ma. Szybko dokończyłam swoją porcję i dopiłam mleko.
- Hahahaha- zaśmiał się blondyn.
- Co ? Mam coś na twarzy czy co się dzieje ?- spytałam spanikowana. Chłopak nachylił się i wytarł mi górną wargę, ponieważ miałam wąsy z mleka.
- A teraz idziemy do reszty.- powiedział wstając i pakując na talerzyk spalone ciastka.
- No już.- mruknęłam ubierając jego bluzę na co on szeroko się uśmiechnął.
- Ładnie ci w niej.- powiedział na co ja lekko się zarumieniłam.- Uroczo wyglądasz rumieniąc się.- dodał jeszcze całując mnie w policzek.
- Weź,bo zaraz spale się.- powiedziałam chowając twarz w dłoniach.
- Oj tam oj tam.- powiedział odkrywając moją twarz i ciągnąc do domu chłopaków. Teraz pomyślicie sobie iż jestem wariatką, bo idę w samych spodenkach, koszulce i bluzie w taką pogodę, ale to tylko kilka kroków. Niall na siebie zarzucił jakąś bluzę mojego dziadka, więc nie szedł bez koszulki, a szkoda.
- Jesteśmy !- krzyknął Niall ściągając swoje buty. Ja zrobiłam to samo i udałam się za chłopakiem do kuchni, gdzie cała reszta jadła kolację.
- Oooo Roxy.- powiedziała El mocno mnie przytulając. Posłałam jej lekki uśmiech i podałam jeden talerzyk słodkości, a Niall drugi.
- Co to ?- spytała Dan witając się ze mną.
- Niespodzianka.- powiedziałam razem z blondynem, na co wybuchnęliśmy gromkim śmiechem. Chłopacy też się ze mną przywitali i razem udaliśmy się do salonu gdzie ci mimo iż ciastka był yspalone wpierdzielali je jak popadnie. Patrzyłam tak na nich zaskoczona kiedy Niall szturchnął mnie, więc spojrzałam na niego.
- Chyba jutro będą mieli dość ciężki dzień.- wyszeptał blondasek śmiejąc się. Sama się zaśmiałam i kiwnęłam lekko głową.
- Jak się czujesz po stracie Dziadków ?- wypalił nagle Harry na co wszystkie wspomnienia wróciły, a w oczach stanęły mi łzy. Cała reszta upomniała Harry'ego a ten ciągle czekał na odpowiedź.

- Dobrze.- mruknęłam, a po policzku spłynęły mi łzy.

- Ciii.- powiedział Niall mocno mnie przytulając, po czym wybuchnęłam głośnym płaczem. Bolało mnie to.
- Przepraszam iż cię tym uraziłem.- powiedział Harry, po czym odebrał jakiś telefon i gadał z jakąś dziewczyną, która ciągle na niego krzyczała.
- Już dobrze.- powiedział Niall całując mnie w czoło.
- Masz.- powiedział Liam podając mi szklankę gorącej herbaty tak samo Niall'owi. Upiłam łyka i przygarnęłam swoje kolana ku klatce piersiowej.
- Przepraszamy za Harry'ego.- powiedział Louis patrząc na mnie z litością.
- Nie przepraszajcie. Ja po prostu jeszcze z tym się nie pogodziłam. Harry mimo iż zadał mi ból chciał tylko sprawdzić czy wytrzymuję.


- Alee...- nie dokończyła Danielle.
- Nie chcę od was litości, żalu, współczucia, chce tylko byście byli, o nic nie pytali, pokazali iż jesteście szczęśliwi. Tego tylko oczekuję.- powiedziałam patrząc na zdziwioną resztę.
- Dobrze.- powiedziała El, po czym upiła herbaty, a Harry wrócił na miejsce obok nas. Był lekko wkurzony.
- To ta brunetka, tak ?- spytał Niall lokatego. Harold kiwnął tylko głową.
- Może oglądniemy film ?- spytał Liam uśmiechając się.
- Jasne.- powiedzieliśmy wszyscy i ułożyliśmy się na ogromnej kanapie, a następnie pan marchewka puścił film pod tytułem ECSTASY. Nie widziałam nigdy tego filmu, jednak bardzo mnie wciągnął. Na sam koniec chłopacy płakali, ja też, to było takie smutne. Jak tylko film zakończył się moje powieki zaczęły opadać co doprowadziło iż zasnęłam. Słyszałam jeszcze chwile szepty, ale potem już odcięłam się do końca.





No tak mamy już VII. Czy wam się spodoba ? Nie wiem tego. Szczerze starałam się napisać to jak najlepiej, ponieważ ostatnio dość ostro zostałam skrytykowana co bardzo mnie zabolało, jednak w pewnym sensie podniosło by jeszcze bardziej przyłożyć się do pisania. Jak myślicie czy Roxy i Niall'a połączy coś jeszcze ? Czy Rox pogodzi się ze śmiercią dziadków ? Czy pogodzi się w ogóle z samotnością ? Czekam na odpowiedzi. Kolejny rozdział z perspektywy Jess, a potem Liz, który piszę ja. Mam wielkiego stracha iż mi nie wyjdzie, ale postaram się napisać to jak najlepiej dla was kochani. Nie wiem dokładnie kiedy Jess doda kolejny rozdział, ale wyczekujcie go :) Kocham was- Roxy ;*

5 komentarzy:

  1. Boski .! Spalone ciasta ;d Jak to moja mama mówi przez żołądek do serca ;p

    OdpowiedzUsuń
  2. Znasz inne słowo zastępujące iż? Jeśli nie to wpisz w internet synonim iż.. ! Bo ciągle iż. A można by napisać zamiast iż np, bo, że.. a ty cały czas IŻ.. musisz zmieniać ten wyraz, bo to jest błąd języka polskiego za dużo tego wyrazu jest..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. właściwie przyznam, że się z Tobą zgodzę. wyłapałam, że za dużo jest tego "iż". Rox, znajdź nowe słowa! haha ;) - Jess :)

      Usuń
  3. Ogólnie szkoda mi Roxy. Poradzi sobie, ale dopiero w następnych rozdziałach. Szkoda, ze nie ma przy sobie swojej przyjaciółki ;(. Podobają mi się wątki z Niallem. Duży plus za to, że ich znajomośc powoli się rozwija i przez to zaciekawiasz bardziej czytelnika. Co do pisania, masz bardzo ciekawe pomysły w związku z Roxy, ale zdażają się literówki, i błędy stylistyczne. Nie będę Ci ich wytykać, ponieważ powinnaś je sama zauważyć i wtedy będziesz je poprawiać. A poza tym nie lubię, wręcz nie cierpię wytykać błędów ! Nie mówię tego złośliwie, tylko po to aby wasze opowiadanie były bezbłędne. Jestem ciekawa co będzie dalej u Roxy ? Trzymie za nią kciuku.
    Nie mogę się doczekać perspektywy Liz i Jess ; **
    Pozdrawiam ciepło ; >
    Isiia.

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej ! Nominuję was do TVB xD. Szczegóły u mnie na http://just-trust-isiia999.blogspot.com/.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń